MILLENIUM DOCS AGAINST GRAVITY. Dzięki czemu patrzymy uważniej

"Moja skradziona planeta", reż. Farahnaz Sharifi
8 marca 1979 roku, międzynarodowy dzień kobiet. Na ulice Teheranu wychodzą dziesiątki tysięcy kobiet by protestować przeciwko obowiązku noszeniu hidżabu, ogłoszonego przez Ayatollaha Khomeiniego dzień wcześniej w trakcie irańskiej rewolucji islamskiej. Demonstracje trwały tydzień, a ich skutkiem było wstrzymanie dekretu o obowiązkowym hidżabie, niestety tylko na krótki czas. Dwa lata później każda kobieta w Iranie musiała nosić hidżab, a w 1983 ogłoszono, że karą dla kobiet, które nie dostosują się do obowiązującego prawa, będzie wymierzenie 74 biczów.
To właśnie schyłek lat 70. staje się dla Farahnaz Sharifi, irańskiej reżyserki i montażystki, symbolicznym momentem dzielącym życie na dwie strefy: prywatną i publiczną, obie w tym samym stopniu polityczne. Za każdym razem, gdy wspomni o hidżabie, użyje słów "kawałek materiału". "Moja skradziona planeta" to filmowy pamiętnik Sharifi, która opowiadając o swojej codzienności, portretuje życie kobiet kontrolowane przez państwo i religię. Reżyserka wykorzystuje archiwalne materiały filmowe z kamery 8 mm dokumentujące domowe życie rodziny i bliskich przyjaciół. Najwcześniejsze obrazy są niewyraźne, często zarejestrowane w pomieszczeniach z niewystarczającym oświetleniem. Wraz z rozwojem historii, a także rozwojem artystycznym Sharifi, która studiowała cinema studies, ujęcia są coraz bardziej przemyślane i pozwalają na dokładniejsze poznanie portretowanej rzeczywistości. Prywatne historie reżyserka łączy z filmowymi nagraniami anonimowych osób, pozyskiwanymi w pobliskim sklepie. Mówi o nich jako o wspomnieniach, które są zbyt niebezpieczne, by trzymać je przy sobie. Sceny ukazujące rodzinne życie przeplatają się z materiałami z protestów, brutalnych represji, morderstw. Choć wiemy, że to co prywatne, jest polityczne, w filmie Sharifi to współistnienie jest bolesne, tak dalekie od codzienności kobiet funkcjonujących w realiach przywileju rasowego i klasowego.
W jednej ze scen, kiedy Sharifi wraca z przyjaciółkami z protestu, kobiety zastanawiają się nad tym, czy walka o wolność, która trwa od momentu ich urodzenia, kiedyś się skończy. Jedna z nich mówi, że trzeba mieć nadzieję i przetrwać trudne chwile pamiętając o pięknie. Tym pięknem, niosącym nadzieję, ale i ból, staje się w filmie taniec. Łączy on bowiem spędzanie czasu w gronie rodzinnym, powraca w dobie epidemii COVIDa, gdy lekarze tańczą, by poprawić humor pacjentom, jest wspomnieniem po osobach, które zostały zamordowane za to, że walczyły o prawdę. Taniec staje się formą oporu.
"Moja skradziona planeta" to film, w którym piękno przeplata się z brutalnością, to portret bezwzględności, ale i walki o wolność. Historia, którą opowiada Sharifi jest z jednej strony wzruszającym głosem nadziei, z drugiej zaś przerażającym świadectwem, które zostaje na długo po seansie. Jeśli zdecydujecie się na ten dokument, upewnijcie się, że dysponujecie emocjonalną przestrzenią.
"Kompleta", reż. Magdalena Hueckel, Tomasz Śliwiński
"Kompleta" to katolicka modlitwa liturgii godzin odmawiana w nocy, tuż przed udaniem się na spoczynek. To także tytuł najnowszego filmu Magdaleny Hueckel i Tomasza Śliwińskiego - opowieść o walce reżyserki (ale także artystki wizualnej) z rakiem piersi. Hueckel zaprasza nas do swojego świata po otrzymaniu diagnozy w 8. miesiącu ciąży. Urodziła już drugie dziecko, jest po operacji amputacji piersi i w trakcie chemii. Najczęściej mówi do nas z domowej kanapy, na której często towarzyszy jej partner. Jest raczej oszczędna w słowach: opisuje jak się czuje, charakteryzuje dany etap leczenia, koncentruje się na tu i teraz. To porządkowanie czasoprzestrzeni jest jednak tylko pozorne, bo nigdy nie wiemy dokładnie, na jakim etapie leczenia jest artystka. Jej wypowiedzi to ruchome portrety, niekończąca się mozaika zmagań.
Kadry Hueckel przeplatają się z przedstawieniami natury przechodzącej przez kolejne pory roku, umierającej i znowu się odradzającej. W jednym z wywiadów artystka wspomniała, że to właśnie ten cykl życia przyrody pozwolił jej znaleźć ukojenie i dał wewnętrzną siłę do walki. Natura w "Komplecie" jest surowa, czasami bezwzględna. To krajobrazy górskie, puste nadmorskie plaże, niesione wiatrem pierze, ale i czerwone mięso martwych zwierząt, które stało się pożywieniem dla innych. Czasami pojawia się wśród niej sama Hueckel, jak na przykład w serii prezentowanych w ramach fotografii z cyklu "Rituals". Artystka, początkowo niewidoczna, bo leżąca pod warstwą kamieni, powoli wyłania się na powierzchnię. Jest w czarnej sukni, którą zobaczymy w ramach tego filmu jeszcze kilka razy. Ubiera ją przed diagnozą, po diagnozie, w trakcie leczenia i po jego zakończeniu.
