Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

To, co stare i fajne

- Znalazłem najprostszą definicję na słowo "retro". Bo co to jest, to "retro"? To jest coś, co jest stare i fajne. A więc nasze wydarzenia filmowe, wykorzystujące stare filmy 16 mm, to właśnie takie projekcje retro - mówi z uśmiechem Bohdan Bobrowski, który korzysta z analogowych technologii fotografii i kina.

fot. Maciej Krajewski - grafika artykułu
fot. Maciej Krajewski

Pokaz dokumentów o PRL to już 15. spotkanie w ramach cyklu projekcji filmów analogowych na taśmie 16 mm, które prowadzą historycy Bohdan Bobrowski i Maciej Moszyński. Ogólna idea seansów jest prosta, a przy tym doskonała: przypomnienie, bądź - w przypadku młodszej publiczności - odkrycie trochę już zapomnianego piękna i wyjątkowej jakości kina analogowego. Zwłaszcza dziś trzeba o tej technologii przypominać i o nią walczyć, bo film na celuloidzie regularnie funkcjonuje prawie że tylko w galeriach sztuki współczesnej. Już tylko z rzadka projekcje analogowej taśmy filmowej zdarzają się na festiwalach filmowych, w formie wydarzeń specjalnych. A przecież ten model dystrybucji i projekcji przez większość historii kina był jedynym możliwym! Dziś wielu filmowców broni się przed dominacją cyfryzacji i walczy o "niedoskonały", acz tak wyjątkowy celuloid. W Poznaniu to coraz bardziej ekskluzywne "medium fizyczne" swe stałe miejsce znalazło w programie kulturalnym Atelier Wimar.

- Bohdana i jego rodzinę nie można było nie poznać, jeśli się łazęgowało po Łazarzu i założyło profil na mediach społecznościowych, a także stworzyło namacalne (nie: wirtualne) miejsce, jakim jest Atelier Stowarzyszenia Łazęga Poznańska. I chyba po prostu musieliśmy się odnaleźć, skoro tak bardzo pasjonuje nas film i fotografia, a także ich przeszłość. Chodzi nie tylko o stare urządzenia, ale i optykę, która nie traci z pola widzenia ludzi, rzeczy i historii - dla nas wartościowych, a przez innych nieraz w bezmyślności czy pogardzie wyrzucanych na śmietnik. Bohdan napisał do mnie, że w jego kamienicy likwidują stare zabytkowe okna i zapytał, czy bym czasem takiego do atelier nie zechciał przytulić, jak do sierocińca. Kiedy poszedłem po odbiór, zaznałem gościnności Bohdana i jego żony Małgosi. Podczas drugiej wizyty stałem się już na tyle "wtajemniczony", że obejrzałem domowy pokaz z taśm 16 mm. Absolutnie zakochałem się w tych tradycyjnie powstających i odtwarzanych obrazach, jeszcze sprzed ery cyfryzacji - wspomina Maciej Krajewski ze Stowarzyszenia Łazęga Poznańska.

Bobrowski i Moszyński najczęściej przy pokazach sięgają do archiwalnych filmów produkcji polskiej, które niegdyś wykorzystywano w celach edukacyjnych. - Film 16 mm stał się wówczas odpowiedzią na problem przemysłowej edukacji. Jego pierwszym szerokim zastosowaniem okazały się filmy szkoleniowe. Na masową skalę był wykorzystywany już w czasach II wojny światowej, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Za jego pomocą dystrybuowano treści typu "obsługa bombowca" albo "obsługa tokarki". W tym formacie wyświetlano również kronikę filmową - wyjaśnia Bohdan Bobrowski.

Film na taśmie 16 mm doskonale nadawał się do celów edukacyjnych, ze względu na znacznie niższą cenę w stosunku do taśmy 35 mm, co przekładało się choćby na koszty tworzenia kopii do dystrybucji. Również i sprzęt niezbędny do projekcji był bardziej ekonomiczną inwestycją dla różnych instytucji. Postrzegany jako medium o jakości niezadowalającej jak na wielkie sale kinowe, dla publiczności złożonej z 20-30 osób film 16 mm był jednak idealny.

