W dwudziestoleciu międzywojennym Warta Poznań była prawdziwą sportową i organizacyjną potęgą z rzeszą oddanych sympatyków. Aby dobrze zrozumieć jej społeczny fenomen, należałoby napisać, zachowując oczywiście wszelkie proporcje, że wildecka drużyna była wówczas dla poznaniaków tym, czym dziś jest dla nich Kolejorz. W II RP to Zieloni ogniskowali niemal całą kibicowską uwagę w Grodzie Przemysława, to dla nich jechało się wypchanymi do granic możliwości tramwajami na stadion przy ul. Rolnej, to o nich rozmawiało się pomiędzy ligowymi kolejkami, to ich nazwisk szukano na sportowych stronach gazet, to wreszcie oni budowali poznańską dumę (nie tylko tę sportową) na arenie ogólnopolskiej. Wśród największych gwiazd Warty tamtej doby lśnią nazwiska Mariana Fontowicza, Michała Fliegera, Leona Radojewskiego, Kajetana Kryszkiewicza, wreszcie last but not least Fritza Scherfke (pisanego czasem jako Fryderyk Szerfke). Ten ostatni to do dziś najlepszy ligowy strzelec w dziejach Warty, reprezentant polskiej kadry narodowej i olimpijczyk z Berlina 1936. Wielki boiskowy dżentelmen zrodzony na polsko-niemieckim pograniczu, władający równie dobrze językiem Goethego, co Mickiewicza, który w trudnym XX wieku wciąż musiał wybierać.
Strzelec pierwszej polskiej bramki na piłkarskich mistrzostwach świata (Francja 1938) przyszedł na świat 7 września 1909 roku w Poznaniu w zamożnej rodzinie niemieckiego fabrykanta Gustava Friedricha Scherfke rodem z położonego nieopodal Baranowa i Idy z domu Krenz pochodzącej z Szamotuł. Wraz ze starszym o zaledwie rok bratem Güntherem spędził nad Wartą szczęśliwe dzieciństwo, które mimo widma Wielkiej Wojny z całą pewnością dalekie było od materialnych trosk. Zadbał o to ojciec Gustav, właściciel dobrze prosperującej Fabryki Maszyn Rolniczych z siedzibą przy ul. Dąbrowskiego 93. Co ciekawe, rodzina Scherfke nie poszła na początku lat 20. w ślady tysięcy Niemców, którzy wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości decydowali się na sprzedaż (często ze znaczną stratą) swoich poznańskich majątków i wyjazd do Niemiec. Trudno dziś jednoznacznie powiedzieć, co ich zatrzymało w stolicy Wielkopolski, choć wydaje się, że miejscowe interesy głowy rodziny mogły mieć w tym przypadku kluczowe znaczenie. Niezależnie od owego istotnego przecież kryterium można chyba zaryzykować tezę, że było im w Poznaniu po prostu dobrze i mimo wielkiej politycznej zmiany zwiastowanej 27 grudnia 1918 roku wciąż czuli się tutaj "u siebie".
Potwierdzeniem tej tezy jest fakt, że bracia Scherfke kontynuowali swą edukację w niemieckojęzycznym gimnazjum im. F. Schillera. Dodatkowo w połowie lat 20. obaj z powodzeniem podjęli treningi piłkarskie w tradycyjnie polskim klubie, za jaki uchodziła Warta. Sam Fritz wspominał po latach: "Piętnaście lat miałem, kiedy w roku 1925 wstąpiłem do K.S. Warta. Dostałem się od razu pod właściwą opiekę, gdyż trenerem Warty był wówczas Węgier p[an] [Gyula] Bíró, nauczyciel bardzo dobry, przede wszystkim zaś wielki przyjaciel młodzieży. Przydzielony do I. drużyny juniorów, pilnie uczęszczałem na treningi, uczyłem się u trenera Bire'go chętniej i pilniej może niż w gimnazjum". Wysoki środkowy napastnik kolejne stopnie futbolowego wtajemniczenia pokonywał błyskawicznie, tak że już w 1926 roku mógł się cieszyć ze statusu piłkarza pierwszego, seniorskiego zespołu Zielonych.
Trzy lata później przyszło jedyne w II RP mistrzostwo Polski dla Warty, które dla młodego Fryca, jak go nazywali koledzy z zespołu, zwiastowało kolejne piłkarskie splendory. Wśród nich znajdziemy m.in. debiut w koszulce z orłem na piersi, który nastąpił w 1932 roku oraz wyjazd na igrzyska olimpijskie w 1936 roku. Ta ostatnia impreza przyniosła piłkarskiej kadrze czwarte miejsce, co odebrano w kraju w kategoriach porażki, samemu zaś Fritzowi połamane w meczu z Wielką Brytanią żebra. Mimo to olimpijski start w barwach narodowych słusznie poczytywał on sobie za wielki sukces: "Mieszkałem w wiosce olimpijskiej wśród wybrańców wszystkich prawie narodów, byłem tam jedynym piłkarzem Warty. [...] Tylko jedno jeszcze chcę stwierdzić, że brać udział w olimpiadzie to dla sportowca cudowna rzecz, i życzę każdemu zawodnikowi Warty, ażeby doczekał się również chwili, kiedy będzie mógł stanąć do szeregu w defiladzie olimpijskiej".
