MALTA FESTIVAL. Nasze nieszczęścia

W kolejnych dniach odbyły się premiery scenicznych projektów inspirowanych wspomnianymi filmami: operę "Głos Potwora" w reżyserii Agnieszki Smoczyńskiej premierowo zaprezentowano w Auli Artis (na stałe znajdzie się w programie Opery Bałtyckiej), a "Kobietę samotną" w reżyserii Anny Smolar - w Sali Wielkiej Centrum Kultury Zamek. Swoistym podsumowaniem wydarzeń krążących wokół twórczości polskiej reżyserki było spotkanie z Holland, Smolar i Smoczyńską prowadzone przez Michała Merczyńskiego, byłego dyrektora festiwalu, członka Działu Programowego tegorocznej edycji.
Tożsamość zdekonstruowana
"Głos Potwora" to najnowszy projekt kompozytora muzyki współczesnej Aleksandra Nowaka, scenarzysty Roberta Bolesto oraz reżyserki Agnieszki Smoczyńskiej. Opowiadana przez twórców historia bazuje na filmie "Europa Europa" w reżyserki Agnieszki Holland, portretując historię Solomona Perela, Żyda urodzonego w niemieckiej rodzinie. Chłopiec, wskutek wybuchu wojny, został oddzielony od rodziny i znalazł się w prowadzonym przez Komsomoł sierocińcu w Grodnie, a później trafił do niemieckiej armii. Z powodzeniem udawał Volksdeutscha, a dzięki znajomości języka rosyjskiego pełnił funkcję tłumacza i w wyniku zbiegu okoliczności awansował na bohatera wojennego. To z kolei zapewniło mu miejsce w elitarnej szkole w Berlinie. Całe życie Perela było naznaczone ukrywaniem własnej tożsamości, a codzienność napiętnowana lękiem przed zdemaskowaniem. Choć doskonale wcielał się w rolę Aryjczyka, ciążyło nad nim widmo cielesności.
Smoczyńska podkreślała, że podczas prac nad "Głosem Potwora" zależało jej, aby zdystansować się od tematu wojny. I rzeczywiście, opera nie jest dziełem stricte politycznym. Przenosi nas za to do Muzeum Europy, w którym powstaje właśnie kolejna wystawa zatytułowana "Zagłada Meduz". Głównym bohaterem jest Kurator (w tę rolę wciela się fenomenalny Jan Jakub Monowid), który zaprasza nas do świata greckich mitów. Tę historię tak naprawdę zaczynają opowiadać eksponaty, które są wnoszone na scenę przez pracowników technicznych muzeum. To między innymi olbrzymi obraz portretujący Meduzę, nienaturalnych rozmiarów rzeźba, która najpewniej przedstawia zakrwawione fragmenty macek (wokół których od czasu do czasu pojawiają się tancerze) oraz wizerunek Gorgony zamknięty w słoiku z formaliną. Wraz z rozwojem akcji poznajemy Kuratora coraz lepiej, odkrywamy, że zaczyna stopniowo utożsamiać się ze skazaną na śmierć przez władze Hadesu Meduzą, osuwając się w otchłanie mitologii - chór (tworzący wraz z orkiestrą doskonały spektakl) zwraca się do niego per "Alekto". Bohater czuje się samotny, nie ma przyjaciół, wielokrotnie wyśpiewuje słowa "Mamo, gdzie jesteś?". W końcu trafia do "paszczy lwa", czyli szkoły dla Eryń, w której - podobnie jak Perel - musi ukrywać swoją tożsamość, by przeżyć. Tożsamość bohatera filmu "Europa Europa" kumulowała się przede wszystkim w ciele, w przypadku Alekto odnajdujemy ją w głosie, który przez zdecydowaną część przedstawienia pozostaje stłumiony i wybrzmiewa w pełni - wysoki i czysty - zaledwie kilka razy.
