Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

ENTER ENEA FESTIVAL. Harmonia jeziora

Enter Enea Festival już po raz trzynasty zachwyca świetnym doborem programu, organizacją, a wreszcie wspaniałą przestrzenią, w której dźwięki instrumentów przeplatają się w powietrzu z zaśpiewem ptaków. Trzeci dzień festiwalu łączył kilka muzycznych światów jazzu: od dialogu duetu pianistów: Makowicza i Możdżera, przez etnojazzowe brzmienia zespołu Cécile McLorin Salvant, aż po premierowe wykonanie utworu Rafała Zapały poświęconego Jezioru Strzeszyńskiemu.

Kobieta w okularach śpiewa do mirofonu. Ma na sobie kolorową kurtkę i pierścionek w kształcie kwiatu. - grafika artykułu
Cécile McLorin Salvant, fot. Grzegorz Dembiński

Wieczór rozpoczął się od kilku kompozycji wykonanych przez Adama Makowicza. Były to zarówno jego autorskie kompozycje, jak i popularne standardy jazzowe. Interpretacje artysty były łącznikiem pomiędzy tym co pamiętałam z jego dawnych płyt winylowych, a nową płytą Welcome back, Adam. Monumentalne fortepiany firmy Steinway wypełniły scenę, a przy jednym z nich po jakimś czasie pojawił się Leszek Możdżer, który wprowadził do recitalu Makowicza nową formę ekspresji. Choć - jak sami zauważyli - artyści, czują się dobrze w zupełnie innych stylistykach, ich wspólna gra była muzycznym dialogiem i wzajemnym dopełnieniem.

Etnojazz w odbiciu

Rzadko kiedy zdarzają się takie koncerty, że wokal artystki od pierwszych taktów sprawia, że na plecach pojawiają się ciarki. Cécile McLorin Salvant ze swoją trasą premierową MÉLUSINE zaczarowała publiczność każdym dźwiękiem i każdym słowem. Dzięki jej interpretacjom, nie było między nią a publicznością bariery językowej, a trzeba przy tym zaznaczyć, że wykonywała utwory w kilku językach: po francusku, oksytańsku, angielsku i kreolsku. Muszę przyznać, że nie bez przyczyny amerykańsko-francuska artystka o haitańskich korzeniach uznana jest za najlepszą współczesną wokalistkę dzisiejszej sceny jazzowej. Echo klasycznego wykształcenia, przeplecionego z bluesem i folkiem, stało się w jej przypadku fuzją różnorodności, która idealnie ze sobą współgrała, czyniąc z tego koncertu niezapomniane przeżyie.

Salvant, doskonale rezonująca w różnych rejestrach, zachwycała swoją techniką, ale też interpretacjami. Na uwagę zasługuje także gra perkusisty na instrumentach etnicznych, idealnie dopełniającą etno stylistykę wokalistki. Uniwersalizm języka muzycznego, będącego zlepkiem kilku kultur muzycznych, zachwycał publiczność zmiennością nastrojów: od wzruszających, pełnych pasji i charyzmy ballad, przez bezkresne improwizacje, aż po nonszalancki afro-jazz. W tym momencie nie sposób nie zgodzić się z cytatem Leszka Możdżera, widniejącym na stronie głównej festiwalu: "Tu po trawie chodzi się na palcach, by nie przeszkadzać pięknie zasłuchanym w muzyce".

Pieśń o jeziorze

Zwieńczeniem wieczoru było wykonanie utworu Rafała Zapały, skomponowanego specjalnie z okazji trzynastej edycji festiwalu. The Lake Has a Masterplan (Pharoah Sanders Tribute) zgromadził poznańskich artystów, począwszy od jazzmanów z zespołu Kwaśny deszcz (Kacper Krupa - saksofon, Piotr Cienkowski - kontrabas, Stanisław Aleksandrowicz - perkusja), aż po reprezentantki muzyki tradycyjnej: Malwinę Paszek (śpiew), Oliwię Abravesh (śpiew, elektronika), Ulyanę Toberę (śpiew), kończąc na kompozytorze: Rafale Zapale (fortepian, philicorda el. Piano, retro syntezatory).

To nie pierwszy projekt Rafała Zapały, w którym sięga on zarówno po elektronikę, jak i śpiew biały. I choć przez moment brakowało mi w tej kompozycji większej  dynamiki, później uświadomiłam sobie, że ta narracja to opowieść o jeziorze, które pełne spokoju wysłuchuje opowieści nie tylko publiczności festiwalu, lecz także wielu pokoleń poznaniaków. Fenomenalna improwizacja jazzbandu przeplatała się z kojącym, momentami transowym śpiewem białym. Te naturalne przepływy muzyczne idealnie współgrały z okolicą jeziora, któremu zostały zadedykowane.

Trzeba jednak przyznać, że w całej tej narracji prym wiodło trio Kwaśny deszcz, idealnie ze sobą zgrane i dialogujące, bazujące na harmonii jeziora, gdzie wszystko ma swój czas i swoje miejsce. Nie zabrakło też haseł ekologicznych zawartych w tekstach śpiewanych przez wokalistki. Zwieńczeniem premierowego utworu były elementy medytacji mające w sobie elementy muzyki sakralnej. Zwracały uwagę na to co najcenniejsze wokół nas - naturę.

Muszę przyznać, że kolejny rok zachwyca mnie przestrzeń koncertowa jeziora Strzeszyńskiego, a także wyobraźnia muzyczna organizatorów, którzy do współpracy zapraszają nie tylko ikony muzyki jazzowej, lecz także poznańskich artystów, udowadniając tym samym, że Poznań chętnie i z zaangażowaniem słucha jazzu. Choć w ciągu najbliższych tygodni miasto wypełni festiwalowa mozaika, muszę przyznać że to właśnie Enter Enea Festival wciąż podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej. Prócz wspaniałych artystów i cudownej scenerii to publiczność festiwalu jest tu najbardziej wyjątkowa - niezwykle wnikliwie słuchająca i żywiołowo reagująca na to co każdego roku dzieje się na tej niezwykłej scenie.

Katarzyna Nowicka-Rynkiewicz

  • Enter Enea Festival
  • Jezioro Strzeszyńskie
  • 6.06

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023