Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Ćwiczenia z czucia

Filip Pawlak w "Czy możesz mi pomóc?" kieruje naszymi nastrojami, a jego starania dążą do stworzenia przyjaznej atmosfery. Wszystko dzieje się wobec zebranych osób, trochę jak spowiedź, trochę autobiograficzna opowieść, momentami trochę jak stand up. Spotkanie przy cieście i herbacie - z artystą, znajomym, kolegą. Jest familiarnie i przyjemnie. Ale czy na pewno?

. - grafika artykułu
fot. Grzegorz Dembiński

W piątek trzynastego czerwca w Scenie Roboczej odbyła się premiera spektaklu Filipa Pawlaka "Czy możesz mi pomóc?". Idąc do teatru, nie zważałam na czarne koty ani na tak samo szczęśliwą co pechową datę w kalendarzu. Z Filipem Pawlakiem spotkałam się już wcześniej, jest już bardzo doświadczonym twórcą teatralnym. Dojrzałym w swoim fachu zarówno artystą, jak i rzemieślnikiem. Na sali panuje kameralna atmosfera, a jak to na premierach bywa, część gości się zna. To dodatkowo wpływa na wykreowaną przez artystę atmosferę przyjacielskiego spotkania. Ale nie uprzedzając faktów...

Zaczyna się poważnie. Na ekranie telewizora zapis "Koncertu fortepianowego D-dur na lewą rękę" Maurice'a Ravela w wykonaniu Orkiestry Uniwersytetu Muzycznego Franza Liszta w Weimarze. Utwór ten został skomponowany dla Paula Wittgensteina. Koncert jest zróżnicowany emocjonalnie, w podniosłym, wręcz patetycznym tonie, podczas gdy na scenę z dużym wysiłkiem, z mozołem wczołguje się Filip Pawlak. Koncert Ravela stanowi ważny dla spektaklu kontekst. Lewa ręka - różnie traktowana w kulturze, w tym spektaklu nabiera podwójnego znaczenia. To prawą dłoń stracił na wojnie Paul Wittgenstein, a lewej dłoni - przynajmniej w pełni wykształconej, nie ma Filip Pawlak.

Oglądanie ogromnego wysiłku i znoju sprawia, że odczuwam napięcie. To nie jest wygodne uczucie. Odruch kazałby podejść, spróbować pomóc. Po chwili w mojej głowie pojawia się myśl: przecież to tak ma być. Ja mam się tak czuć, to część teatralnej sztuczki i umowy między twórcą i publicznością. Tak nastrojona oglądam scenę dalej. Filip czołga się z teatralnym wręcz gestem do mikrofonu i do stojącego dalej statywu mikrofonowego. Scena wysiłku trwa. Aktor z widoczną  trudnością dosięga ramienia statywu, które trzeba dostosować, wyprostować, dokręcić, by móc skorzystać z nagłośnienia. Gdy to się udaje, czwarta ściana zostaje bezpowrotnie zburzona.

Dowiadujemy się, że jest to scena przygotowana na potrzeby ćwiczeń aktorskich, ale Filip nie jest z niej zadowolony. I że ten wysiłek jest na nic, bo to nie jest "dobre", ale skoro już publiczność przyszła i zapłaciła za całą godzinę spektaklu, to artysta zaproponuje coś innego, co powinno zrekompensować nieudany początek. Staje się jasne, że mamy do czynienia z wydarzeniem performatywnym. Wszystko, co się tu wydarzy, zadzieje się dla nas, publiczności.

Pawlak bardzo się stara. Bardzo. Zatem zamiast "nieudanej sceny" proponuje fragmenty nagrania stworzonego na potrzeby zajęć w akademii teatralnej, bo "może to lepiej wypadnie". Oglądamy, wydawałoby się, typową wideowizytówkę aktorską. Typową do momentu gdy aktor zaczyna odpowiadać na pytanie o rude włosy. Trafiony - zatopiony. Czyli jednak piątek trzynastego nie jest aż tak przypadkowy. Będzie o stereotypach i o wymykaniu się spod ich jarzma. Pojawia się kategoria "rudego", ewidentna jest też niepełnosprawność aktora, który pokazuje, że radzi sobie w codziennym życiu bez pomocy. Znów się stara. Odwołanie do "czułych punktów" nie jest jednoznaczne. Wspomnienia babci o tym, jak Pawlak jako dziecko uczył się raczkować, nie są łzawym testamentem dzieciństwa obarczonego niepełnosprawnością, a raczej temperamentną opowieścią. Aktor jednak cały czas gra z widzami i widzkami. Będzie trafiać w czułe punkty? Nie będzie? Robi obie te rzeczy. I o wiele więcej.

W którymś momencie na scenę wchodzi Michał Tokarski, ujęty w napisach jako "wsparcie aktorskie". Nie wiem, dlaczego po prostu nie drugi aktor. Być może związane jest to z głęboko osobistą opowieścią Filipa Pawlaka, który jest sobą, gra siebie, gra ze sobą i o siebie w tym spektaklu, przeprowadzając skrupulatnie zaplanowaną dla publiczności wiwisekcję własnej tożsamości. Tokarski ma takie samo ubranie, z przeskalowanym prawym rękawem koszuli. We własnej dłoni trzyma inną, plastikową i nieco upiorną. Jakby ucierpiała jakaś halloweenowa dekoracja, która stała się częścią spektaklu. I tak jedna niepełna dłoń zostaje zastąpiona "naddłonią". Tokarski gra Pawlaka, który podrzuca mu swoje dalsze losy. Rudy, nierudy, z niepełnosprawnością, nieheteronormatywny, wszystkie te cechy spotykają się w tych opowieściach.

Aż do momentu, gdy Pawlak dołącza do Tokarskiego i razem stanowią dwie emanacje jednej osoby. Proponują ćwiczenia z czułości, w które angażują również publiczność. I tu robi się lirycznie. Wszystkie historie ulatują, zostaje tylko delikatna obecność aktorów. 

Spektakl inkrustowany jest takimi elementami jak wideo-wizytówka, audio z opowieścią babci, koncert fortepianowy. Jest coś jeszcze. Możliwość przejrzenia się w specjalnie zmodyfikowanej kamerze jak w magicznym lustrze, które zdolne jest zniwelować to, co nie przystaje do "normalności". Pomaga stworzyć iluzję. Trochę przywodzi to na myśl zabieg przystawiania lustra do pozostałej po amputacji kończyny - żeby znowu były dwie.

"Czy możesz mi pomóc?" ostatecznie staje się nie tyle pytaniem grzecznościowym czy wyrazem empatii, co filozoficznym zagadnieniem. Możemy i powinniśmy walczyć z uprzedzeniami i stereotypami. Edukacji w tym zakresie nigdy dość, podobnie jak pielęgnowania wrażliwości. Tyle możemy zrobić na pewno.

Anna Szamotuła

  • "Czy możesz mi pomóc?" Filipa Pawlaka
  • Scena Robocza 
  • recenzja z 13.06

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025