Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Ucieczka do analoga

- Analogowość jest u korzeni naszego świata - mówi Bohdan Bobrowski *, który organizuje w Łazędze Poznańskiej pokazy filmów rzadkich na taśmie filmowej 16mm.

. - grafika artykułu
fot. Maciej Krajewski

Widzę, że zawsze nosisz ze sobą aparat analogowy.

To dokładnie taki sam model, którego używał podróżnik Kazimierz Nowak. W latach 30. objechał rowerem Afrykę. Korespondował z redakcjami różnych polskich czasopism. Wysyłał im fotografie ze swoich podróży.

Ja mam radziecką kopię jego aparatu Contax, wyprodukowanego w Kijowie - Kieva. Mimo, że ten egzemplarz został wypuszczony w roku moich urodzin, 1983, to z punktu widzenia technologii nie zmienił się od roku 1936, gdy swoją premierę miał model Contax 2.

Wspominałeś, że twój ojciec Witold był kinooperatorem w wojsku, mógłbyś o nim opowiedzieć?

Gdy służył w wojsku, jeździł Nysą tzw. "propagandówką" jako młodszy "radio-kino-operator". Służył tylko rok, bo miał kontuzję oka i przerwał w połowie służbę wojskową.

Jak byłem mały, to pierwszy film, który widziałem, był pokazany właśnie przez mojego ojca. Po służbie wojskowej pracował w szkole, gdzie też puszczał filmy. Był wtedy nauczycielem - i jest nim zresztą do chwili obecnej.

Czego uczy?

Pracuje w małej, wiejskiej szkole, więc uczy zasadniczo wszystkiego. Ważne są dla niego zajęcia artystyczne i język kaszubski, bo mieszka i pracuje na Kaszubach. To zresztą on założył pierwszą szkołę podstawową z językiem kaszubskim, a także jest współautorem pierwszego elementarza języka kaszubskiego.

Jak wróciłeś do filmów analogowych po wyjeździe z Kaszub?

W czasie studiów w Poznaniu poznałem w 2005 roku Macieja Moszyńskiego, który po pradziadku odziedziczył dość obfitą kolekcję przedwojennych taśm 16mm. Zadzwoniłem do ojca i powiedziałem mu, że potrzebuję jego stary projektor, który miał schowany w szkole od kilkunastu lat. Pojechałem do rodziców i przytaszczyłem ten sprzęt pociągiem do Poznania. Potem zaczęliśmy robić projekcje - w prywatnym gronie, ale też i na uczelni.

Czyli gdzie?

Na Wydziale Historycznym UAM. Historia była moim wiodącym kierunkiem na MISH-u. Robiliśmy z Maciejem różne projekcje, na które był zarówno spory odzew, jak i duża frekwencja. Podchodzili do nas zwykle po projekcjach profesorowie i dopytywali jak, skąd, dlaczego...

Zdarzyło się wam pokazywać filmy w tej dużej "sali obrad" Collegium Martineum, która pamiętała czasy, gdy w tym budynku mieścił się jeszcze Komitet Wojewódzki?

Z tym orłem bez korony, który przebijał pod spodem i z prezydium obitym zielonym suknem? Niestety nie. Pierwsza projekcja odbyła się w zwykłej sali wykładowej, która pękała wtedy w szwach. Pokazywaliśmy też filmy w auli na drugim piętrze. Miała trochę kinową aranżację, więc sprawowała się doskonale.

Jak sprawował się wasz sprzęt?

Nasz projektor był produkcji polskiej - Łódzkich Zakładów Kinotechnicznych. Miał on, że tak to nazwijmy, kiepską kulturę pracy. Potrafił poharatać nasze filmy, a jego obsługa była dość kłopotliwa. Nie potrafiłem też prawidłowo obsłużyć na nim dźwięku - co wymagało zastosowania pętli dźwiękowej itd. Sprawiał nam problemy i często się psuł.

Potem Maciej kupił inny projektor tej samej marki. Z tych dwóch zlepiliśmy ostatecznie jeden. Ta lepsza wersja zaginęła gdzieś w boju, bo Maciej jeździł z nią po rozbratach... a ja swój projektor wstawiłem do piwnicy. Tam go dopadła wilgoć i dziś jest niestety już tylko smutnym wrakiem. W Łazędze Poznańskiej stał się eksponatem i wspomnieniem tych naszych projekcji sprzed lat.

Jak wróciłeś do pokazów filmów analogowych w Łazędze Poznańskiej?

Zawsze to za mną gdzieś chodziło. Gdy byliśmy na studiach, to naszym marzeniem był niemiecki projektor Bauer, który jest technicznie dość zaawansowany i ma sporo automatyki, co bardzo ułatwia jego obsługę. Moim marzeniem było zdobyć właśnie taki projektor. Udało mi się go dorwać w Berlinie na rynku wtórnym, w stanie idealnym. Miałem z nim jedynie kłopoty natury elektrycznej, ale wynikały one z wieku jego komponentów. Zawierał substancje, które się z czasem degenerują, co wymagało ingerencji elektronicznej. Błyskotliwy serwisant w Poznaniu potrafił jednak dokonać wymiany. Gdy tylko kupiłem projektor, wysłałem MMS-a do Macieja Moszyńskiego "patrz, co mam". I tak się zaczęły te nasze projekcje.

