Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Iłła z Gajowej 4

Wielka dama, buntowniczka, emancypantka, poliglotka, osobista sekretarz Józefa Piłsudskiego, powszechnie podziwiana poetka, wreszcie poznanianka z wyboru. 40 lat temu, 16 lutego 1983 roku, odeszła Kazimiera Iłłakowiczówna.

Kazimiera Iłłakowiczówna - grafika artykułu
Kazimiera Iłłakowiczówna, poetka, fot. ze zbiorów NAC

"Lubię język tutejszy pełen staropolskich zwrotów, tutejszą grzeczność praktyczną. Przepadam za rogalami marcińskimi, za pegazem na Operze i Mickiewiczem". Tymi słowy podsumowywała po latach Poznań, zapytana o jego atuty. Ładna laurka, w której nie znajdziemy cienia skargi czy też żalu. Nie pozwalał jej na to honor oraz wychowanie odebrane na arystokratycznym dworze Plater-Zyberków. Samo miasto zresztą szybko oswoiła i autentycznie polubiła, niezależnie od tego, że długie 35 lat spędziła tutaj w skromnym i wiecznie niedogrzanym sublokatorskim pokoju na Jeżycach.

Powojenny Poznań obszedł się z nią bowiem dość szorstko. Kresowe dziedzictwo, bagaż doświadczeń wysokiej sanacyjnej urzędniczki, międzywojenna literacka sława, głęboki katolicyzm oraz brak skłonności do jakichkolwiek ustępstw na rzecz komunistycznych władz, z całą pewnością jej nie pomagały, sprawiając jednocześnie, że przez długie lata Kazimiera Iłłakowiczówna żyła w Grodzie Przemysława w głębokim cieniu, "na wygnaniu", jak sama pisała. Zaczęło się to nieco zmieniać dopiero u schyłku jej życia, gdy o uhonorowanie ociemniałej, schorowanej i samotnej Iłły zadbał m.in. Uniwersytet im. Adama Mickiewicza.

Gdyby ktoś zechciał zilustrować jej biografię za pomocą wykresu, musiałby wyrysować sinusoidę. W życiu literatki okresy powodzenia wymiennie przeplatały się z momentami ewidentnie trudnymi, niekiedy zaś krytycznymi. Dzieciństwo poetki, która przyszła na świat 6 sierpnia 1889 roku w Wilnie, brutalnie naznaczyła przedwczesna śmierć matki Barbary Iłłakowicz, a także fakt, że pochodziła z nieślubnego łoża, co w świecie sztywnych dziewiętnastowiecznych konwenansów stanowiło nie lada kłopot.

Swego ojca mała Kazia nigdy zresztą nie poznała, gdyż szanowany wileński prawnik Klemens Zan (syn Tomasza Zana, słynnego "Promienistego", przyjaciela Adama Mickiewicza) zginął w tajemniczych okolicznościach na kilka miesięcy przed jej narodzinami. Krótko po pogrzebie matki kilkuletnia dziewczynka trafiła do wujostwa, skąd została ostatecznie zabrana "na wychowanie" przez hrabinę Zofię Buyno z Plater-Zyberków. Los się wówczas do niej uśmiechnął. Rezolutna, bystra i diablo inteligentna podopieczna stała się oczkiem w głowie swej przybranej matki, która zapewniła jej nie tylko bezpieczne dzieciństwo w inflanckim dworze, ale zadbała również o wszechstronne wykształcenie i maniery, których nie powstydziłyby się arystokratki z najlepszych europejskich domów.

Młoda Iłłakowiczówna uczyła się skądinąd w lot, wykazując m.in. ponadprzeciętne zdolności językowe, szybko opanowując niemiecki, francuski, rosyjski, a zapewne i łotewski, którym posługiwała się na co dzień służba. Z czasem hrabina Buyno wysłała ją do renomowanego warszawskiego gimnazjum dla dziewcząt, które Iłła w geście nastoletniego buntu zamieniła na placówkę w Petersburgu. Potem był jeszcze szwajcarski Fryburg, Genewa, Oksford i Londyn, wreszcie Kraków, gdzie w 1910 roku rozpoczęła studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim okraszone dwa lata później debiutanckim tomem poezji pt. Ikarowe loty.

Od tej chwili otaczać ją będzie nimb literackiej sławy, z której Iłłakowiczówna - "uosobienie przekory", jak ją charakteryzowała Maria Dąbrowska - niewiele sobie robiła. Naturalny talent długo wszak traktowała jako rozrywkę, wiersze pisała zaś niejako od niechcenia, w czasie wolnym od innych zajęć. Tych ostatnich niewątpliwie przybyło jej w wolnej Polsce, gdyż już w listopadzie 1918 roku rozpoczęła pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, która łatwa chyba nie była, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę "uprzedzenie do równouprawnienia kobiet", z którym przez lata, jak sama przyznawała, starała się w MSZ walczyć. Osiem lat później na wyraźne życzenie Józefa Piłsudskiego, którego poznała jako odważnego konspiratora w trakcie swych krakowskich studiów, objęła stanowisko jego osobistego sekretarza (nie sekretarki!) jako ministra spraw wojskowych. Do MSZ wróciła dopiero po śmierci marszałka, by ewakuowana z kraju w 1939 roku zakotwiczyć na dłużej w Rumunii.

Do "nowej Polski" wyruszyła z wojennego wygnania pod koniec 1947 roku, zatrzymując się niebawem w Poznaniu. Ostentacyjnie pomijana przez komunistyczny establishment, wynajęła "na jakiś czas" pokój przy Gajowej 4, który okazał się jej ostatnim domem. To tutaj powstał jej najważniejszy wiersz Rozstrzelano moje serce, pierwszy pomnik Poznańskiego Czerwca 1956. Tutaj też 16 lutego 1983 roku wielka dama polskiej literatury dokonała swego żywota.

Piotr Grzelczak

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023

Piotr Grzelczak