Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Lekcja baskijskiego

Andoni Zubizarreta w bramce, Andoni Goikoetxea zwany "Rzeźnikiem" na obronie i Javier Clemente na trenerskiej ławce kontra Mirosław Okoński et consortes. Legendarny dwumecz: KKS Lech Poznań - Athletic Bilbao.

. - grafika artykułu
Lech Poznań - Athletic Bilbao, 14.09.1983, na 2:0 podwyższa Mirosław Okoński, fot. kadr z filmu "Wielkie mecze oczami kibiców", źródło: lechpoznan.pl

Kiedy jesienią ubiegłego roku na gościnnych łamach IKS-a i Kultura.poznan.pl publikowałem dwa kolejne teksty o pucharowych zmaganiach poznańskiej jedenastki z Olympique Marsylia (2020/10) i FC Barcelona (2020/11), tu i ówdzie dało się słyszeć głosy (dobiegające także z redakcji przy Ratajczaka 44), że ów minipiłkarski cykl należałoby domknąć artykułem poświęconym potyczce Lecha z Athletic Bilbao A.D. 1983. "Słowo się rzekło, kobyłka u płota", toteż nie pozostaje nic innego, jak tylko sięgnąć po wrześniowy pretekst i zeszłorocznym sugestiom uczynić zadość, co jest o tyle istotne, że zwłaszcza pierwsza odsłona pojedynku z drużyną z Kraju Basków uchodzi w zgodnej opinii kibiców za jeden z najlepszych meczów w stuletnich dziejach Kolejorza.

Rywalizacja na europejskich salonach z niezwykle mocnym mistrzem Hiszpanii była nagrodą za postawę Lecha w ekstraklasowym sezonie 1982/1983, który swoją dominację na krajowym podwórku przypieczętował pierwszym w dziejach klubu tytułem mistrza Polski. Ten historyczny triumf stanowił przepustkę do elitarnych rozgrywek o Puchar Europy, w których los wyciągnięty w genewskim losowaniu 6 lipca 1983 roku już w pierwszej rundzie skazał lechitów na Athletic Bilbao. Klub, w którym grało siedmiu nominalnych reprezentantów Hiszpanii, z których wszyscy byli rodowitymi Baskami. Klub, który pozostaje kluczowym elementem baskijskiej dumy narodowej i po dziś dzień funkcjonuje w oparciu o zasadę, w ramach której jego barwy przywdziewać mogą wyłącznie Baskowie. Twórcą jego potęgi w latach 80. XX wieku był trener Javier Clemente, tak tłumaczący Anicie Werner i Michałowi Kołodziejczykowi fenomen Athletic: "Hiszpania ma pięćdziesiąt milionów ludzi, a Kraj Basków dwa. W pierwszej lidze jest dwadzieścia drużyn i wszystkie mają zawodników z całego świata, my wybieramy tylko ze swoich. Ze stu tysięcy dzieci może powstać drużyna słynna na cały świat. Gdybyśmy robili tak jak inni, to gralibyśmy w trzeciej lidze, bo zrezygnowalibyśmy z własnej siły" (Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka, Kraków 2020). Wyłącznie baskijska kadra to jedno, natomiast drugie to sposób gry: "Clemente był mistrzem szkoły trzeszczących kości".

Trudno się zatem dziwić, że wylosowanie charakternego mistrza Hiszpanii nie wywołało entuzjazmu w szeregach Kolejorza, czemu trener Wojciech Łazarek dawał skądinąd wyraz. Wyzwanie należało jednak podjąć. Z tej przyczyny popularny "Baryła", pragnący jak najlepiej rozpracować przeciwnika, poleciał nawet do Hiszpanii, gdzie obserwował ligowe spotkanie Athletic z Realem Saragossa. Co ciekawe, wracał stamtąd rejsowym samolotem linii Iberia, którym wraz z nim przyleciała do Poznania drużyna z Kraju Basków. Jej piłkarze oraz członkowie sztabu zamieszkali w hotelu Poznań, w przeciwieństwie do lechitów odizolowanych od wielkomiejskiego zgiełku w Wągrowcu.