Dlaczego zdecydowałeś się na pokazy w Łazędze Poznańskiej?

Projekcje u Macieja Krajewskiego to świadoma próba wznowienia starych technologii i sprawdzenia, jak się spisują w XXI wieku. Sięgamy do techniki z lat 20., gdy miał premierę format 16mm wydany przez Eastman Kodak. Wówczas wiele innych firm zaczęło też natychmiast produkować materiały eksploatacyjne, filmy, kamery i akcesoria. Ten format zrobił zawrotną karierę.

16mm miał być początkowo przeznaczony do realizacji filmów domowych i prywatnych, ale gdy przyszła II wojna światowa, okazał się doskonały dla oddziałów filmowców wysyłanych na front.

Dokładnie. Widzę to tak, że wraz z rozwojem kinematografii i jej popularyzacją pojawiła się potrzeba stworzenia medium, które z jednej strony będzie oferowało kompromis między jakością 35mm a budżetem 8mm. Tak naprawdę nie mamy też z I wojny światowej filmów reporterskich - jedynie rekonstrukcje, gdy kamera przyjeżdżała na front świeżo po walce, bądź sceny gdzieś z głębokiego zaplecza. Nawet fotografie powstawały raczej w okopach, gdy był czas na ustawienie sprzętu etc. Dopiero podczas II wojny światowej mamy do czynienia z reporterami działającymi bezpośrednio na polu walki.

Widziałem film "Bitwa nad Sommą" z 1916 roku, który był wtedy zupełnym wyjątkiem - przypadkiem, gdy starano się zarejestrować walkę "na gorąco". Ale zwykle budowano makiety i takie naiwne produkcje pokazywano publiczności.

Tak. Nie było wtedy możliwości, żeby wziąć kamerę i wyruszyć z nią na front. Inaczej już działo się podczas wojny domowej w Hiszpanii - są filmy nagrane dzięki kamerom 16mm bezpośrednio z frontu. Wtedy też wybiły się małoobrazkowe aparaty fotograficzne - dzięki postępowi technicznemu i fotografiom zrobionym przez pierwszych, prawdziwych fotografów wojennych (w dzisiejszym znaczeniu tego słowa). Należy do nich choćby zdjęcie zabijanego rebelianta autorstwa Roberta Capy. Tego rodzaju fotografie bardzo mocno oddziaływały na publiczność i niosły też ze sobą medium, na którym powstawały. Dzięki aparatom małoobrazkowym poznaliśmy historię Kazimierza Nowaka, który dzięki temu wynalazkowi mógł się utrzymać jako korespondent. Film 16mm stanowi element tej samej rewolucji technologicznej.

Co trafiło do twojej kolekcji filmów?

Mam w swoich zbiorach filmy, które miał mój ojciec. Każda szkoła posiadała co prawda pewną pulę tytułów, ale większość wypożyczała z Centrali Dystrybucji Filmów. Po latach te kopie zostały wykreślone z rejestrów. Przechwyciłem je i w ten sposób uratowałem przed śmietnikiem, na który by ostatecznie trafiły. Jednak tę moją pierwotną kolekcję co rusz poszerzam, korzystając głównie z serwisów aukcyjnych.

Dlaczego tak staromodnie wszystko robisz - analogowe zdjęcia, pokazy filmów na taśmie filmowej?

To moja ucieczka do analoga. Z zewnątrz otacza nas świat cyfrowy. Dziś nie byłbyś w stanie pracować analogowo [Bohdan spogląda z uśmiechem na mój smartfon, którym nagrywam rozmowę] - nie wyobrażasz sobie pewnie tego, prawda? Nie oszukujemy się - to dużo ułatwia i tak jest też o wiele taniej. Dotyczy to choćby przelewów - nie musimy się martwić o kserokopie, odbitki itd. Wszystko "załatwia" nam dzisiaj technologia cyfrowa, ale warto pamiętać, skąd to się wzięło w naszym życiu. Analogowość jest u korzeni naszego świata i zawsze mnie fascynowała.

Byłem na grudniowym pokazie starych filmów dotyczących Mazur. Co będzie można zobaczyć w przyszłości?

Kolejny seans zorganizujemy jeszcze w styczniu, prawdopodobnie pod koniec miesiąca. Będziemy o nim informować na Facebooku Łazęgi Poznańskiej.

rozmawiał Marek S. Bochniarz

* Bohdan Bobrowski - absolwent MISH-u na UAM. Historyk zajmujący się mediami analogowymi, badający możliwości ich współczesnego zastosowania. Pracuje jako programista. Od 2018 roku jest kuratorem pokazów archiwalnych filmów analogowych prezentowanych w Łazędze Poznańskiej przy ul. Św. Marcin 75, które przygotowuje we współpracy z Maciejem Moszyńskim i przy wsparciu Macieja Krajewskiego.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019