Koncert Jean-Philippe Rameau: Pieces de Clavecin en Concert, który odbył się ostatniego dnia festiwalu, pozwolił mi choć trochę przybliżyć się do odpowiedzi: po co? Występ tria Les Timbres był jak sięgnięcie po starą, świetną książkę - miałam wszelkie narzędzia, by zrozumieć treść, czerpać z niej radość i mimo dawnego języka podskórnie zrozumieć emocje i zwroty retoryczne. Dźwięki i harmonie, choć ujęte w nienowej konwencji, docierały w sposób prosty, bezpośredni, poruszały i sprawiły, że ja - mocno zakochana w muzyce współczesnej - odnalazłam tę współczesność w baroku właśnie w wykonaniu tria młodych artystów.
Zbiór pięciu klawesynowych koncertów reprezentuje całą kameralną twórczość Rameau. Powstał w roku 1741, kiedy francuski kompozytor był już dojrzałym twórcą. Niezależnie od tego czy słuchacze festiwalowi mieli okazję znać dokładną historię cyklu i jego brzmienie, czy zastanawiali się nad wykonawstwem muzyki dawnej - koncert Les Timbres był po prostu porywający. Laicy jak i znawcy mogli czerpać z niego dużo radości, bowiem zespół ten dał przestrzeń, by Rameau słuchać na różne sposoby. Zbiór koncertów wykonał ze swadą i niezwykłą wirtuozerią, zachowując równowagę między barwą instrumentów i wydobywając szczególnie brzmienie samego serca utworów - klawesynu. Można było więc słuchać ich w sposób mocno intelektualny, nasłuchując improwizacji, zgrabnego prowadzenia harmonii, można było szukać zwrotów retorycznych, a z drugiej strony emocjonalnie wczuć się w prezentowane utwory, w ich zmienny charakter.
Te dwie sfery łączyły się w ich wykonaniu, muzycy nie zaniedbali żadnej z nich, dając występ szczególny, pokazując arcyciekawą twarz muzyki barokowej - tę na wskroś ludzką, dziwaczną, zmienną. Les Timbres z wyjątkowym namaszczeniem podchodzą do sedna muzyki - do dźwięku. Naświetlają go z różnych stron, te same motywy ukazując w jaskrawym wzburzeniu lub lirycznym półmroku. Szczególnie poruszające były wolne części koncertów. Długie płaszczyzny klawesynowych akordów wspaniale korespondowały z fantazyjnymi, puszczonymi wolno melodiami skrzypiec i violi da gamba.
Melodia. Ta stanowi wyjątkowy element muzyki Rameau. Te ozdobniki, fantazyjne zwroty, te swobodne improwizacje - muzyka wspaniale przekombinowana, wymyślna, neurotycznie powtarzająca samą siebie, przegadana, tak wspaniale przegadana... Jak dobra książka z chwilami kiczowatymi i zbyt długimi opisami przyrody, które nie wiedzieć czemu, chwytają za serce, chociaż czytaliśmy je już wielokrotnie. I w tym właśnie upatruję siłę baroku i siłę takich interpretatorów jak Les Timbres - udowadniają, że muzyka ta jest niedokończona, infinite, zmienna, nigdy nie dokończona, poznawana wciąż na nowo, zależna od humorów i chwil.
Trudno mi przypomnieć sobie bardziej pozytywne zaskoczenie podczas barokowych festiwali. Czy Les Timbres ujął mnie tak, bo muzycy Ci twórczość dawną zaczęli poznawać już praktycznie na początku swojej edukacji muzycznej? Czy to dlatego ich gra była tak naturalna, że aż współczesna? Czy to dzięki temu nie skłaniała do niekończących się i zgubnych rozważań nad wykonawstwem historycznym? Nie było potrzeby mierzenia i ważenia z aptekarską dokładnością proporcji baroku, ponieważ od pierwszego dźwięku słychać było, że w wykonaniach Les Timbres znajdziemy sto procent muzyki dawnej i tyle samo współczesności.
Aleksandra Kujawiak
- koncert Les Timbres: Jean-Philippe Rameau: Pieces de Clavecin en Concert w ramach Infinite Baroque
- 10.11
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018