Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Tajemnica Ziętary

Dziś mija 30 lat od tajemniczego zaginięcia Jarosława Ziętary, poznańskiego dziennikarza, który na początku lat 90. badał i pisał o aferach gospodarczych. Obecnie przyjmuje się, że został uprowadzony i zamordowany.

. - grafika artykułu
Tablica na budynku, w którym mieszkał Jarosław Ziętara, fot. Grzegorz Dembiński

Rankiem 1 września 1992 roku wyszedł z mieszkania przy ul. Kolejowej 49 na Łazarzu. Szedł do pracy. W redakcji "Gazety Poznańskiej" przy ul. Grunwaldzkiej miał się pojawić około g. 9. Nigdy tam nie dotarł. Liczne śledztwa, wielokrotnie wznawiane i umarzane, nie przyniosły wyjaśnienia jego losów. W 1999 roku Jarosława Ziętarę uznano za zmarłego, a rodzina postawiła mu symboliczny nagrobek na cmentarzu w rodzinnej Bydgoszczy. Jednak okoliczności jego śmierci są ciągle tylko spekulacjami. O tej tragicznej i tajemniczej sprawie mówi się jako o jedynym przypadku zabójstwa dziennikarza w III RP. Jest to także jedna z nielicznych niewyjaśnionych zbrodni ostatniego 30-lecia w Poznaniu.

By zrozumieć okoliczności zaginięcia Ziętary, należy najpierw przybliżyć specyficzny klimat społeczno-polityczny lat 90. w Polsce. Był to okres wielkich upadków i wzlotów. Upadały PGR-y oraz większe i mniejsze przedsiębiorstwa państwowe, rodziły się zaś wielkie prywatne fortuny. Następujący po szarości PRL-u "kolorowy", ale także drapieżny kapitalizm otworzył pole do działania nie tylko ludziom przedsiębiorczym, pracowitym i kreatywnym, ale także wszelkiej maści kombinatorom i szemranym biznesmenom, którzy zwietrzyli okazję, by się szybko wzbogacić, niekoniecznie uczciwą drogą.

Z okresu transformacji ustrojowej bardzo osłabione wyszły struktury bezpieczeństwa państwa. Prokuratorskie, policyjne czy urzędnicze pensje były niskie i demotywujące, dlatego wielu uzdolnionych pracowników i funkcjonariuszy odchodziło do sektora prywatnego. Policjanci, którzy zrzucili mundur, podejmowali pracę w agencjach ochroniarskich, często dostając za zadanie ochronę osób z półświatka przestępczego czy anonimowych biznesmenów ze złotymi sygnetami. Często po kilku dniach od zakończenia pracy w policji byli już zanurzeni po uszy w świecie przestępczym.

Nastąpił wzrost korupcji na różnych poziomach. Młody biznes chętnie sponsorował służby, takie jak np. policja czy straż pożarna, przelewając na oficjalne i prywatne konta pieniądze lub przekazując pomoc materialną, w tym samochody, sprzęt specjalistyczny czy nawet artykuły pierwszej potrzeby. Kilka tego typu spraw zostało ujawnionych w prasie, czego efektem były potem głośne afery. Jednak o większości przypadków społeczeństwo nie dowiedziało się i zapewne nigdy się nie dowie. Wzajemne powiązania służb i świata przestępczego sprawiały, że bandyci czuli się bezkarni i pozwalali sobie na wiele.

W Polsce powstały i aktywnie działały mniejsze i większe gangi przestępcze, wśród których największą niesławę zyskały te z Wołomina i Pruszkowa. Powszechny w miastach stał się proceder wymuszania haraczy od restauratorów czy właścicieli dyskotek. Dochodziło też do gangsterskich porachunków, w tym takich z użyciem broni palnej, z których kilka zdarzyło się także w Poznaniu.

Właśnie w takich warunkach rozkwitała kariera młodego poznańskiego dziennikarza  Jarosława Ziętary. Urodził się w 1968 roku w Bydgoszczy, tam zdał maturę w VI LO im. J.J. Śniadeckich, a na studia przyjechał do Poznania. Tu ukończył dziennikarstwo na UAM. Już w czasie studiów próbował sił jako dziennikarz. Pracował w radiu akademickim, współpracował z "Gazetą Wyborczą" i innymi tytułami.

W 1991 roku dostał etat w tygodniku "Wprost", a na początku 1992 roku przeniósł się do "Gazety Poznańskiej", gdzie zajmował się m.in. tematyką polityczną i aferami gospodarczymi. Wtedy zainteresował się nim Urząd Ochrony Państwa, który zaproponował mu współpracę, na którą jednak Ziętara się nie zdecydował. Być może w tym czasie wpadł na trop jakiejś afery gospodarczej lub napisał "za dużo" w jednym ze swoich artykułów.

Pierwsze śledztwo ws. zaginięcia Ziętary toczyło się latach 1993-1995, ale zostało umorzone. Kolejne, trwające zaledwie trzy miesiące, prowadzono na przełomie 1998 i 1999 i chociaż uznano, że Ziętara został uprowadzony i zamordowany, to umorzono je z powodu niewykrycia zwłok. Sprawę zaginięcia Ziętary nieustannie przypominał i nagłaśniał Krzysztof Kaźmierczak, przez wiele lat dziennikarz "Gazety Poznańskiej". To z jego inicjatywy powstał apel, podpisany przez redaktorów największych polskich dzienników, o odtajnienie informacji ze śledztwa i wznowienie sprawy zaginionego dziennikarza. W styczniu 2012 roku śledztwo wznowiono, tym razem już w sprawie zabójstwa, a nie tylko zaginięcia.

W wyniku tego dochodzenia w 2014 roku zatrzymano znanego przedsiębiorcę, aktywnego na początku lat 90. Prokuratura oskarżyła go o podżeganie do zabójstwa Ziętary "w związku z jego zainteresowaniem i planowanymi publikacjami dotyczącymi tzw. szarej strefy gospodarczej". Sąd przesłuchał w tej sprawie wielu świadków, zarówno ze środowiska biznesowego, dziennikarskiego, jak i przestępczego. Jeden ze świadków zeznał w sądzie, że jego pracodawcy z lat 90. oczekiwali "uciszenia pismaka".

W lutym 2022 roku sąd uniewinnił oskarżonego, uznając m.in. za niewiarygodne zeznania jednego ze świadków, który wielokrotnie zmieniał wersje zdarzeń. W maju prokuratura zaskarżyła ten wyrok w całości. Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Poznaniu. Ma być rozpatrywana jesienią.

1 września 2016 roku na ul. Kolejowej zawisła tablica z lakoniczną, ale mówiącą wszystko informacją: "W tym domu mieszkał Jarosław Ziętara. Porwany 1 września 1992 r. Zginął, bo był dziennikarzem". W październiku podobna tablica zawiśnie przy wejściu do auli Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM na Morasku. Jej autorem jest poznański rzeźbiarz Roman Kosmala. Treść tablicy będzie podobna: "Jarosław Ziętara 1968-1992, zamordowany dziennikarz, absolwent wydziału".

Szymon Mazur

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022