Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Niezgoda na przemijanie

- Opowieść międzypokoleniowa to nasza jedyna, choć słaba, nieskuteczna i groteskowa, broń przeciwko śmierci i przemijaniu - mówił w trakcie rozmowy z Marcinem Jaworskim autor Mikrotyków i Nieradości, Paweł Sołtys. Sobotnie spotkanie w CK Zamek, w trakcie którego literat i muzyk opowiadał o roli opowieści we współczesnym świecie, rytmie prozy i stosowanych strategiach literackich, stanowiło jedną z przedakcji zaplanowanego na maj Festiwalu Fabuły.

. - grafika artykułu
fot. Maciej Kaczyński, © CK Zamek

Spotkanie otworzyła przemowa wygłoszona przez Marcina Jaworskiego na temat Nieradości, najnowszego tomu opowiadań gościa. - Szybko łapiemy kontakt z tą książką, ponieważ styl wydaje się zwykły, codzienny, miejscami niezobowiązujący [...] odnosimy wrażenie bliskości - zauważył krytyk. - Nie dajmy się jednak zwieść: to bardzo precyzyjny język, dobrze ustawiony, miejscami ta niedbałość jest niesłychanie efektowna. Mówiąc o języku Nieradości, Jaworski zwrócił uwagę na jego poetyckość. Samo sformułowanie "nieradość" przywodzi na myśl - jak zauważył literaturoznawca - Leśmiana i jego Topielca. - To książka dowcipna. Smutna, lecz napisana z humorem - stwierdził.

Krytyk skupił się nie tylko na języku prozy Sołtysa, lecz także na tradycji, z której ta się wywodzi. Zauważył jej łączność tematyczną (i oczywiście także stylistyczną) z dwudziestowieczną "prozą marginesu" i społecznego wykluczenia, uprawianą m.in. przez Marka Nowakowskiego, Marka Hłaskę i całe zastępy hłaskoidów. Nieradość to również, zdaniem Jaworskiego, książka o historii - zarówno jednostkowej, jak i historii całego narodu.

Potrzeba mówienia o starości

- Prosiłbym cię o krótki komentarz do tego tekstu - podjął temat Jaworski, gdy tylko ucichły brawa po wysłuchaniu fragmentu książki odczytanego przez Pawła Sołtysa. - Z jednej strony Fik wskazuje wiele wątków, które są charakterystyczne dla Nieradości, z drugiej to opowiadanie wyjątkowe, w którym przekraczasz granice utożsamienia z bohaterką. Utożsamiasz się bowiem ze starszą, chorą, sparaliżowaną kobietą. Czy było to dla Ciebie trudne?

- Po pierwsze nie wiedziałem, czy mogę napisać opowiadanie z tego punktu widzenia - odparł Sołtys. - Nie wiedziałem, czy to nie będzie uzurpacja i czy to nie będzie niezamierzenie śmieszne. [...] Niezwykle trudne było dla mnie zrekonstruowanie języka, który nie może się wydostać na zewnątrz. Ona [bohaterka] jest po wylewie, nie mówi. Mówi tylko w środku, swoimi myślami. To opowiadanie zaczyna brzmieć dopiero po przeczytaniu całej książki, wtedy rozumiemy, kto mówi i o czym - tłumaczył pisarz.

- Nieradość to też książka o relacji między starym a młodym, dziadkiem a wnukiem - zauważył rozmówca literata. - Ta męska relacja przeplata się w tekstach tomu pod różnymi postaciami. Skąd to zainteresowanie starością?

- Mnie bardzo interesowały relacje z pominięciem jednego pokolenia, między dziadkiem a wnukiem, babcią a wnuczką - odparł Sołtys. - Ta więź jest inna, niecodzienna. [...] W moim pokoleniu była to jeszcze relacja oparta na opowieści. Siedzą dziadkowie przy stole i opowiadają sobie długie, nieprzerwane historie. Oralna literatura, półgodzinne opowieści. To był dla mnie punkt wyjścia. Z drugiej strony - opowiadał gość - miałem poczucie, że ludzie po sześćdziesiątym roku życia są wpychani w stereotypowe koleiny - to jest babcia, co piecze ciasta, a to dziadek, co z wnukiem chodzi na ryby. Całe życie, szczególnie przez popkulturę, jest do tego sprowadzane. Uznałem, że to bardzo niesprawiedliwe. Spróbowałem więc napisać książkę o starości, będąc jeszcze bardzo młodym i przystojnym - zażartował. - Uznałem, że to po prostu trzeba zrobić.

