Zgodnie z tradycją Islandczycy posyłają swoje dzieci albo do ośrodków sportowych, albo do szkół muzycznych. Rodzice Ólafura Arnaldsa umożliwili mu zgłębianie tajników muzyki. Najpierw grał na perkusji (ma na swoim koncie współpracę z zespołami poruszającymi się w obrębie hardcore'u i metalu Fighting Shit i Celestine), potem pojawiło się w jego życiu pianino, a jako nastolatek zainteresował się gitarą. Obecnie muzyk chwali się w wywiadach, że jest w stanie zagrać na wszystkim, co wpadnie mu w ręce. Co sprawiło, że zainteresował się właśnie muzyką klasyczną? Kino, a konkretnie filmy "Zielona Mila" oraz "Skazani na Shawshank". Dzisiaj sam chętnie komponuje ścieżkę dźwiękową - jego utwory trafiły do obrazów "Another Happy Day" oraz "The Hunger Games". Równie silny wpływ wywarły na niego dzieła Fryderyka Chopina, a zwłaszcza jego etiudy. 27-letni Arnalds (przyszedł na świat 3 listopada 1986 w Mosfellsbær) łączy fascynację klasyką oraz muzyką popularną. Czerpie inspirację z różnych gatunków. Chętnie chodzi na przykład do klubów z muzyką techno. W jednym z wywiadów zapytany o to rozdarcie powiedział: "To różne rodzaje emocji, ale nikt nie posiada w sobie tylko jednego rodzaju emocji. Ja potrzebuję całej ich palety".