Gdy Moniuszko przystąpił do komponowania Verbum nobile, był już na szczycie. Kilka lat wcześniej opuścił Wilno i zamieszkał w Warszawie, która w styczniu 1858 roku zachwyciła się czteroaktową wersją Halki. W tym samym roku zaproponowano mu stanowisko pierwszego dyrygenta w warszawskiej operze. Posadę objął w sierpniu, a tamtejsza scena miała stać się miejscem kolejnych prawykonań jego oper. Już we wrześniu pokazał światu Flisa, dwa lata później Hrabinę, a 1 stycznia 1861 roku jednoaktową operę komiczną Verbum nobile. Powstała ona do tekstu Jana Chęcińskiego. Librecisty, który miał stać się najczęściej współpracującym z Moniuszką autorem.
Jan Konstanty Chęciński był człowiekiem wielu talentów. Długo próbował sił jako aktor, by odnaleźć się jako reżyser w warszawskich teatrach. Uznanie zaskarbił sobie przemyślanym doborem repertuaru i wysoką jakością spektakli. Był dramatopisarzem i poetą, pisał także wiersze dla dzieci. Świetnie znał francuski i włoski, co wykorzystał do tłumaczenia librett na potrzeby warszawskiej opery. Robił to, jak podkreślała krytyka, z dużym wyczuciem i znajomością rzeczy. Człowiek teatru, poeta i operowy tłumacz w jednym, to znakomity materiał na librecistę, z czego skorzystał Moniuszko. Poznali się po warszawskiej premierze Halki, a po objęciu przez kompozytora stanowiska w Teatrze Wielkim musieli się niejednokrotnie spotkać we wspólnym miejscu pracy. Z czasem znajomość przerodziła się w przyjaźń, a mijanie się na korytarzach we współpracę. Choć pisanie librett było jedynie dodatkiem do działalności Chęcińskiego, to okazał się on znakomitym autorem i dał Moniuszce teksty Verbum nobile, Strasznego dworu, Parii i nieukończonej Beaty.
W Verbum nobile poznajemy miłosne perypetie Zuzi i Michała. W dzień jej imienin "gromada wieśniaków i wieśniaczek" śpiewa okolicznościową piosenkę. Myśli Zuzi biegną jednak w stronę tajemniczego Stacha, który ze swym sługą Bartłomiejem od niedawna przybywają w dworku. Stach, który już wkrótce okaże się... Michałem, miał wypadek podczas jazdy bryczką i młoda szlachcianka, świadek zdarzenia, zaopiekowała się rannym. Mają się, oczywiście, ku sobie, ale honor szlachecki nakazuje Stachowi porzucić Zuzię, gdy Pan Serwacy, jej ojciec, ujawnia sekret. Przed laty dał słowo - verbum nobile! - że Zuzia wyjdzie za mąż za syna Pana Marcina z Pakułowic. Ku udręce córki daje jeszcze drugą przysięgę: nigdy nie wyjdziesz za Stacha! Na łzy nie ma czasu, bo do dworku przyjeżdża Pan Marcin i zachwala przyszłego męża. Pan Serwacy studzi zapędy gościa do wyprawienia rychłego wesela, tłumacząc się afektami Zuzi. Gdy po chwili pojawia się Stach, Pan Marcin chce go bić, rozpoznaje w nim jednak... swojego syna Michała. Verbum nobile może się dopełnić, zakochane w sobie dzieci Serwacego i Marcina mogą brać ślub. Sprytna Zuzia rozwiązuje problem drugiego verbum nobile Pana Serwacego: miała nigdy nie poślubić Stacha, tymczasem Stach okazał się Michałem, a jego przysięga nie dotyczy... Nastaje więc radość, bo młodych czeka wesele.
Motyw szlacheckiej przysięgi zaczerpnął Chęciński ze sztuki Walerego Łozińskiego, która kilka lat wcześniej podbiła serca publiczności we Lwowie. Sprawnie nakreślił charaktery i wartką akcję. W Verbum nobile znajdziemy sprawdzone mechanizmy z włoskiej i francuskiej opery komicznej: ukrytą tożsamość, młodzieńcze nieposłuszeństwo, ciążącą nad bohaterami tajemnicę, humor słowny i sprytne rozwiązanie głównego problemu zwieńczone happy endem. Warszawska krytyka ciepło przyjęła premierę, a Moniuszko, gdy udał się do Paryża zabiegać o wykonanie tam swojej muzyki, proponował teatrom właśnie Verbum nobile. Niestety, do wykonania nad Sekwaną nie doszło.
