Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Nienapisana dramaturgia

Jednym z najpoczytniejszych obecnie autorów powieści grozy, thrillerów psychologicznych, jest wydawany przez poznańską Filię Marcel Moss. Zabrałem się więc do ochoczej lektury jego najnowszej powieści Nie krzycz.

. - grafika artykułu
Marcel Moss, "Nie krzycz", fot. materiały prasowe

Zapowiedzi i informacje krążące w internecie, wpisy instagramowych obserwatorów, a także wypowiedzi samego Autora zapewniają, że łakomstwo czytelnicze będzie przy okazji tej lektury zaspokojone.

Ale Nie krzycz okazuje się marketingowym produktem, dalekim od oczekiwań literackiego spotkania. Wykonanie zawodzi, a czytelnik może czuć się oszukany, otrzymując nie powieść, a językowy zapis dramaturgicznej drabinki scenariuszowej. Kiepski styl, powierzchowność pisania i kostyczna kompozycja. To kryje się niestety na kartach najnowszej premiery Marcela Mossa i przeważa nad umiejętnościami fabularnych rozwiązań, nie gorszych niż we wzorcowych powieściach amerykańskich pisarzy sensacyjnych.

Sieciowa aktywność nosi pisarstwo na rękach, wychwala i zaczytuje się, kolekcjonuje doznania z  kolejnych odsłon pisania Mossa. Internetowy marketing nie nadąża za pochwalnymi postami na Bookstagramie, kuszącymi wpisami na blogach i facebookowych profilach. Co ciekawe pisarstwo Mossa istnieje właśnie w internecie, w onlajnowych bańkach wymiany książkowych informacji. Poczytność tego autora nie przekłada się na zainteresowanie prasy drukowanej, na komentarze  krytyków i bardziej profesjonalnych blogerów - literaturoznawców.

Z niebywałą ciekawością zaglądam więc do najnowszej pozycji... A że udało mi się wyszperać prawdziwy poradnik o literaturze sensacyjnej, Poetykę powieści kryminalnej Stanko Lasicia, to nie mogę powstrzymać się od kryminalnych nowości literackich, w które przecież poznański rynek wydawniczy niesamowicie obfituje.

Tematyka Nie krzycz? Jak najbardziej na czasie - hejterskie przestrzenie zawłaszczane przez kolejnych twórców darknetu, nieco problematyki społecznej mówiącej o tym, że zagrożenia języka nienawiści stosowanego w sieci szybko przenikają do codzienności. Kilka socjologicznych i psychologizujących prostych obserwacji, komunikatywne sprofilowanie bohaterów w taki sposób, by oddawały portrety postaci z publicystystycznej debaty. Sporo fabularnych pomysłów jakby zasłyszanych gdzieś w hałasie codziennych rozmów. Wszystko niepogłębione, a jedynie obarczone wyrazistą kreską, by wzbudzać w czytelniku poczucie więzi z lekturą. Czytamy u Mossa to, co już znamy, co wydaje się sprawami, na jakie czytelnik ma choć nieco wyrobione zdanie.

Największym atutem, jednocześnie najbardziej straconym w realizacji, jest dramaturgia i forma, w której porusza się Moos. W Nie krzycz zbudowana zostaje perfekcyjna drabinka dramaturgiczna, idealnie rozlokowane zostają punkty kulminacyjne, bohaterowie precyzyjnie realizują intrygę, nie pojawiają się "puste wątki". Wszystko wręcz z chirurgiczną precyzją i logiką podporządkowane sensacyjności i gatunkowości.

Tylko, że te zabiegi widoczne są dla czytelnika gołym okiem... Literackie i językowe wykonanie, zapisanie tej konstrukcji zawodzi absolutnie. Otrzymujemy nie stylistycznie dopracowaną powieść, ale jakby serialowy szkielet gdzieniegdzie jedynie poddany jakiejś obróbce. A zazwyczaj tkwiący w prostym mechanizmie "opiszę, co wymyśliłem".

Ubogie słownictwo, dawno nie natrafiłem na tak skąpą reprezentację bogactwa polszczyzny, brak frazeologii, banalna składnia. Czy Moss decyduje się pisać dla sztucznej inteligencji? Bo mam nadzieję, że nie traktuje swoich czytelników jak bliskich analfabetyzmowi.

Nie istnieją w Nie krzycz poziomy literackiego języka inne niż funkcja informacyjna, czy opis emocji, w jakich tkwi bohater. Brakuje jakiejkolwiek ironii, humoru, komizmu, zabawy z tempem. Tych wszystkich tak potrzebnych chwytów literackich, inteligentnych wyborów autorskich. Moss, tak nieudolnie realizując swoje dramaturgiczne pomysły, wypada bardziej jak script-doctor niż pisarz.

Lektura staje się nudna, przewidywalna, dialogi szeleszczą brakiem stylizacji, bohaterowie mówią zbyt podobnie do siebie, czasami trudno odnaleźć właściwe wypowiedzi w rozbudowanych scenach dialogowych. Wszystko, co mogłoby zaskakiwać na poziomie stylistycznym jest szare i przewidywalne, uśrednione i dążące jedynie do gramatycznej poprawności.

Ta, jak rozumiem, przemyślana przystępność zabija literackiego ducha w Nie krzycz i sytuuje tę powieść gdzieś w obszarze literackiego taśmowego przetwórstwa pomysłów, oddalając się od fantazji, polotu, wyjątkowości. Czy pisanie dla wszystkich i ku uciesze, radości z aktu czytania, musi być realizowane aż tak troglodystycznie i schematycznie? Wierzę, że umiejętność Mossa do tworzenia historii znajdzie jeszcze swoją bliskość z literacką wolnością, a nie jedynie z przystępnością, uproszczeniami i czytelnością przekazu, które nie pozwalają w pełni wybrzmieć możliwościom autora, na objawienie talentu którego bardzo czekam.

Michał Pabian

  • Marcel Moss, Nie krzycz
  • Wydawnictwo Filia

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020