Długo oczekiwane spotkanie, które w Poznaniu promowano m.in. przy pomocy pamiątkowych przypinek, na których uwieczniono piłkarza Lecha ujarzmiającego przy pomocy postronka groźnego byka w barwach Athletic, odbyło się przy Bułgarskiej 14 września 1983 roku w obecności około 40 tysięcy kibiców. Ci, którzy wybrali się na stadion, zobaczyli Lecha grającego prawdziwy piłkarski koncert. Huraganowe ataki i kolejne stuprocentowe sytuacje przyniosły ostatecznie wynik: 2:0 (bramki: Mariusz Niewiadomski, Mirosław Okoński), nieodzwierciedlający miażdżącej przewagi Kolejorza, który mógł i powinien wygrać zdecydowanie wyżej. Stawiający w tym sezonie swoje pierwsze kroki w Lechu Czesław Jakołcewicz nie bez kozery wspominał po latach: "Jak tak czasem sobie przypominam, ile my tam mieliśmy sytuacji na gola, to aż sam nie mogę w to uwierzyć. Sam Mariusz Niewiadomski miał chyba trzy, w których powinien strzelić, a nam udało się zdobyć tylko dwie bramki" (Pokonaliśmy mistrza Hiszpanii 2:0 i czuliśmy niedosyt, rozm. M. Jarmusz, lechpoznan.pl).

Czas na rewanż przyszedł dwa tygodnie później. W międzyczasie doszło wszakże do wydarzenia, które poruszyło cały piłkarski świat. Andoni Goikoetxea, zwany także "Rzeźnikiem z Bilbao", w ligowym meczu z Barceloną omal nie zakończył kariery Diego Maradony, który opuścił boisko ze złamaną nogą. Wydaje się, że w jakiś sposób mogło to wpłynąć na dyspozycję lechitów, którzy przybyli do Bilbao w szczycie potężnej medialnej awantury zakończonej dyskwalifikacją "Rzeźnika" obejmującą osiemnaście ligowych spotkań. Ta dotkliwa kara nie obejmowała rywalizacji pucharowej, przez co owacyjnie witany przez baskijską publiczność Goikoetxea mógł 28 września 1983 roku wybiec na murawę San Mames przeciwko Lechowi. Brutalnie grający obrońca gospodarzy i fanatyczne trybuny to tylko jedna strona medalu. O klęsce Lecha, który uległ w Bilbao 0:4 i odpadł z dalszej rywalizacji, zadecydowało bowiem kilka innych czynników: ostre sztuczne oświetlenie na stadionie, którego na Lechu jeszcze nie było, grząska murawa zroszona po rozgrzewce, a tuż przed meczem, co miało wpływ na błędny dobór piłkarskiego obuwia przez lechitów, kontuzja w 9. minucie meczu, której nabawił się reżyser gry Niebiesko-Białych Henryk Miłoszewicz, wreszcie dramatyczne problemy ze wzrokiem Józefa Szewczyka, dla którego, jak się później miało okazać, był to ostatni mecz w karierze. Inna sprawa, że "w rewanżu Baskowie byli tak zdeterminowani, że wygraliby z nami tyle, ile musieliby wygrać - wspominał Czesław Jakołcewicz. To był zupełnie inny zespół niż w Poznaniu. Nawet jak już prowadzili 3:0 i wiedzieli, że awansują, to i tak cały czas szli na maksa". Na zakończenie dodajmy, że piłkarze Athletic całą premię za zwycięstwo nad Lechem przekazali na pomoc poszkodowanym w powodzi, która dotknęła Bilbao, co skądinąd doskonale ilustruje fenomen zakorzenienia baskijskiego klubu w lokalnej wspólnocie.

Piotr Grzelczak

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021