Jak zaczęła się Wasza wspólna przygoda?
Aleksandra Hromada: Local Girls Movement w tej formie działa od 2022 roku. Wtedy też powstała nazwa, jednak samo stowarzyszenie istniało już wcześniej. Jako właścicielka klubu SCHRON działałam na rzecz bezpieczniejszej przestrzeni dla kobiet, czyli przeciwko molestowaniu i przekraczaniu granic. Podejmowałam różne akcje i edukacyjne inicjatywy, bo zawsze wiedziałam, że to jest dla mnie ważne - skoro jestem właścicielką klubu, to muszę zadbać o komfort kobiet, które do niego przychodzą. Czułam, że trzeba się wspierać, bo wszystkie przechodzimy przez trudne doświadczenia w różnych odsłonach. I od tego momentu wiedziałam, że chcę działać z dziewczynami. W LGM od początku działamy wolontaryjnie.
Pewnego dnia, jeszcze w Świętym Spokoju (urban hotspot działający przy ul. Św. Wojciecha do 2022 roku - przyp. red.) zaczęłam rozmawiać z Weroniką o nazwie Eclectic Movement (stowarzyszeniu działającym wtedy w klubie SCHRON), z którą trudno było mi się utożsamiać, a ona powiedziała, że może zrobić nowe logo i tak to się zaczęło...
A co z misją LGM?
Weronika Harzyńska: Siostrzeństwo jest naszym hasłem przewodnim od samego początku - to nasza główna misja. Pozostałe tematy, wokół których się poruszamy, czyli ciałopozytywność, self-care, dbanie o siebie i ludzi wokół oraz równość, wynikają z siostrzeństwa. Jesteśmy stowarzyszeniem feministycznym i tego feminizmu też się nie boimy, ale wciąż jesteśmy w procesie odzyskiwania go. Wydaje się jednak, że słowo "siostrzeństwo" jest łatwiej przyswajalne niż "feminizm".
A.H.: Feminizm trzeba odzyskać i to dzieje się od lat. Jest hasłem politycznym i wiele kobiet od niego ucieka. Kiedy rozmawiam z prezeskami albo dyrektorkami banku często słyszę, że używają słowa "feministyczny" w znaczeniu pejoratywnym. Wciąż mnie to dziwi.
Siostrzeństwo i feminizm to bliskie sobie pojęcia. Jak je definiujecie?
A.H.: Zanim powstało LGM, w Świętym Spokoju odbyło się spotkanie o siostrzeństwie i feminizmie. Wiele dziewczyn miało potrzebę, żeby w tym kontekście zdefiniować swoje odniesienie do mężczyzn. Mówiły na przykład: "Jestem tu, ale nie mam potrzeby antagonizowania się z mężczyznami". Zrozumiałam wtedy, że dla niektórych robienie czegoś dla siebie, często oznacza robienie czegoś przeciwko komuś. Nasze siostrzeństwo i nasz feminizm to wspieranie lokalnej społeczności kobiet, dodawanie empowermentu i pokazywanie, że wiele z nas boryka się z podobnymi wyzwaniami.
W.H.: Nasze feminizmy są różne. W jednej z nas jest feminizm wojowniczy, drugi jest z wkurwu, trzeci wywodzi się ze współczucia. Niektóre feminizmy są bardziej liberalne, inne socjalne. Nie jesteśmy tworem aż tak jednorodnym ideowo jak mogłoby się wydawać. Oczywiście feminizm i siostrzeństwo traktujemy jako wspólną misję, ale mamy pewne różnice poglądowe i o nich dyskutujemy. Bardzo doceniam, że nasza lewicowość jest zróżnicowana, ale jesteśmy w stanie razem działać.
Organizujecie m.in. Local Book Gang Local Moms, Święte Zdrowie, a to dopiero początek. Jak można podsumować Waszą działalność?
