Pisarz od serca
 
"Gdy mojemu tacie umarła mama, miał trzydzieści siedem lat. Gdy umarła moja, miałem trzydzieści siedem lat. Gdy tata miał pięćdziesiąt osiem lat, przebył udar, ja w tym wieku miałem zawał. Tata umarł, gdy miał siedemdziesiąt siedem lat, czy to znaczy, że ja też umrę w tym wieku?" - pyta pisarz w ustępie, w którym próby matematycznego opisu świata mieszają się z numerologią. Gdy jednak ten trzęsie się w posadach, potrzeba jakichś nienaruszalnych fundamentów - niech to będą i te złowróżbne liczby.
U Grynberga głębokie refleksje dotyczące istnienia i znikania mieszają się z realistycznymi, często dosadnymi, niekiedy i po części komicznymi opisami szpitalnej rzeczywistości. Narrator, hospitalizowany po zawale, opowiada o swojej nowej codzienności - pobudce o czwartej, salowych i pielęgniarkach, wstydliwej toalecie pacjentów kryjących się za parawanami. "To są idealne sceny, by opowiadać o godności i wzajemnym szacunku" - pisze. "Jak pod kołdrą ściągnąć spodnie i umyć się tak, by nie zamoczyć pościeli?" - pyta retorycznie. Trzeba się spieszyć, bo zaraz pojawi się orszak z jaśnie panującym ordynatorem na czele. Choć niektórzy mówią na to po prostu "obchód".
"Właśnie na tym oddziale reanimacyjnym już pierwszego dnia zrozumiałem, że można płakać ze szczęścia. Że się żyje, że można się jeszcze spotkać z tymi, których się kocha. Że się leży w białej pościeli, że maszyna do mierzenia ciśnienia co godzinę tak czule ściska przedramię, że wydaje mi się, jakby to Juno mnie przytulała. Że pięknie się zapalają jarzeniówki o czwartej rano. Że szpitalny chleb ma wspaniały smak, a szpitalna flanelowa piżama z rozpinaną górą to szczyt elegancji" - pisze dalej.
"Rok, w którym nie umarłem", to książka o życiu i umieraniu, a przede wszystkim prawie-umieraniu. O przewartościowaniu, którego narrator doświadcza w obliczu zawału. Co warto podkreślić, to pierwsze tak intymne spotkanie z Grynbergiem, ponieważ prawie na pewno (w prozie pewnie zawsze istnieje ryzyko pułapki biograficznej) opowiadającym jest sam pisarz. Grynberg ma świadomość, że jesteśmy tu "tylko przejazdem". Że zostanie z nas tylko jakiś pył, którym pożywią się robaki. Mimo to świadomość, że nie zobaczy się już bliskich, jest porażająca.
A przecież pisarz od najmłodszych lat żył w cieniu śmierci, śmierć był w jego domu wszechobecna, i to nie ze względu na odejście bliskich. Dorastał wśród Ocalonych. Gdy był małym chłopcem, żył w przekonaniu, że pewnie też wkrótce umrze, ponieważ trafi do obozu jak wszyscy. Śmierć, w wymiarze zarówno indywidualnym, jak i masowym, nie opuszczała go wtedy, gdy został literatem. W 2018 roku wydał przecież "Ocalonych z XX wieku", czyli wspomnienia ostatnich żyjących jeszcze więźniów Auschwitz. Trzy lata później - "Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne", a więc zbiór ponad dwudziestu rozmów z dziećmi osadzonych, którzy przetrwali. Zdarzenia opisane w najnowszej książce uświadomiły go jednak, że gdy umierasz, Holokaust, wojna i wszelkie zbrodnie świata tracą znaczenie. Jest tylko osobisty ból, lęk i smutek. Ze zgrozą z czasem uświadomił sobie, że całe to umieranie okazało się przy okazji pasjonującym, unikalnym doświadczeniem. Leżąc na operacyjnym stole, mógł spojrzeć na całe swoje życie z zewnątrz.
Wszystkich tych, którzy liczą na to, że podczas poniedziałkowego spotkania z autorem będę mieli okazję opowiedzieć o swoich przygodach kardiologicznych, musimy rozczarować. U Stawiszyńskiego Grynberg tłumaczył, że o ile choroby serca bardzo go interesują, to tylko jego własne. "Ile pan ma stentów? Dwa? Ja mam cztery". "Rozcinali panu mostek? Niestety nie". To wszystko go nudzi. Otwarty jest jednak na głębsze ujęcia problemu, które kierują nas w stronę tego, co w doświadczeniu granicznych wspólne dla wszystkich. Układ krwionośny to przecież niezwykle inkluzywny temat do rozmów - każdy ma serce. No, prawie każdy.
Mikołaj Grynberg urodził się w roku 1966 w Warszawie. Jest pisarzem, fotografem i artystą. Za zbiór opowiadań "Rejwach" z roku 2018 oraz książkę "Jezus umarł w Polsce" z roku 2024 otrzymał nominacje do Nike. Uważa, że dzięki zawałowi napisał najłagodniejszą książkę w swojej karierze. Nie wyklucza, że kiedyś napisze "Zawał 2" albo "Kolejny rok, w którym nie umarłem".
Jacek Adamiec
- Spotkanie z Mikołajem Grynbergiem wokół książki "Rok, w którym nie umarłem"
- 3.11, g. 18
- Concordia Design, Sala Luna
- wstęp: bezpłatne wejściówki
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025
Zobacz również
 
Salon Ilustratorów 2026 - nabór prac
 
Pamiętajmy o tych, którzy odeszli
 
Po nitce do kłębka
