Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

LEKTURKA. Samotnik z wyboru

"Jak Cię widzą, tak Cię piszą" albo "Nie szata zdobi człowieka". Przysłowia mają do siebie to, że w lapidarny sposób potrafią uchwycić istotę rzeczy. Z książką Jestem cichy Andie Powers jest w sumie podobnie. Słów w niej niewiele, ale treści mnóstwo.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Powodów i okoliczności pisania i wydawania książek jest z pewnością tak dużo jak autorów. Anie Powers bohatera Jestem cichy poznała osobiście. Przedstawia go (choć właściwie to ona) na ostatniej stronie swojej opowieści. Alice to córka Anie. Autorka wspomina, że kiedy dziewczynka miała rok, zabrała ją na zajęcia muzyczne. Ta jednak w przeciwieństwie do reszty dzieci nie bawiła się, hałasując, w kółku. Alice do końca spotkania oglądała w ciszy stojące w kącie organy. Powers pisze: "Jako byłe ciche dziecko, a dzisiaj zadowolona z życia dorosła introwertyczka, wiedziałam, że milczenie Alice nie ma nic wspólnego z lękiem czy nieśmiałością. Pamiętam z dzieciństwa to poczucie, że dorośli nie do końca wiedzą, jaka jestem naprawdę. Jako matka wiedziałam, że Alice to żywe i śmiałe, choć ciche dziecko".

Emil, tak nazwała swojego bohatera Powers, ma kilka lat i bardzo dobrze czuje się sam ze swoimi myślami. A nie każdy tak potrafi. Chłopiec z bujną ciemną czupryną jest "cichy na zewnątrz", ale jego wyobraźnia "krzyczy i fika koziołki". Bywa, że "ryczy głośniej niż smoki" albo jest "nieustraszonym kapitanem". Na twarzy ma jednak wypisany spokój i albo "majstruje z patyczków sekretne skrytki dla futrzanych przyjaciół", albo "maluje wszechświat na kartce". Zazwyczaj sam, oczywiście. Innych znaków szczególnych nie ma. Choć w sumie... Słyszy też więcej niż większość jego kolegów: "szur gdzieś tam pod stopami" czy jak rośnie dąb.

Powers w Jestem cichy zadaje pytania m.in. o poziomy samoświadomości. Ale też o to, jak interpretujemy i oceniamy tych (albo to), którzy są wokół nas. I jak bardzo można się pomylić, patrząc tylko na to, co jest na zewnątrz. Podejmuje wątki ekstrawersji i introwersji, szablonowego, często nietrafnego szufladkowania.  Opowiada o pewnym zestawie cech, co ważne, nie w kategoriach zaburzeń. O potencjale, jaki drzemie w każdym z nas. O różności, która nie tyle powinna być naturalnie akceptowana, co wręcz poszukiwana.  O tym, że czasem wystarczy komuś poświęcić swój czas i uwagę, by zauważyć, że ten/ta na pozór wycofany/-a, ma po prostu inne potrzeby, ale można z nim/nią bez problemu zbudować trwałą i głęboką relację.

Autorka konsekwentnie i umiejętnie  konstruuje książkę w myśl tego, że "siła może być cicha" i "odpowiedzi mogą być ciche". Jest oszczędna w słowach. Wyjaśnia wystarczająco. Nie za dużo, nie za mało. Niczego nie narzuca, nie krzyczy, nie manifestuje. W żaden sposób nie przekracza granicy komfortu czytelnika.

Równie dobrze czują się czytelnicy wśród ilustracji Betsy Peterson. Jej prace, podobnie jak tekst Powers, są wystarczające. Dosłowne, ale z miejscem na metaforę. Raz na środku białej strony spaceruje niewielki Emil w granatowej bluzie z rękoma w kieszeni, a kilka kartek dalej jesteśmy częścią wielkiego i kolorowego (pod)wodnego świata. Z tej jednej choćby ilustracji - na całą rozkładówkę (!), "huczą fale" i "słona mgiełka osiada" czytelnikowi na twarzy... Jestem cichy - choć z definicji nie jest książką z tych interaktywnych, pozwala na aktywizację odbiorcy, doświadczanie jej na kilku poziomach. Książkę Andie Powers można przyłożyć do ucha zamiast muszelki - Emil miał taką,

ci!

     cicho,

            cichutko [...]

i usłyszeć... co tylko, zechcesz.

Monika Nawrocka-Leśnik

  • Andie Powers, Jestem cichy
  • tłum. Paweł Beręsewicz
  • ilustracje: Betsy Petersen
  • wyd. Frajda

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024