A.H.: Staramy się odpowiadać na aktualne potrzeby naszej społeczności. Z założenia nasze spotkania odbywają się offline i dotyczą tematów, które są aktualne lub wiemy, że są istotne dla dziewczyn. To, co nas wyróżnia, to działanie profilaktyczne. Wiele organizacji działa na pierwszej linii frontu, czyli pomocowo i konkretnie, a my jesteśmy krok przed. Istnieją organizacje, które np. udzielają wsparcia psychologicznego, u nas jest "Święte Zdrowie", w ramach którego możesz się doedukować. Często zdarza się tak, że jedna z nas przychodzi i mówi: "Rozmawiałam ostatnio z moją koleżanką o takim i takim problemie. Zróbmy na ten temat spotkanie".
W.H.: Szeroki zakres naszych działań jest tak naprawdę odzwierciedleniem zakresu zainteresowań dziewczyn, które działają w LGM. To, co robimy, zawsze jest autorskie i oddolne. Jeżeli organizujemy spotkania o zdrowiu psychicznym, to dlatego, że w naszym składzie jest psycholożka. Jeżeli pojawiają się u nas akcje związane z HR, to dlatego, że jedna z nas jest ekspertką w tej dziedzinie. Jeżeli mamy Book Gang, to dlatego, że mamy osobę, która może go poprowadzić. Zrobiłyśmy stowarzyszenie, w którym chcemy się dzielić tym co wiemy. W pewnym momencie stwierdziłyśmy też, że nie chcemy nakładać na siebie sztywnych ram jeśli chodzi o zakres działalności. Wydaje mi się, że to też jest wyjątkowe w LGM, bo większość inicjatyw społeczno-feministycznych jest ukierunkowanych na jeden temat.
Kto współtworzy LGM?
W.H.: Jest nas około 17 i są to dziewczyny w wieku od 20 do 40 lat. Tym, co nas łączy, jest zakres działania. Każda z nas ma jakieś doświadczenie z branżą mediów, kultury, marketingu i podobnych. Początkowo byłyśmy tylko grupą koleżanek, ale zaczęłyśmy się rozwijać. Myślę, że najważniejsza była połowa zeszłego roku, kiedy zaczęły do nas dołączać dziewczyny, które nie wychodziły z tej pierwotnej grupy koleżanek.
Ostatnio zrobiłyśmy nabór, dostałyśmy bardzo dużo zgłoszeń i odezwałyśmy się do kilku osób. Nowe członkinie są w wieku ok. 20 lat i wniosły inną perspektywę, perspektywę młodszego pokolenia. Jest to dla nas bardzo odświeżające. Wydaje mi się, że jesteśmy jednym z niewielu stowarzyszeń kobiecych, które tak mocno łączy ze sobą pokolenia.
A kim są osoby przychodzące na Wasze spotkania?
W.H.: Na spotkania przychodzą młode dziewczyny, kobiety w naszym wieku, ale też te o wiele dojrzalsze. Niesamowite jest to, że na danym spotkaniu siedzi dziewczyna, która ma 21 lat, a obok niej siedzi na przykład jej mama albo osoba, która mogłaby być jej babcią.
A.H.: Nasze spotkania są otwarte na wszystkich, pojawiają się na nich też mężczyźni. Nie na wszystkich, ale ostatnio faktycznie widzimy ich coraz więcej, zwłaszcza na wydarzeniach z cyklu "Święte Zdrowie".
W.H.: Jesteśmy stowarzyszeniem skierowanym do kobiet i osób z doświadczeniem kobiecym, komunikujemy się do kobiet i osób z doświadczeniem kobiecym, ale to nie znaczy, że wykluczamy z naszych spotkań mężczyzn. Są mile widziani, ale powinni mieć świadomość, że nie są w tym momencie najważniejszą jednostką, że LGM nie jest i nie będzie o nich. Jeżeli chcą towarzyszyć, posłuchać, solidaryzować się, jesteśmy na to całkowicie otwarte. Mówimy jednak do kobiet i to jest dla nas najważniejsze. Używamy feminatywów nawet jeśli na spotkanie przyszli mężczyźni.
Na Waszym instagramie pojawia się coraz więcej postów informacyjnych, to widoczna zmiana na przestrzeni ostatnich miesięcy. Jak traktujecie to medium?
A.H.: Nasz instagram staje się coraz bardziej merytoryczny. Chcemy komentować bieżące wydarzenia, ale też uświadamiać i tłumaczyć różne hasła i zjawiska.
