Podczas występu w Starej Gazowni pogoda zdecydowanie nie dopisała - ale czy ktokolwiek z około dwutysięcznej publiczności zdołał zdać sobie z tego sprawę? Chyba nie, bo artysta już podczas pierwszego utworu całkowicie zawładnął uwagą i zmysłami słuchaczy. Zresztą, ta angielska aura miała również swoje dobre strony - doskonale dopełniła bardziej melancholijne, refleksyjne i rozkołysane kompozycje, których nie brak m.in. na uznanym za najbardziej osobisty w karierze Albarna debiutanckim albumie "Everyday Robots".