Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Program w programie

Dla tych, którzy zdecydowali się przybyć do gmachu Teatru Wielkiego, ostatni weekend lutego rozpoczął się koncertem symfonicznym w wykonaniu orkiestry operowej. Za pulpitem stanął maestro Jerzy Wołosiuk - dyrygent współpracujący z kilkoma ważnymi teatrami w Polsce (od niedawna także z Operą Narodową w Warszawie). Piątkowy koncert był jednak pierwszym spotkaniem zespołu poznańskiego z maestro Wołosiukiem.

. - grafika artykułu
Magdalena Nowacka, fot. Teatr Wielki

Istotą programu koncertu okazała się właśnie... programowość. Prowadząca, Małgorzata Pawłowska, opowiadając o genezie powstania uwertury Egmont Ludwiga van Beethovena, którą rozpoczął się koncert, podkreśliła znaczenie emocjonalności dzieła Goethego o tym samym tytule - przeniesionej przez kompozytora na grunt muzyki. Kiedy Beethoven zaczynał pracę nad muzyką do dramatu, kończył komponowanie VI Symfonii F-dur Pastoralnej, uznawanej za pierwszą w historii muzyki symfonię programową. Programowa, czyli będąca muzycznym odzwierciedleniem pozamuzycznej inspiracji. Właśnie w twórczości Beethovena (szczególnie w jego uwerturach) muzykolodzy doszukują się zalążka formy, z której Ferenc Liszt później uczyni niezależną kompozycję zwaną poematem symfonicznym.

Chociaż idea programowości dotyczy tylko i wyłącznie muzyki instrumentalnej, to z twórczością wokalną łączy ją narracyjny charakter. Nie można także wyobrazić sobie opery bez śpiewu, dlatego po uwerturze Beethovena zabrzmiała jego scena i aria koncertowa Ah! Perfido. Charakter tego utworu jest silnie zakorzeniony w stylistyce Mozarta, a więc i w retoryce barokowej (wszak Mozart był gruntownie wyedukowany przez swojego ojca - świetnego znawcę muzyki tamtego czasu). Nie brak jednak w scenie i arii mocno skontrastowanych fragmentów i gwałtownych zmian charakterów zdradzających indywidualny styl Beethovena. Wykonująca partię wokalną Magdalena Nowacka, wprawdzie nie zdecydowała się na silnie dramatyczną interpretację, lecz jej występ można śmiało zaliczyć do bardzo udanych. Jej głos brzmiał bardzo dobrze w przestrzeni teatru - był czysty i swobodny. Z powodzeniem pokonała pułapki czyhające w głębi partytury (a jest ich sporo, szczególnie w końcowej części utworu).

Po kompozycjach Beethovena organizatorzy zdecydowali się zaprezentować utwór polski. Idąc po linii muzyki programowej, nie sposób pominąć Richarda Straussa, a od niego już tylko krok do twórczości Mieczysława Karłowicza. Jej znaczenie dla polskiej muzyki orkiestrowej można porównać do wpływu twórczości Beethovena na rozwój symfoniki. Karłowicz był jednym z pierwszych nadwiślańskich kompozytorów, którzy wynieśli jakość rodzimej symfoniki na poziom prawdziwie europejski. Niestety Karłowicz pozostaje mniej znany szerszej publiczności, dlatego każde wykonanie jego poematów symfonicznych jest na wagę złota. Szczegółowy program poematu Powracające fale op. 9 - który zabrzmiał tego wieczoru - pomimo kilku domniemanych źródeł oraz stworzonego przez Karłowicza opisu powstałego na potrzeby powtórnego wykonania w Warszawie w 1909 roku, pozostaje tajemnicą kompozytora.

Występ poznańskich muzyków był dobry i wyrównany. Być może fakt pierwszego spotkania dyrygenta z zespołem przyniósł pewną dozę ostrożności w wykonawstwie, lecz brzmieniowo  jakość orkiestry prezentuje bardzo dobry poziom. Szczególnie silne wrażenia zapewniały fragmenty utworów o dramatycznym nasyceniu i "operowym charakterze", jak na przykład finał uwertury Egmont. W końcu kto inny, jak nie orkiestra operowa ma wiedzieć w jaki sposób należy zbudować tego typu napięcie? Przepięknie brzmiały również "migotliwe" motywy pierwszych skrzypiec divisi (różne partie przewidziane dla skrzypków w jednej grupie - dają wrażenie delikatnego, ale misternie złożonego brzmienia), oraz solowe fragmenty rożku angielskiego w poemacie Karłowicza. Cennych informacji na temat programu koncertu dostarczyła słuchaczom prowadząca koncert Małgorzata Pawłowska. Zwięźle przedstawiła fakty dotyczące okoliczności powstawania poszczególnych dzieł, co w przypadku programowych kompozycji jest niezbędne do głębszego ich zrozumienia.

Pomysł, żeby orkiestra teatralna zmierzyła się z repertuarem symfonicznym jest ciekawy i niezwykle trafny. Wbrew pozorom repertuar operowy i symfoniczny różnią się od siebie dość mocno, dlatego wejście muzyków na nieco inny grunt z jednej strony pokazuje ich możliwości wykonawcze, a z drugiej dodaje doświadczenia, które zaowocują przy okazji wykonania spektakli operowych. Wielką wartością będą się cechowały podobne wydarzenia w przyszłości, być może nawet poza budynkiem opery (głęboka scena niestety pochłania część dźwięku). Warto zatem wypatrywać kolejnych propozycji Teatru, niezależnie od tego, czy celem występu będzie spektakl czy koncert symfoniczny.

Kamil Zofiński

  • koncert symfoniczny Beethoven/Karłowicz
  • dyrygent: Jerzy Wołosiuk
  • Teatr Wielki
  • 26.02

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021