- Po co nam analog? Odpowiadałem na to pytanie wielokrotnie. Jako historyk, gdy obcuję z formą analogową, to dostaję możliwość dotarcia do materiałów, które jeszcze nie zostały zdigitalizowane. W czasie burzy słonecznej czy wojny atomowej jestem zawsze gotowy, by przystąpić do robienia zdjęć, a moje archiwa - jeśli nie dostaną bezpośredniego trafienia - przetrwają. Tworząc w medium analogowym, wymykamy się też tym wszystkim zagrożeniom, które niesie ze sobą świat cyfrowy, choćby takim, jak hakerzy i wirusy. "Cyfra" jest jednak bardzo eteryczna  - wzdycha Bobrowski.

Dokumenty z PRL

Podczas niedzielnego pokazu zobaczymy polskie filmy dokumentalne, które zostały zrealizowane w czasach komunizmu - i doskonale go ilustrują. W Autoportrecie 1877-1926 (1969) Wojciecha Słowikowskiego otrzymujemy fascynującą postać Feliksa Dzierżyńskiego opisaną przez niego samego. Dziś można z dystansem popatrzeć na to, jak komuniści ukazywali swoich bohaterów - doskonale wiedząc, co tak naprawdę ci ludzie uczynili. Słowikowski z montażystką Teresą Antosiewicz zastosowali szeroki i bardzo trafny wybór archiwalnych filmów dokumentalnych i fabularnych, by za ich pomocą opisać losy Dzierżyńskiego, ducha epoki jego czasów. Wiele z tych ujęć frapuje i pytamy się po latach, z jakich filmów pochodzą.

Komunizm to, rzecz jasna, również kolektywizm i byciem jednymi z wielu w tłumie, który może składać się również muzyków. W barwnej i bardzo intrygującej Orkiestrze jednej z 600 (1980) Robert Stando uwiecznił próby orkiestry strażackiej z Piechowic. Poznajemy w tym filmie ten lepszy aspekt PRL-u: tzw. czas wolny, spędzany przez zwykłych ludzi na zajęciach inspirujących, rozwijających ich, pozwalających na poczucie dumy, a także wspólnoty. Na takim pokazie nie mogło też zabraknąć mistrzów polskiej szkoły dokumentu. Zobaczymy mało znany film Kazimierza Karabasza Dialog z 1979 roku, w którym reżyser skonfrontował poglądy dwóch pokoleń robotników, a przy tym zrobił to, unikając propagandy i naiwności, w bardzo wrażliwy i przenikliwy sposób.

A jak już człowieka komunistycznego pościgi za wykonaniem planów pracy przytłoczyły i chciał uciec od industrialnych i urbanistycznych pejzaży, to umykał z miasta na łono przyrody. W Leśnych ścieżkach (1968) Marian Rawitt podąża za rodziną, która odwiedza mieszkającego w lesie wuja. Tym razem głównymi bohaterami stają się dzieci - to, jak odkrywają świat zwierząt zgoła im obcy, a przy tym tak piękny i niewinny. Wspaniała kolorystyka i dobre zachowanie kopii barwnej posiadanej przez Bobrowskiego sprawiają, że trudno się Leśnymi ścieżkami nie zachwycić.

- Choć typowego kina przy Świętym Marcinie nie prowadzimy, to jednak mamy dwóch pasjonatów: Bohdana Bobrowskiego i Macieja Moszyńskiego. W ich rękach tajemnicze, skorodowane krążki z taśmą 16 mm w środku, wyświetlane przy pomocy starego projektora, ożywają na białej ścianie naszego atelier magią starego kina...  Dlatego robimy te pokazy i będziemy organizowali ich coraz więcej. Zresztą już 23 lutego odbędzie się kolejny seans filmów analogowych - tym razem dotyczących sportu, w tym fragmenty słynnego dokumentu Olympia Leni Riefenstahl - zapowiada Maciej Krajewski.

Marek S. Bochniarz

  • Projekcja #15 - Dokumenty z PRL
  • Atelier Wimar Stowarzyszenia Łazęga Poznańska
  • 9.02, g. 18
  • Prowadzenie: Bohdan Bobrowski
  • wstęp bezpłatny

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020