Wydawać by się mogło, że tytułowym potworem jest Meduza, jednak opowieść krok po kroku odsłania kolejne warstwy i pokazuje, że głównym bohaterem jest Lacanowski "Inny", a spektakl obnażana uniwersalne dla każdego społeczeństwa mechanizmy. Grupa lub jednostka może zostać obarczona winą za konkretne problemy lub funkcjonować jako symboliczne zagrożenie czy wspomniany potwór, a konsekwencją takiej narracji staje się publiczna egzekucja rozumiana zarówno w dosłowny, jak i metaforyczny sposób. Jak zaznacza Smoczyńska, "motyw unicestwienia i utraty tożsamości [jest] aktualny od początków ludzkości po dzisiaj". "Głos Potwora" zdecydowanie odchodzi od opowieści o wojnie snutej w "Europa Europa", ale doskonale dotyka tematu tożsamości i samotności. Ta precyzja wybrzmiewa w każdej minucie opery, dzieła pełnego zakamarków i poruszającego do głębi.
Stanowisko: matka pracująca
Drugi spektakl inspirowany twórczością Holland odwołuje się do "Kobiety samotnej", filmu z 1981 roku, mrocznego i ponurego portretu PRL-owskiej rzeczywistości. Tytułową kobietą samotną jest Irena Misiak, która wychowuje syna, Bogusia. Irena pracuje jako listonoszka i mieszka z dzieckiem w małym, ciasnym pokoju zlokalizowanym w pobliżu torów. Sąsiaduje z nimi wielodzietna rodzina, która konsekwentnie utrudnia bohaterce życie, zabierając pompę do wody czy odcinając korki. Holland portretuje Irenę jako kobietę traktowaną z pobłażaniem, a nawet pomiataną (między innymi w pracy), z jednej strony pozbawioną nadziei, z drugiej wewnętrznie zbuntowaną, uważającą, że lepsze mieszkanie i praca po prostu jej się "należą". Film jest przepełniony przemocą nie tylko psychiczną, ale fizyczną. Irena wielokrotnie wspomina o tym, że doświadczyła przemocy ze strony mężczyzn, ale sama normalizuje kary cielesne. Mówi, że najpierw bije Bogusia, a potem płacze. Pewnego dnia poznaje Jacka, młodego rencistę, który wyznaje jej miłość, znajduje wspólny język z Bogusiem i nie boi się snuć wizji lepszej przyszłości. W "Kobiecie samotnej" nie ma jednak szansy na szczęśliwe zakończenia. Zdesperowana bohaterka kradnie pieniądze, zostawia Bogusia z nauczycielką i wyrusza wspólnie z Jackiem w podróż ku granicy wierząc, że opuszczenie kraju rozwiąże wszystkie problemy. Tak się jednak nie dzieje.
Spektakl Smolar to reinterpretacja filmu Holland, ale dość silnie powiązana z oryginałem. Jest rok 2025, a Irena (w tej roli znakomita Anna Ilczuk) pracuje na dwa etaty i odczytuje niekończące się listy "rzeczy do zrobienia". Wydaje się, że w jej codzienności króluje chaos, ale tak naprawdę to roztargnienie jest konsekwencją prowadzenia małych wielkich walk o przetrwanie. Irena walczy każdego dnia o alimenty, odzyskanie zaległych wypłat, o wybór odpowiedniej passaty, nowe buty dla Bogusia, mieszkanie.
Akcja dzieje się w szkole, a ramami spektaklu jest zebranie rodziców, w którym uczestniczą wszyscy oprócz Ireny. Odwołano wycieczkę do Pragi, dlatego że nie każdą rodzinę było na nią stać. Chodzi oczywiście o Irenę, kobietę przezroczystą, która dla reszty rodziców funkcjonuje jako osoba, której należy pomóc. W imię hasła przewodniego szkoły "Albo wszyscy, albo razem", rodzice przy okazji dnia patrona postanawiają zorganizować zbiórkę dla rodzin potrzebujących, a w domyśle: dla Ireny. Chcą pomóc, ale język troski szybko zamienia się w język kontroli. Od czasu do czasu na scenie pojawia się odprysk olbrzymiego głazu zawieszony jakby nad głową Ireny, stapiający się z bezsilnością bohaterki.