W latach 30. popularność, którą cieszył się Fryc w Poznaniu, była powszechna. W samej drużynie, jak wynika ze wspomnień ówczesnego piłkarza Warty Kazimierza Grońskiego, największym honorem dla młodego piłkarza była możliwość rozbiegania jego nowych piłkarskich pantofli. W 1937 roku, zwracając się do najmłodszych Warciarzy, Scherfke pisał: "Wam, którzy dzisiaj jesteście juniorami naszego ukochanego klubu, stawiam swój życiorys sportowy za wzór i dowód, że przy stałej i sumiennej pracy nad sobą, przy solidnym i dobrym prowadzeniu się, przy silnym przywiązaniu do barw swego klubu - no i przy odrobinie szczęścia - w krótkim nawet czasie można z juniorka szarego dojść do najwyższego zaszczytu sportowego - do olimpijczyka". Na piłkarskim Olimpie Scherfke znalazł się w 1938 roku, gdy wraz z kadrą narodową pojechał na mundial we Francji. Biało-Czerwoni rozegrali wówczas pamiętny mecz z wirtuozami z Brazylii, w którym ulegli dopiero po dogrywce 6:5. Musieli po nim wracać do domu, co nie zmienia faktu, że w annałach polskiego futbolu zapisały się wówczas dwa nazwiska: strzelca pierwszej bramki - Fritza Scherfke z Poznania i Ernesta Wilimowskiego, futbolowego artysty rodem ze Śląska, który dołożył cztery kolejne trafienia.
Wojna, która wybuchła zaledwie rok później, zmieniła w życiu obydwu gwiazdorów wszystko. Analizując okupacyjne losy Fritza Scherfke, można by wprawdzie dojść do wniosku, że poczynając od 1939 roku, sukcesywnie burzył on swój piłkarski pomnik wzniesiony w Warcie i kadrze narodowej w latach 30. W takich kategoriach należałoby bowiem rozpatrywać podpisanie przezeń volkslisty, objęcie posady okręgowego kierownika ds. piłki nożnej w okupacyjnej administracji, prezesowanie i grę w nowym, wyłącznie niemieckim klubie 1. FC Posen czy wreszcie wstydliwe występy w drużynie Sportgemeinschaft SS Posen. Wszytko jednak wskazuje, że to tylko jedna strona medalu. Za sprawą wiarygodnych, acz trudnych do zweryfikowania źródłowo powojennych relacji wiemy, że Scherfke starał się pomagać i wyciągać z okupacyjnych kłopotów swoich kolegów z Warty, by wymienić tylko Mariana Fontowicza, Bolesława Genderę, Michała Fliegera, Zbigniewa Schulza czy też rodzinę mecenasa Bolesława Dembeckiego. Wydaje się, że korzystał przy tym z nieformalnej "kryszy" w postaci wysokiej pozycji swojego ojca, który przejął m.in. Fabrykę Maszyn Rolniczych Nitsche i Spółka przy ul. Kolejowej, oraz brata Günthera, który z kolei przy ul. Dąbrowskiego 87 prowadził duży warsztat samochodowy (pracujący dla niemieckich służb mundurowych). W 1942 roku owa pomoc okazywana Polakom przez Fryca miała gwałtownie ustać, a jego biografowie zachodzili w głowę, dlaczego tak się stało. Nowe światło na ten stan rzeczy rzuca akt oskarżenia skierowany 15 marca 1942 roku do Sądu Specjalnego w Poznaniu (Sondergericht in Posen) przeciwko jego ojcu, który miał się wdać w kłótnię z wysokim urzędnikiem Służby Pracy Rzeszy (Reichsarbeitsdienst) i nawymyślać mu od "cholernych psów".
Fritz Scherfke trafił niebawem na front, tuż przed końcem niemieckiej okupacji Poznania zdążył jeszcze wywieźć z miasta żonę i syna. Po wojnie osiadł w Berlinie Zachodnim, gdzie przez wiele lat prowadził sklep meblowy. W ostatnich latach życia starał się nawiązać kontakt z dawnymi kolegami z Warty. Zmarł 15 września 1983 roku w Bad Soden am Taunus.
Piotr Grzelczak
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024