To muzyka szczególnej urody i niezwykłego klimatu, zmienna i różnorodna, a zarazem tworząca absolutnie spójną całość. Kolejną w swej dyskografii, niezwykle absorbującą I wciągającą podróż, proponuje nam Aquavoice, czyli jednoosobowy projekt Tadeusza Łuczejki. To następny rozdział jego fascynującej muzycznej układanki, pierwszy wydany nakładem oficyny Audio Cave. Odnajdujemy tu fascynujące elektroniczne pejzaże, które dla uproszczenia można opisać jako autorską wizję muzyki ambient. Tyle, że ów autor potrafi zrobić w swej twórczości tyle miejsca, że bez kłopotu mieszczą się w jego propozycji również głosy i brzmienia innych fantastycznych wykonawców.
Nowy krążek jest swego rodzaju rewersem albo dopełnieniem wydanej w ubiegłym troku płyty Waves (nagrania powstały zresztą podczas tych samych sesji), toteż gościnnie pojawiają się tu w pojedynczych utworach ci sami artyści: India Czajkowska, Wociech Jachna, Tadeusz Sudnik, Mikołaj Trzaska, a także Andrzej Stasiuk, który czyta fragmenty swojej prozy. Same znaczące osobowości. Znakomita płyta, obezwładniająca swym nastrojem i skłaniająca do kolejnych przesłuchań, podczas których odkrywamy w tych "chłodnych" (?) elektronicznych strukturach coraz to nowe muzyczne wątki, uwodzące, angażujące słuchacza. Łuczejko nie jest zainteresowany ekscentrycznością. Jego twórczość to raczej liryczna medytacja. Znakomita.
- Aquavoice, Flow (Audio Cave)
Mniej więcej przed dwoma laty pisałem o wielce obiecującym debiucie płytowym poznańskiego zespołu Unleashed Cooperation. Wielka to radość, gdy bez fałszywych gestów można stwierdzić, że drugi krążek jest jeszcze lepszy niż ów debiut. Grupa deklaruje, że ideą jej grania jest otwartość gatunkowa oraz wolność i nieskrępowanie muzycznej ekspresji. To rzeczywiście słychać. Mamy tu świetnie rozłożone akcenty, umiejętne balansowanie między umowną tradycją a nowoczesnością, co w efekcie przekłada się na oryginalny sposób traktowania muzycznej materii. Bo też, istotnie, co słychać już w otwierającym krążek String Theory (i dalszych utworach), artyści bezpretensjonalnie, ale i bez kompleksów odwojują się do polskiej jazzowej klasyki - niektóre rozwiązania wydają się (albo pozwalają słuchaczowi na takie skojarzenia) komedowskie albo "stańkowe". Członkowie kwintetu nie czynią tego jednak - by tak rzec - z sentymentalnych powodów, ale splatają je z nowoczesnym graniem, zerkając nawet momentami w stronę swobodnej improwizacji. A przy tym jest to wszystko własne, nieskłamane, wiarygodne. Saksofonista Krzysztof Kuśmierek, trębacz Patryk Rynkiewicz i ich partnerzy z pasją odkrywają swoje ścieżki. I do tego Anna Gadt. Od dawna sympatyzuję z jej śpiewaniem - wymykającym się oczywistościom. Tutaj znajduje ona (pojawiając się w czterech utworach) znakomitą przestrzeń i fantastycznych partnerów do opowiadania niebanalnych historii - we frapujących kompozycjach i improwizacjach. Polecam!
- Unleashed Cooperation, Trust (Multikulti Records)
Otrzymaliśmy kolejny tom "suczej" sagi Marii Pomianowskiej, w której suka biłgorajska znajduje się nie tylko w głównej, ale też tytułowej roli. Po The Voice of Suka czy pandemicznej Sukotherapy światło dzienne ujrzała niedawno, znów wspaniała płyta Dance of suka. Jej główną treść - poza spajającymi klamrą dwiema kompozycjami autorstwa Pomianowskiej - stanowią opracowania i interpretacje dawnych tańców, z okresu pomiędzy XIII a XVII wiekiem (zaczerpniętych z wielu źródeł, m.in. z tabulatury organowej Jana z Lublina, tabulatury gdańskiej, zbiorów Matthaeusa Waisseliusa i Wojciecha Długoraja). Liderka rozpisała je na zespół zrekonstruowanych staropolskich fideli kolanowych - i towarzyszących instrumentów. W fascynujący sposób ujawniają się w tym graniu ewidentne związki owych dawnych tańców z muzyką ludową, chłopską, tworząc jedyny w swym rodzaju dźwiękowy krajobraz.
Piękna to płyta. I przecież nie dlatego, że Pomianowska ma doskonale opanowany warsztat techniczny - to doskonale wiadomo od lat i jest to tylko jedna z okoliczności. Ważniejszy jest jej smak i gust, muzykalność i pomysł na zakomponowanie, zaaranżowanie i wykonanie całości. Bo też grająca tu na suce biłgorajskiej i mieleckiej oraz fideli płockiej liderka znajduje rewelacyjne wsparcie u Katarzyny Hulbój (wiolonczela, wspak) oraz u współtworzących rytmiczną podstawę Sebastiana Wypycha (kontranas), Arada Emamgholiego (daf) i Wojciecha Lubertowicza (bębny ramowe). Brzmią chwilami niczym jeden organizm, uwodząc, czarując i prowadząc słuchacza w niezwykły świat muzyki dawnej, etnicznej, swojej własnej.
- Maria Pomianowska, Dance of Suka (For Tune)
Niecodzienna to propozycja z kilku względów. Choćby dlatego, że całość - będąca zapisem spotkania trzech artystów wybitnych i bardzo niezależnych w swych poszukiwaniach - została opublikowana na trzech wydawnictwach, z których żadne nie powtarza zapisanej muzyki. Są to: krążek analogowy dziewięciocalowy (w formule epki), pełnowymiarowy winylowy (data premiery: połowa listopada 2024) oraz omawiana tu płyta CD. Wszystkie zarejestrowane zostały podczas jednego koncertu, w połowie marca tego roku, w słynnym krakowskim klubie Alchemia. Ten koncert zagrali artyści rzeczywiście znakomici, charyzmatyczni: dobrze znany w kraju saksofonista, czołowa postać sceny improwizowanej, a i kompozytor muzyki filmowej - Mikołaj Trzaska oraz sławetna norweska sekcja rytmiczna: Ingebrigt Haker Flaten (kontrabas) i Paal Nilssen-Love (perkusja). Dwaj ostatni znani choćby z legendarnych grup: Atomic, prowadzonego przez Matsa Gustafssona tria The Thing, współpracy z Kenem Vandermarkiem, Peterem Brotzmannem i wieloma innymi postaciami improwizowanego jazzu.
Krzyk saksofonu Trzaski brzmi momentami niczym wezwanie do pobudki - dziki, nieokiełznany, frenetyczny, a w tyle za saksofonistą nie pozostają dwaj pozostali muzycy, tworzący gęstą siatkę współbrzmień, co jakiś czas wysuwając się na pierwszy plan w swym rozwichrzonym, a zarazem doskonale precyzyjnym graniu. Świetna to płyta, prowadząca słuchacza w wysokie nieomal medytacyjne stany.
- Trzaska / Haker Flaten / Nilssen-Love, The Last Temple vol. 2 (Gusstaff Records)
Tomasz Janas
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024