Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

ZAPISKI Z LAMUSA. Kiedy gwiazda pisze

Pisarstwo zaczyna pociągać na jakimś etapie życia wielu aktorów, śpiewaków, innych artystów niezwiązanych w sposób bezpośredni z literaturą oraz postaci ze świata szeroko pojętych mediów. Księgarniane półki uginają się więc od książek autorów znanych wcześniej z całkiem innych dokonań. Czy to źle, czy to dobrze? I jakie są motywacje tych początkujących pisarzy czy też okoliczności wkroczenia na nieznany grunt?

Mężczyzna i kobieta siedza na ławce. Spoglądają na siebie. Mężczyzna ma na głowie kaszkiet, śmieje się. Kobieta nosi sukienkę w kratkę. - grafika artykułu
Zofia Jaroszyńska i Mariusz Maszyński w przedstawieniu "Tak a nie inaczej" w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, 1933, fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

"W Teatrze Polskim praca wre. Stuk młotków, błyski reflektorów, szelest przesuwanych dekoracyj łączy się z donośnym głosem reżysera. W tym zgiełku prac przygotowawczych do nowej premjery komediowej «Tak a nie inaczej», udaje nam się przechwycić bohatera dzisiejszego wieczoru, autora i aktora w jednej osobie, słowem samego Marjusza Maszyńskiego. Arcyrasowy komik, o cudownem zharmonizowaniu gestu i mimiki, zwierza nam się z początków swojej karjery literackiej"* - tak brzmi zapowiedź wywiadu, który "kj" przeprowadził z artystą pod koniec maja 1933 roku, a który opublikowany został na łamach "Nowego Kuriera" pt. Zobaczyłem niebo i słońce... (nr 122/1933). Rozmowa rzeczywiście pozwala poznać początki pisarskich poczynań Maszyńskiego. Te natomiast napawają nadzieją - zacząć można w momencie dowolnym i praktycznie zawsze. Do tego - nagle, niejako przez przypadek lub w okolicznościach, które niespodziewanie poruszają jakąś dotąd uśpioną wenę.

W przypadku Maszyńskiego zaczęło się tak: "Zacząłem pisać przed czterema laty. Jak to się stało? Ja mam wrażenie, że do tego przyczyniła się głównie zmiana mieszkania. Niech pan redaktor się nie śmieje. Naprawdę. Całe życie mieszkałem w śródmieściu, w typowych wielkomiejskich kamienicach, mając przed oknem rynnę, albo kawał muru i stało się, że nakoniec miałem możność zamieszkać prawie poza miastem, w dzielnicy ogrodowej. Z przed okna zniknęła rynna i wreszcie zobaczyłem kawał nieba i słońca. A jeżeli dodam że nie słychać tam ani samochodów, ani tramwajów, ale panuje wiejska cisza, to powiedzenie moje, że zmiana mieszkania zmusiła mnie do pisania, staje się zrozumiałą...".

W ten oto sposób czytelnicy dostali świadectwo tego, jak ważne dla uaktywnienia się nieznanych pokładów kreatywności jest otoczenie i wyrwanie z nieznośnej rutyny. Czym jednak Maszyński zajmował się wcześniej? "Zanim zostałem autorem, byłem aktorem, przed tem jeszcze malarzem - w tym charakterze pracowałem w Muzeum Narodowem - przedtem jeszcze architektem" - odpowiada zapytany. Trzeba przyznać, że ta wielość całkiem życiowych ról robi wrażenie. Jeden człowiek, a tyle talentów lub chociaż chęci do tego, by spróbować swoich sił w sztukach wszelakich. Z wyjątkiem muzyki, jak zaznaczył ten wszechstronny artysta, bo chociaż pociągała go ona najbardziej i stawiana była przez niego najwyżej, pozostawała dla niego niedostępna, bo zwyczajnie nie nauczył się grać na żadnym instrumencie. Nie we wszystkim można w końcu być dobrym. A jakiś wyjątek od reguły to całkiem naturalna sprawa.

Rozmowa zeszła ostatecznie na wątek główny, czyli literacki. Dziennikarz nie mógł nie zapytać o dorobek Maszyńskiego. A dorobek ten składał się w owym czasie z trzech komedii o tytułach: Koniec i początek, Katastrofa i Tak - a nie inaczej. To właśnie ta ostatnia stała się pretekstem do wywiadu. Wspomniane przygotowania związane były z wystawieniem Tak - a nie inaczej na deskach poznańskiego Teatru Polskiego. Wśród ważnych i wymienionych przez autora dzieł pojawił się również scenariusz filmu Każdemu wolno kochać, który napisał we współpracy z bratem - Julianem Krzewińskim. Maszyński zwrócił przy tym uwagę, że produkcja spotkała się w Poznaniu ze świetnym przyjęciem, co niezwykle go ucieszyło. Musiały być to miłe wyznania - tak dla poznańskiej publiczności, jak i czytelników dziennika. To jednak nie wszystko! Miodem na serce musiała także dalsza część wywiadu. Oto bowiem artysta przyznał, że Poznań jest drugim po Krakowie - mieście sztuki przecież - ośrodkiem, gdzie jego nowa sztuka będzie wystawiona! Zaszczyt! Niezaprzeczalny!

Co ciekawe, Maszyński zdecydował się głównej roli w komedii swojego autorstwa nikomu nie odstępować. Oznaczało to, że wszędzie pojawiał się we własnej osobie i występował na scenie. Tę interesującą rozmowę przerwał dzwonek oznajmiający rozpoczęcie aktu drugiego próby generalnej. Artysta musiał się więc nie bez smutku pożegnać. Jak przyznał: "Żałuję, redaktorze, bo wogóle bardzo lubię rozmawiać. Dlatego zapewne do dzisiejszego dnia nie nauczyłem się grać w bridge'a". Z jeszcze większym żalem żegnał się dziennikarz, oczekujący jednak kontynuacji tej pogawędki z "najsympatyczniejszym artystą z pośród literatów i najlepszym (to na pewno!) literatem z pośród artystów" już po spektaklu.

Nam pozostaje podywagować, czy zmiana otoczenia, niebo i słońce, otworzyłyby w nas pokłady innej jeszcze wrażliwości, której upust dalibyśmy w jakichś innych przejawach aktywności...

Justyna Żarczyńska

*We wszystkich cytowanych fragmentach zachowano oryginalną pisownię.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023