Równolegle do opowieści Ireny rozwija się opowieść Bogusia, w którego rolę wciela się raperka i tancerka Ryfa Ri. Ryfa kreuje najbardziej wzruszającą postać tego spektaklu, "starca w ciele dziecka", osobę zawieszoną pomiędzy dzieciństwem a dorosłością. Boguś przez niemal cały czas trwania spektaklu pozostaje niemy, ale tańczy - i to właśnie taniec pozwala Ryfie na przekazanie olbrzymiego ładunku emocjonalnego ciążącego na tej postaci. Raperka lawiruje pomiędzy delikatnymi a zdecydowanymi ruchami, w pewnym momencie zaczyna twerkować, ale każdą wykonywaną przez nią sekwencję cechuje niebywała subtelność, poruszająca w swoim pięknie i rozdzierająca w swoim smutku. Boguś nie odzywa się nawet wtedy, gdy bohaterowie i bohaterki spektaklu zadają mu pytania. Jedynym sposobem na nawiązanie z nim kontaktu jest dołączenie do efemerycznego tańca. Przemawia dopiero w finale i robi to językiem rapu, przejmującym monologiem opowiadając o dziecięcej bezsilności i "sercu złamanym na wszelki wypadek".
Smolar od czasu do czasu zaprasza nas do alternatywnych światów. W jednym z nich, dialogu Ireny i Krzyśka (w tej roli Michał Czachor), punktuje nieudolny system państwa, który uniemożliwia rozwiązanie problemu niealimentacji. Krzysiek wciela się w rolę byłego partnera Ireny, pracownika sądu, jej ojca, a nawet papieża. W tej ostatniej proponuje wprowadzenie w Polsce nowego przykazania, które miałoby uniemożliwiać ekonomiczne opuszczenie dziecka przez ojca. Wspomina też, że osoby nieletnie i matki w końcu zaczną być traktowane jak osoby ludzkie.
Podobnie jak w "Kobiecie samotnej" Holland, tak i w reinterpretacji Smolar nie ma miejsca na szczęśliwe zakończenia. W obu przypadkach Boguś zostaje sam - opuszczony, niezauważony i milczący. Smolar rozbija jednak mroczną wizję samotnego macierzyństwa, ironicznie ją urozmaicając. Wprowadza elementy nie tylko absurdalne i humorystyczne, ale portretuje także skomplikowany obraz relacji kobiet. W jednej z końcowych scen, Irena będąca już u kresu wyczerpania psychicznego i fizycznego, powtarza często wypowiadane w filmie Holland słowa: "nie mam pleców". Wtedy podchodzi do niej Milena (Karolina Adamczyk) i pozwala bohaterce oprzeć się o własne ciało. Tym razem bez słów i bez oceny.
Smoczyńska i Smolar czerpią z twórczości Holland w bardzo różny sposób. Smoczyńska kreuje historię do bólu uniwersalną, dającą ogromną swobodę interpretacyjną, osadzoną w świecie mitów. Smolar natomiast opowiada o tym, co dzieje się tu i teraz, pokazując równocześnie, że "tu i teraz" z 2025 roku wcale nie różni się aż tak bardzo od "tu i teraz" sprzed kilkudziesięciu lat. Te dwie, tak odmienne od siebie opowieści, wywołują cały wachlarz emocji i, co najważniejsze w teatrze, trwają w naszych głowach jeszcze długo po wybrzmieniu ostatnich braw.
Klaudia Strzyżewska
- "Głos Potwora"
- reż. Agnieszka Smoczyńska
- Aula Artis
- 27.06
- "Kobieta samotna"
- reż. Anna Smolar
- CK Zamek
- 28.06
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025