Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Beethoven i Baird w mistrzowskim wydaniu

- Spodziewam się również, że młodzi ludzie podejdą do pracy i do muzyki z entuzjazmem. [...] Dlatego praca z orkiestrą młodzieżową może dać dyrygentowi bardzo dużo satysfakcji - mówi maestro Antoni Wit*, światowej sławy dyrygent, który w czwartek 25 lutego poprowadzi koncert orkiestry poznańskiej Akademii Muzycznej.

. - grafika artykułu
Antoni Wit, fot. Juliusz Multarzyński

W nadchodzącym tygodniu Poznań będzie mieć niewątpliwą przyjemność gościć Pana jako dyrygenta czwartkowego koncertu symfonicznego. Orkiestrą, którą Pan poprowadzi będzie Orkiestra Symfoniczna Akademii Muzycznej im. I.J. Paderewskiego złożona ze studentów tej uczelni. Jakie oczekiwania ma doświadczony dyrygent w związku z pracą z muzykami zaczynającymi swoją działalność artystyczną?

Niezbyt często zdarza mi się pracować z orkiestrami akademickimi, chociaż pracowałem ze studentami w Krakowie, Katowicach i Warszawie, ale też w Hiszpanii, Ameryce i Korei. Moje oczekiwania są takie, że muzycy przyjdą przygotowani na próbę. Co to znaczy? Utwory orkiestrowe to nie jest repertuar, który studenci zwykli grać na swoich zajęciach. Indywidualnie wykonują całkiem inne rzeczy. Oczekuję, że muzycy nie tylko przeczytają nuty utworów do przygotowania podczas prób, ale że popracują nad tym materiałem razem ze swoimi pedagogami. Nauczyciele instrumentów będą mniej więcej wiedzieli jakie oczekiwania względem tempa czy artykulacji może mieć dyrygent.

Rozmawiałem z panem Jakubem Chrenowiczem (kiedyś był moim asystentem, dziś to bardzo zdolny młody dyrygent), który jest zatrudniony w Akademii i jest odpowiedzialny za ogólną pracę orkiestry. Zapewnił mnie, że mogę być spokojny, bo studenci przyjdą na próbę przygotowani w taki właśnie sposób. Spodziewam się również, że młodzi ludzie podejdą do pracy i do muzyki z entuzjazmem. Wynika to z faktu, że utwory te będą grać z pewnością po raz pierwszy. Jest to zupełnie inna sytuacja niż wykonywanie utworów z zawodowymi orkiestrami. Wielu muzyków pracujących w takich orkiestrach grało VII Symfonię Beethovena pięć, dziesięć, a może i dwadzieścia razy. Trudno zatem oczekiwać od nich takiego entuzjazmu. Jestem przekonany, że młodzież podejdzie z dużym zapałem zarówno do tego zadania, jak i do muzyki. Dlatego praca z orkiestrą młodzieżową może dać dyrygentowi bardzo dużo satysfakcji.

W trakcie swojej kariery miał Pan możliwość pracy z wielkimi muzykami takimi jak Henryk Czyż, Krzysztof Penderecki, Nadia Boulanger czy Herbert von Karajan. Dlaczego tak ważne jest, aby młodzi artyści mieli kontakt z wielkimi osobowościami swoich dziedzin?

Powiedziałbym, że to jest ważne nie tylko dla młodych ludzi. Kontakt z osobowościami jest ważny dla wszystkich artystów. Wymienił Pan kilka osób, z którymi byłem w bliskim kontakcie, bo byłem asystentem Herberta von Karajana, ale byłem też asystentem Witolda Rowickiego, czy w mniejszym stopniu asystowałem wielu wybitnym dyrygentom jak na przykład Bernsteinowi. Obserwując pracę takich ludzi można się niezwykle dużo nauczyć. Każdy wielki artysta, nie tylko dyrygent, jest osobowością i przy pewnej umiejętności można wiele wynieść ze spotkań z nimi.

Na czym w głównej mierze opiera się praca mistrzów z młodymi ludźmi czy z ludźmi, który nie mają jeszcze dużego doświadczenia artystycznego?

Jako że takim osobom brakuje jeszcze doświadczenia, to ja muszę im pewne rozwiązania zaproponować, co im niejako pozwoli takowe nabyć. Często są to rzeczy bardzo praktyczne. Na przykład mogę poprosić skrzypków, aby pewne fragmenty utworu grali końcem smyczka, albo w innym miejscu zagrać na strunie G. Mogę też poprosić, żeby instrumenty dęte zaakcentowały każdą nutę w przebiegu, natychmiast ją wyciszając. To są tego typu rzeczy, których zazwyczaj nie musiałbym mówić pracując z orkiestrą zawodową, ponieważ jej muzycy na ogół już o tym wiedzą. Dla młodych ludzi natomiast w wielu miejscach może być to coś nowego. Tym różni się praca z zespołem młodym od pracy z zespołem doświadczonym.

Sporą część czwartkowego koncertu wypełni muzyka Ludwiga van Beethovena. Usłyszymy jego VII Symfonię A-dur oraz arię koncertową Ah! Perfido op. 65. Oprócz nich zabrzmią Cztery sonety miłosne do słów Szekspira Tadeusza Bairda, czyli kompozycja dwudziestowieczna o archaizującej stylistyce. Z czego wynika takie zestawienie programu koncertu?