W.H.: To nasze główne źródło kontaktu, poza spotkaniami offline'owymi. Zależało nam na tym, by docierać także do osób, które z różnych powodów nie mogą przychodzić na nasze spotkania i tak pojawił się pomysł wrzucania postów bardziej wiedzowych.
Content merytoryczny dzielimy na dwie grupy. Pierwsza to posty, które wyjaśniają wybrane pojęcia, być może zachęcają do dyskusji. Druga grupa postów koncentruje się na fragmentach wypowiedzi ekspertek prowadzących nasze spotkania.
Jaki event LGM zapadł Wam najbardziej w pamięć?
A.H.: Local Fest - to było wydarzenie, na którym pojawił się cały przekrój naszej społeczności i osób wspierających. Widziałyśmy kobiety w różnym wieku, z rodzinami, z dziećmi, ale też osoby bez dzieci. To było super doświadczenie, choć w ramach Festu nie działo się nic konkretnego, po prostu byłyśmy razem w luźnej atmosferze, bez żadnej zaplanowanej dyskusji. Wracamy teraz do idei spotkań Meet and Talk, w ramach których spotykamy się bez tematu przewodniego, celem jest sama rozmowa i zintegrowanie się ze społecznością. To dla nas bardzo ważne spotkania.
W.H.: Mi w pamięci najbardziej utkwiło spotkanie z fizjouroterapeutką, wyszłam z niego z pękającą od wiedzy głową. Było ważne też ze względu na to, że tego typu usługi nie są dostępne finansowo dla każdego, a nasze spotkania są darmowe.
Co dzieje i będzie się dziać w LGM w 2025 roku?
W.H.: Czuję, że ten rok będzie dla nas przełomowy, dlatego, że wiele tematów się dookreśla. W 2024 roku udowodniłyśmy sobie, że chcemy dalej działać w LGM, że to co robimy jest fajne i ma sens. W tym roku zaczynamy układać to strukturowo. Miałyśmy warsztaty strategiczne, niedługo planujemy wyjazd integracyjny. Chcemy jeszcze mocniej się poznać i wypracować od nowa pewne misje, idee, język, którym chcemy się komunikować. Widzimy, że to nasze małe, koleżeńskie "stowarzyszonko" zaczyna być pełnoprawnym stowarzyszeniem, ma wpływ i sprawia, że coś się zmienia.
A.H.: W tym roku chcemy też zbadać potrzeby naszej grupy. Można nas spotkać na Festiwalu Malta, podczas którego będziemy prowadzić dwa panele. W ostatnim czasie często wchodziłyśmy we współprace lokalne, Malta zaprosiła nas do współorganizacji cyklu dotyczącego wiedźm, działałyśmy przy Wielkopolskim Kongresie Kobiet i akcji "Poznanianki", włączyłyśmy się w kampanię edukacyjną SEXEDPL na rzecz przeciwdziałania wirusowi HPV. W kwietniu rusza kolejna edycja warsztatów DJ-skich, dzięki którym pomagamy dziewczynom i osobom z doświadczeniem kobiecym rozpocząć pierwsze kroki w karierze DJ-skiej.
W.H.: Chcemy też włączyć się w przygotowania do Pride Week. Nadal będziemy działać z taką częstotliwością jak ostatnio, czyli organizować 4-5 eventów miesięcznie. To jest ogrom pracy. Zdajemy sobie jednak sprawę, że mamy zasięgi i zależy nam na tym, żeby szerzyć dobre treści.
- Pełen skład Local Girls Movement:
Aleksandra Sudolska, Weronika Harzyńska, Agata Wlazło, Martyna Stanisławska, Maja Musznicka-Janiec, Karolina Olszak, Katarzyna Nowicka, Paulina Wanat, Agnieszka Budnik, Nicole Piotrowska, Magdalena Morysiak, Magda Stanek, Martyna Wilczyńska, Ola Barbarska, Zuzanna Łukasik, Julia Kanas, Wiktoria Maik, Julia Borkowska
Rozmawiała Klaudia Strzyżewska
- 23.04, g. 19 "Spotkanie dot. tygodnia widoczności lesbijek"
- 25.04 g. 19 "Meet and Talk. Pogadajmy na luzie"
- Fundacja Malta
- wstęp wolny
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025