Literatura piękna ma być piękna!

W dalszej części spotkania, gdy rozmowa zeszła na tory warstwy językowej Nieradości, Jaworski nazwał Sołtysa poetą. - Uważam siebie za prozaika - odparł stanowczo pisarz. - Nie lubię w ogóle sformułowania "proza poetycka". Kojarzy mi się z mętnym pisaniem, którego czytelnik nie jest w stanie przeniknąć. Moim zdaniem dobra proza jest siłą rzeczy poetycka. Jeśli ma być to literatura piękna, to trzeba siłą rzeczy pisać pięknie - zaznaczył. - Mnie nuży to, co jest teraz popularne w polskiej literaturze, pisanie przezroczystym językiem. [...] Wszyscy wiemy, że historii do opowiedzenia jest, jak wyliczyli postmoderniści, dziewięć czy dwanaście. Więcej się nie wymyśli. Więcej można zrobić językiem - zaznaczył autor Nieradości.

- Dobrze, że to się nagrywa, będzie można puścić paru polskim pisarzom - podsumował żartobliwie Jaworski.

Pisanie, skreślanie i "przeaktorzenie"

- Jak przebiega współpraca pisarza takiego jak pan, przykładającego wielką wagę do melodii języka i słownictwa, z redaktorem? - zapytała jedna z uczestniczek spotkania. - Czy tam są kłótnie, walki o każde słowo?

- Wiele zależy od tego, czy trafiło się na genialną redaktorkę czy redaktora - odparł Sołtys. - Mam wrażenie, że ta rola jest ciągle niedoceniana. Redaktor nie napisze za nikogo książki, ale ma wielki wpływ na to, czy będzie ona udana. Ja trafiłem na Magdę Budzińską, wybitną redaktorkę. [...] Magda wie, że nawet jeśli coś się wysypało gramatycznie, ale melodia zdania to niesie, to trudno. Tylko głupi redaktor by to poprawił. W moim przypadku jest to relacja z pogranicza miłości i przyjaźni. Chodzi o emocjonalną relację tak mocną, że kłótnie są wybuchowe i mogą doprowadzić do zerwania. Ale świadczy to tylko o tym, że nam obojgu bardzo zależy - tłumaczył gość CK Zamek. - Odnoszę wrażenie, że polskie książki są za długie. Tam gdzie jest sześćset stron, mogłoby być czterysta. Trzeba skreślać, skreślać i jeszcze raz skreślać, jak powtarzał Babel - dodał.

Jeden z słuchaczy, dość sceptycznie nastawiony do całokształtu twórczości psiarza lecz bardzo pozytywnie względem zamieszczonego w "Tygodniku Powszechnym" opowiadania Dziczka, chciał usłyszeć nieco więcej na temat tego nietypowego, jak na Sołtysa, utworu.

- Jest to opowieść wigilijna, i, jak to zwykle opowieść wigilijna, obfituje w przemoc, bezsensowne śmierci i pozamałżeński seks - tłumaczył pisarz. - Jeśli ktoś zna Mikrotyki i Nieradość, widzi, że moje pisanie się zmieniło. Próbuję różnych rozwiązań. Mówiono o mnie, że jestem naturszczykiem, jak wczesny Himilsbach, który po prostu zapisuje to, co widzi: jakieś błahostki, historyjki, no i tyle. A ja chcę pokazać, że wszystko potrafię.

Kolejne z pytań dotyczyło stosunku gościa do autorskich interpretacji jego opowiadań.

- Żadna z tych książek nie jest już moja - zaznaczył Sołtys. - Każdy pisarz powinien sobie uświadomić, że kiedy oddaje książkę do druku, to już trudno - chcą, to czytają, co zrobisz. Mnie się zresztą podoba czytanie na głos, czytanie na głos jest też ważną częścią pracy nad książką. [...] Uważam, że prozę powinno się rytmizować, jednak czasem zauważam problem z "przeaktorzeniem", kiedy naprawdę wybitni aktorzy czytają literaturę. Czasem to za bardzo zagrane. Ludzie na co dzień tak nie mówią. Czasem to już przesada - stwierdził pisarz.

Relacja Jacek Adamiec

  • spotkanie z Pawłem Sołtysem wokół książki Nieradość, z cyklu Festiwal Fabuły - przedakcje
  • CK Zamek
  • 22.02

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020