11 października 1969 Verbum nobile zawędrowało na scenę Państwowej Opery im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu, czyli dzisiejszego Teatru Wielkiego. Był to rok pięćdziesięciolecia instytucji, a moniuszkowska premiera, zestawiona jednego wieczoru z Harnasiami Szymanowskiego, otwierała tydzień jubileuszowych obchodów. W uroczystości włączono też premierę Chowańszczyzny Musorgskiego (już następnego dnia!), wystawy i projekcję filmową w kinie Muza. Verbum nobile wyreżyserowała Danuta Baduszkowa, kierownictwo muzyczne objął ustępujący ze stanowiska dyrektora Opery Robert Satanowski. Śpiewali Andrzej Kizewetter (Pan Serwacy), Krystyna Pakulska (Zuzia), Albin Fechner (Pan Marcin), Jan Czekay (Stanisław) i Edward Kmiciewicz (Bartłomiej). Dla Polskich Nagrań Opera zarejestrowała dzieło w tym samym składzie z jednym wyjątkiem - Albina Fechnera na płycie zmienił Marian Kondella.
Dla interpretacji Satanowskiego największe znaczenie ma muzyczny kształt, co słychać już od początku uwertury. Wyróżnia ją dbałość o kontur frazy i umiarkowanie. Dyrygent pozwala sobie na odrobinę humoru, ale unika przesady. Nawet zawadiackie odzywki fletów stają się stopioną z resztą muzycznego krajobrazu ozdobą. Satanowski wiernie trzyma się tej koncepcji w dalszej części nagrania. Przemyślane kontury i powściągliwy dowcip nadają Verbum nobile nie znamiona komedii, a sielanki. Podziwiać można spójność jego muzycznej wizji i całościowe planowanie narracji: znakomitym suspensem wyróżnia się początek pierwszej sceny i przyłapanie Zuzi i Stanisława przez Serwacego w miłosnym duecie. Interpretacja Satanowskiego zdobyła uznanie recenzenta jubileuszowej premiery, który w Ruchu Muzycznym chwalił brak "zaromantyzowania" muzyki i jej klasyczną interpretację. Satanowski wykreował uroczą sarmacką sielankę, choć mi w tej interpretacji brakuje jednak odrobiny humoru.
Podobne wrażenie mam w stosunku do solistów. Nie każdemu z nich udało się stworzyć przekonującą, pogłębioną postać. Jednowymiarowy jest Bartłomiej, brakuje mu komediowego refleksu i energii, która ożywiłaby sztywno wykonane recytatywy. Pan Serwacy to niespieszny w słowie i czynach ojciec i sarmata. W swoim arioso-modlitwie o przyszłość córki jest pełen majestatu i powagi, w czym wydatnie pomaga mu Satanowski, podkreślając w orkiestrze dolne rejestry po słowach "[Boże] weź ją w opiekę swą, by ojciec miał spokojny zgon". Kontrastem dla niego jest energiczny Pan Marcin, dzięki czemu ich wspólna scena pod koniec opery zyskuje dynamikę. Najlepszą interpretacją i komediowym zacięciem popisał się Czekay. Z charakteru niefrasobliwy i młodzieńczo pewny siebie w recytatywach, znakomicie oddaje zauroczenie w Zuzi i zrozumienie dla stającej mu na drodze szlacheckiej przysięgi. W miłosnym duecie świetnie partneruje mu Pakulska, która umiejętnie oddaje nieśmiałość i zauroczenie. Równie dobrze wypada też w finale, w którym staje się rezolutną, pełnokrwistą bohaterką rodem z włoskich oper buffa. Znacznie mniej przekonująco wykonuje arię Jak tu ująć żal na wodze. Smutek Zuzanny, która traci ukochanego, nie jest głęboki, solistka nie czuje się komfortowo powstrzymując emocje. Wykonanie kojarzy mi się ze scenkami rodzajowymi na ozdobnej porcelanie. Smutek Zuzi jest portretowy, niezbyt głęboki. Ma jedynie kontrastować ogólny nastrój swojskiej opowiastki. To ujęcie negatywnych emocji sprawdza się jako krótkotrwała przeciwwaga w innych scenach, na przestrzeni całej arii nie przekonuje.
Niełatwo mi wyrobić sobie ostateczne zdanie o tej płycie. Podziwiam Satanowskiego za dbałość o całościowy kształt utworu i żelazną konsekwencję. Brakuje mi za to odrobiny dowcipu i komediowego pulsu. Nierówno wypadają soliści: w pewnych scenach iskrzy, a w innych gubi się tempo akcji i swoboda. Być może w poznańskim nagraniu za mało dla współczesnego słuchacza ikry, a może sielankowa sarmacka interpretacja już nie rezonuje. Ostatecznie muszę jednak tę płytę docenić. Jej walory są zbyt silne, by z powodu kilku mankamentów wrzucić ją w odmęty niepamięci.
Paweł Binek
- Stanisław Moniuszko, Verbum nobile
- wyd. Opera Poznańska im. Stanisława Moniuszki
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024