Pomimo że film jest zapisem walki z chorobą, doświadczeniem rozdzierającym, nie brakuje w nim momentów pięknych, celebracji codzienności, śmiechu. To wszystko przykryte jest jednak surowością, w ramach której dużą rolę odgrywa ścieżka dźwiękowa. Muzyka Stefana Wesołowskiego, inspirowana modlitwą brewiarza, niesie nas przez opowieść Hueckel i nadaje filmowi metafizyczny charakter. Artystka na początku "Komplety" przywołuje cytat Susan Sontag, która pisała, że: "Choroba jest nocną stroną życia (...). Od dnia narodzin każdy z nas posiada bowiem jakby dwa paszporty - przynależy zarówno do świata zdrowych, jak i do świata chorych. I choć wszyscy wolimy przyznawać się tylko do lepszego z tych światów, prędzej czy później, chociażby na krótko, musimy uznać również nasz związek i z tym drugim". I o tym właśnie jest "Kompleta" - o uznawaniu nocnej strony życia i szukaniu w niej sprawczości.
"Pod szczęśliwą gwiazdą", reż. Péter Kerekes
Lucianna, 63-letnia astrolożka z Neapolu, mieszkająca w małym miasteczku nieopodal Laguny Weneckiej, jest fanką zdecydowanych rozwiązań. W pierwszej scenie "Pod szczęśliwą gwiazdą", Luciana wraz z mężem wyrzuca przez okno pierwszego piętra krzesła, stoły i pozostałości po stałych meblach, by za chwilę ceremonialnie je spalić. Dlaczego? "Spalamy stare, by mogło nadejść nowe" mówi bohaterka filmu. Produkcja Kerekesa nie jest typowym dokumentem, to raczej hybrydyczna forma łącząca w sobie elementy filmu dokumentalnego i fabularnego. Reżyser portretuje nie tylko świat Luciany, ale przede wszystkim jej klientek (i jednego klienta). Gabinet astrolożki odwiedzają bowiem osoby, które nie czerpią satysfakcji ze swojego życia i pragną dokonać zmian, ale nie do końca wiedzą, w jakim kierunku mieliby podążać.
Można odnieść wrażenie, że biuro Lucianny jest substytutem gabinetu psychoterapeutycznego, a styl pracy astrolożki, nastawiony na szybkie rozwiązania, ma być remedium na wszelkie życiowe rozczarowania. Każda wizyta rozpoczyna się od nakreślenia problemu: dlaczego potrzebujesz pomocy? Co chciałabyś zmienić w swoim życiu? Kolejnym etapem jest podanie daty urodzenia, na podstawie której Lucianna oblicza położenie geograficzne miejsca, do którego klientka ma udać się na czas kolejnych urodzin. W zasadzie chodzi o to, żeby być w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Reszta, czyli duchowa transformacja, tak pożądana przez osoby korzystające z usług astrolożki, to już czysta formalność. Docelowe miejsca podróży nie zawsze są jednak w przysłowiowym zasięgu ręki. Niektórzy mają udać się do Chorwacji, inni do Chin, Rosji czy na Grenlandię.
Lucianna ma jednak rozwiązanie i tego problemu. Jeśli podróż do wskazanego przez wszechświat miejsca jest niemożliwa, należy to miejsce "przyciągnąć" do siebie. W jaki sposób? Jeśli nie możesz lecieć na Grenlandię, skorzystaj z urlopu wypoczynkowego i drastycznie obniż temperaturę w mieszkaniu. Zamiast wylegiwać się na karaibskiej plaży, możesz wybrać się na tę znajdującą się najbliżej twojego miejsca zamieszkania. Film pozwala na wniknięcie nie tylko w świat Lucianny, ale także w kumulujące się w gabinecie codzienności. Poznajemy m.in. dyrektora domu pogrzebowego, w średnim wieku wciąż mieszkającego z matką, bojącą się samotności kobietę, osobę doświadczającą straty kogoś bliskiego oraz kobietę, która nie potrafi pogodzić się z porzuceniem przez ojca w młodym wieku. Wreszcie na fotelu klientki zasiada sama Lucianna, żywiąca nieustanną tęsknotę za miejscem swojego urodzenia, Neapolem.
Film, choć podporządkowany "logice gwiazd", nie jest przesycony astrologią. To pełna humoru i absurdu, doskonale skrojona, piękna wizualnie opowieść. Pozostaje jednak pytanie: co ze szczęśliwym zakończeniem?
Klaudia Strzyżewska
- 22. Festiwal Filmowy Millennium Docs Against Gravity
- Kino Muza
- "Moja skradziona planeta", reż. Farahnaz Sharifi, Iran, Niemcy, 2024
- "Kompleta", reż. Magdalena Hueckel, Tomasz Śliwiński, Polska, 2024
- "Pod szczęśliwą gwiazdą", reż. Péter Kerekes, Włochy, Słowacja, Czechy, Austria, Chorwacja, 2024
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025