Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Czuła melancholia

Zapoznając się z dostępnymi w internecie nagraniami João de Sousy, dość dobrze osłuchałam się z jego głosem i aranżacjami rozpisanymi najczęściej na skład czteroosobowy (gitara akustyczna, gitara basowa, perkusja, instrumenty klawiszowe). Byłam ciekawa, jak zabrzmią one w wydaniu solowym i czy wydanie to bardziej zachwyci, czy jednak rozczaruje?

. - grafika artykułu
João De Sousa, fot. Grzegorz Dembiński

Odpowiedź przyszła szybciej, niż można by się tego spodziewać. João zaczął od ballad, które momentalnie roztoczyły nad urzeczoną widownią atmosferę błogości. Pierwsza z nich pochodziła z debiutanckiej płyty, druga z albumu Furacao. Trzecim utworem było dostępne na jego oficjalnym kanale YouTube Mais um, zrealizowane we wspomnianym powyżej, czteroosobowym składzie. I choć w Ogrodzie Szeląg João mierzył się z nim całkiem sam, jego wykonaniu absolutnie niczego nie brakowało. Ten bardzo rytmiczny, energetyczny utwór, będący kombinacją wariacji na temat czterech akordów z mocną linią basową i melorecytacją został zaśpiewany i zagrany tak, że nawet krótka przerwa na dostrojenie gitary nie popsuła efektu (trudno mi zresztą wyobrazić sobie jakąkolwiek przeszkodę, której artysta nie ograłby swoją konferansjerką). Do tego naprawdę ciekawe jazzowe rozwiązania, koloryt brzmienia, zróżnicowana dynamika - bajka.

Niemalże wszystkie piosenki śpiewane były po portugalsku. Ten niesamowity język w połączeniu z fado (portugalskim bluesem, o którym wspominałam w zapowiedzi, a który jest jednym ze źródeł inspiracji artysty), jazzowymi naleciałościami i lekkością, z którą João porusza się po swoich kompozycjach, brzmiał naprawdę wyjątkowo. Jak zaklęcie, składające się z odgłosu szelestów stron starej książki albo piasku przesypywanego z ręki do ręki, przy akompaniamencie szumu morza i wiatru. Nie trzeba było zatem rozumieć słów, by móc w pełni doświadczać i doświadczyć tego, co Sousa postanowił nam zaproponować.

Często jednak artysta w kilku słowach przybliżał nam motyw historii, którą będzie wykonywał, i tak było w przypadku utworu z płyty Ideały. Nosił tytuł Marzenie i opowiadał o czasie, w którym po przeprowadzce do Warszawy, João zmuszony był na nowo uporządkować swoje priorytety i marzenia. Z uśmiechem wspomniał także, że jedno z nich się spełniło - tworzy, koncertuje i sprawia mu to ogromną satysfakcję, co zresztą czuć było przez cały wieczór. W Marzeniu główna linia melodyczna wędrowała między instrumentem a głosem, a melodyjne, improwizowane wokalizy stanowiły subtelne tło dla gitary, której przypadła w udziale dość wymagająca technicznie partia. Druga część utworu w znacznej mierze oparta już była na improwizacji, w której João sprawdził się doskonale, serwując nam piękne i niebanalne rozwiązania. Nie potknął się w żadnym ze swoich pochodów, swobodnie korzystając ze skal i ich muzycznego potencjału.

W dalszej części koncertu usłyszeliśmy między innymi utwór Była pogoda autorstwa Krzysztofa Komedy, brazylijską sambę z lat 30., w której po portugalskich zwrotkach nastąpiły zwrotki "niby" polskie, bawiące swoim absurdem całą widownię. João zaprezentował nam nie tylko utwory z wydanych dotychczas płyt, ale także utwór zapowiadający projekt, który być może również przeistoczy się w album. Była to piosenka znana z repertuaru Hanki Ordonówny, Na pierwszy znak. Z klasyków nad klasykami nie zabrakło również miejsca dla Besame mucho i Miłość Ci wszystko wybaczy. Na bis, Sousa poczęstował nas utworem fado z połowy lat 50., którego przesłanie przypomina nam znaczenie bezcennej wolności.

Talent João w połączeniu z jego południową charyzmą i wdziękiem, stworzyły zestaw idealnie komponujący się z letnim wieczorem i kameralną sceną umiejscowioną w samym środku gwarnego Ogrodu Szeląg. Takich wydarzeń nam trzeba!

Marta Szostak

  • João de Sousa w ramach cyklu Solo na Szelągu
  • Ogród Szeląg
  • 22.07

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022