Ten koncert miał się pierwotnie odbyć w kwietniu zeszłego roku. Niestety pierwsza fala pandemii wymusiła jego przełożenie. Program miał wyglądać inaczej - miał zawierać IV Symfonię Schumanna. Ma ona przewidziany większy skład orkiestry. W związku z pandemią trzeba było wybrać program pozwalający na wprowadzenie mniejszej liczby muzyków na estradę, ale bez uszczerbku dla efektu brzmieniowego dzieła. Z tego powodu zdecydowałem się na jedną z najważniejszych symfonii Beethovena, w której liczba muzyków jest znacznie mniejsza.

Jeśli chodzi o arię, to większego znaczenia nie miał fakt, że jest to kolejna kompozycja Beethovena. Słuszną propozycją uczelni była chęć zaprezentowania jej znakomitych pedagogów jako solistów. Pani Barbara Kubiak jest świetną śpiewaczką, z którą wielokrotnie występowałem. Ma w repertuarze przede wszystkim utwory operowe, ale również arie koncertowe. Zdecydowałem się na arię Ah! Perfido, ponieważ aria koncertowa lepiej pasuje do symfonicznego charakteru wydarzenia, a jej aparat wykonawczy nie jest tak duży jak w przypadku muzyki operowej. Nieprzypadkowo więc w ostatecznym programie znalazły się: planowana od początku aria Beethovena oraz symfonia jego autorstwa zastępujące pierwotnie zamierzoną symfonię Schumanna. Drugim solistą będzie znakomity śpiewak Jarosław Bręk. Z nim również miałem przyjemność występować wiele razy. W tym przypadku wybrałem utwór polski na niewielką obsadę instrumentalną, który będzie bardzo dobrze pasować do tego programu.

W latach siedemdziesiątych pełnił Pan funkcję dyrygenta Orkiestry Filharmonii Poznańskiej. Czy ma Pan jakieś szczególne wspomnienia związane z działalnością w naszym mieście?

Mam bardzo dużo wspomnień i nie sposób o nich wszystkich teraz opowiedzieć. To było pięćdziesiąt lat temu. Ja nie tylko pracowałem w Poznaniu, ale też byłem poznaniakiem. Mieszkałem przy ulicy Cienistej na Ogrodach, gdzie wynajmowałem pokój. W tym czasie rektorem uczelni muzycznej był profesor Stuligrosz. Bardzo miło wspominam, jak profesor zaprosił mnie na rozmowę i zaproponował, żebym rozpoczął pracę na Akademii. Wówczas nie bardzo uważałem, że praca pedagogiczna byłaby dla mnie dobra. Podziękowałem panu rektorowi za tę propozycję. Wtedy też zyskałem możliwość bywania na jego próbach z chórem Poznańskie Słowiki. Byłem pod ogromnym wrażeniem! To była niezwykła osobowość i jestem szczęśliwy, że miałem możliwość go obserwować przy pracy!

Środowisko muzyczne Poznania było silne. Znałem dobrze panią profesor Kaliszewską (skrzypaczkę) i pana profesora Dąbrowskiego (kompozytora). Recenzję mojego pierwszego koncertu w Poznaniu napisał Nowowiejski, syn kompozytora Feliksa Nowowiejskiego, co było to dla mnie niezwykle miłe, tym bardziej, że sama recenzja była bardzo sympatyczna. Trzy lata mojej pracy w Poznaniu to był okres, kiedy nauczyłem się wielu rzeczy. Miałem funkcję stałego dyrygenta, co umożliwiło mi z jednej strony ciągłą pracę z orkiestrą, a z drugiej strony obserwowanie, w jaki sposób działa ten organizm oraz jak kierownik i dyrektorzy orkiestry rozwiązują pewne jego problemy. Ta wiedza bardzo mi się przydała w późniejszych latach, kiedy kierowałem różnymi orkiestrami w Bydgoszczy, Krakowie, Katowicach i w końcu w Warszawie.

Mój pobyt w Poznaniu wspominam bardzo dobrze. Byłem wychowany w Krakowie, a potem pracowałem w Warszawie. Czułem jednak, że w Poznaniu panowała odmienna atmosfera. Był tu swego rodzaju lokalny patriotyzm - ludzie starali się, aby wszystko było lepsze, chociażby w kwestii organizacji. Uważam, że to niezwykle sympatyczny rys charakteryzujący społeczność poznańską. To naprawdę niewielki fragment moich wspomnień z Poznania, ale to jest bardzo miły temat na który mógłbym jeszcze długo mówić. W maju tego roku ukaże się książka z moimi wspomnieniami. Znajdzie się w niej cały rozdział poświęcony Poznaniowi, gdzie w znacznie większej mierze opiszę doświadczenia, które były moim udziałem.

Rozmawiał Kamil Zofiński

*Antoni Wit - Dyrygent honorowy Filharmonii Krakowskiej. W latach 2013-2018 dyrektor artystyczny Orquesta Sinfónica de Navarra w Pampelunie. Wcześniej kierował zespołami: Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy, Orkiestry i Chóru Polskiego Radia i Telewizji w Krakowie, Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach (17 lat), Orquesta Filarmónica de Gran Canaria. W latach 2002-2013 pełnił funkcję dyrektora naczelnego i artystycznego Filharmonii Narodowej w Warszawie. Występował niemal we wszystkich ośrodkach muzycznych Europy, Azji, Australii i obu Ameryk. Dorobek fonograficzny artysty zawiera ponad 200 płyt, które otrzymały liczne nagrody. Znajdują się na nich dzieła najwybitniejszych polskich kompozytorów, jak również utwory literatury światowej. Dyrygent należy do nielicznego grona artystów na świecie, których płyty sprzedano w łącznym nakładzie ponad sześciu milionów egzemplarzy.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021