Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Jamajskie serce Warszawy

Pewnych zespołów nie trzeba przedstawiać - wystarczy już kilka pierwszych taktów i wszystko staje się jasne. Warszawskie Vavamuffin wraca do gry i przywozi ze sobą to, za czym wielu tęskniło - pulsujące basy, energetyczną nawijkę i koncertową euforię, której nie da się podrobić. Po latach wydawniczej ciszy, wreszcie z nowym albumem "Fly High-Fi!" (2025) na pokładzie, zespół rusza w trasę przypominając, że reggae to nie tylko dźwięk - to postawa, wspólnota, rytuał. Jeśli jeszcze nie doświadczyłeś koncertu Vavamuffin - teraz jest najlepszy moment.

Trzech mężczyzn stoi na tle szarej, kamiennej ściany, spoglądają w dół. - grafika artykułu
Vavamuffin, fot. materiały prasowe

Siekierki to nie jest miejsce, które trafia na pocztówki z Warszawy. To nie Pałac Kultury, nie modna Praga, ani śródmiejskie elegancje. To dzielnica, gdzie wczesnym rankiem mgła unosi się nad Jeziorkiem Czerniakowskim, a w tle słychać syczenie elektrociepłowni. I właśnie tam, w lutym 2003 roku, narodził się jeden z najważniejszych fenomenów współczesnej polskiej muzyki reggae - Vavamuffin. Zespół, który od początku grał nie tylko na instrumentach - grał na kodach kulturowych, na wspomnieniach z dzieciństwa, na miejskich legendach. Grał na tym, co w nas najbardziej pierwotne - potrzebie wspólnoty i rytmu. Jego nazwa to nie przypadkowa zbitka - raggamuffin i Vava - ale żywe połączenie jamajskiej nawijki i warszawskiego betonu. Dla niektórych Vavamuffin to przede wszystkim bas, który wibruje gdzieś pod mostkiem. Dla innych - słowa Pablopavo, Gorga i Reggaeneratora, które jak w dobrym hip-hopie potrafią mówić o codzienności bez patosu, ale z siłą, która trafia w punkt. A jeszcze dla innych - to koncert, który kończy się za późno, za głośno, ale zawsze z sercem większym niż klub, w którym grają. No i przeboje - "Malinowa Mamba", "Hooligan Rootz", "Jah jest prezydentem" i wiele innych.

Vavamuffin to zespół, który zawsze rozumiał, że dobra muzyka nie zna granic, dlatego na ich płytach roots reggae przechodzi w dub, dancehall flirtuje z funkiem, a wszystko spina żywa, niemal plemienna energia. Ale to nie tylko taneczny puls. To również przestrzeń dla tekstów, które mają swoją wagę - czasem społeczną, czasem osobistą, ale nigdy przypadkową. Nieprzypadkowo mówi się, że kto raz ich zobaczył na żywo, ten wraca. I wraca. I wraca...

Nowy album "Fly High-Fi!" (2025) to rodzaj oddechu po latach milczenia. Materiał powstawał w Orelcu i Warszawie przez sześć lat - w rytmie dalekim od pośpiechu, za to bliskim prawdzie. W brzmieniu - krok w stronę klasycznego roots, ale nie ma tu mowy o skostnieniu. Są też momenty, które przypominają, że dancehall i dub to nadal ich żywioły. Słucha się tego albumu jak zapisu podróży - nie tylko geograficznej, ale też duchowej. Od warszawskich blokowisk po etiopskie zaułki, przez koncertowe świątynie i nocne autobusy. Na Fly High-Fi! słychać wiele języków: polski, hiszpański, warszawski slang wymieszany z jamajskim pidżynem.

I właśnie dlatego tak mocno wybrzmiewa "Szaman" - singiel promujący, który pojawił się w sieci już w kwietniu zeszłego roku. Przypomina wezwanie - do bycia sobą, do szukania mocy we wspólnym rytmie. Do tego, by tańczyć nawet wtedy, gdy świat podpowiada, by usiąść. W jednym z ostatnich wywiadów - pół żartem, pół serio - chłopaki powiedzieli: "Kto nie tańczy, ten z policji". I wiecie co? Trudno się z tym nie zgodzić. Oni nie mówią ci, jak masz żyć - ale grają tak, że na chwilę przypominasz sobie, kim naprawdę jesteś.

Sebastian Gabryel

  • Vavamuffin
  • 30.04, g. 19
  • CK Zamek
  • bilety: 89-119 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025