Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

NOSTALGIA FESTIVAL. Komeda - na łeb, na szyję, na nowo

Jeszcze niedawno pomyślałam, że wokół Roku Moniuszkowskiego powstało więcej ciekawych inicjatyw niż wokół Roku Komedy. Występ Aresa Chadzinikolau w ramach Nostalgia Festival zrewidował moją opinię.

. - grafika artykułu
Ares Chadzinikolau, fot. Maciej Zakrzewski

Nie da się pisać o Aresie, nie wspominając koncertu poprzedzającego jego występ. Muzyczny program pierwszego dnia festiwalu rozpoczął duet: Marcin Murawski i Nino Jvania, który wykonał miniatury teatralne i filmowe Gii Kanczelego. Niewiele pamiętam z tego koncertu - kilkanaście utworów zlało się w monotonną tapetę dźwiękową. Murawski wykonał te perełki gruzińskiego kompozytora z dużą nonszalancją. Proste miniatury zagrał niedbale, dźwiękiem byle jakim, frazą niedokładną. To jednak najmniejszy zarzut, największym była nuda, brak pomysłu na te proste, lecz niezwykle wdzięczne i różnorodne utwory. Ares Chadzinikolau więcej ikry miał w najmniejszym palcu lewej dłoni niż altowiolista w obu rękach. Nino Jvania dla kontrastu świetnie potrafiła oddać klimat utworów Kanczelego - nie znalazła jednak partnera w Murawskim.

Na szczęście z tej nużącej mantry wyswobodził mnie program Komeda: takty i nietakty - mantrą zupełnie inną, szaleńczą, także nonszalancką, ale w inny, budujący sposób. Ares przekraczał linię taktu, czasem łupał akordami, które wkręcały się głęboko w mózg, był jak żywioł, który na łeb, na szyję przeleciał przez tematy Komedy, pozostawiając oczyszczającą ciszę, budując perspektywę tej muzyki w nowym wydaniu, prawdziwie autorskim i niezwykle wciągającym. Bo w tych wariackich improwizacjach, technicznych fajerwerkach wyłaniała się przede wszystkim nieposkromiona muzykalność Aresa.

Z polsko-greckiego tygla co rusz wybijały mniej lub bardziej znane utwory Komedy. W szaleńczych tempach, z wysokich rejestrów wyłaniała się łagodna melodia Kołysanki. W lawinie gęstych akordów co rusz wracał westernowski Nim wstanie dzień. Czasem Ares pozwalał sobie i nam na oddech, chwilę ciszy, która wbrew pozorom także grzmiała, w której gotowało się od emocji.

Do taktów i nietaktów dodałabym międzytakty. Ares Chadzinikolau poszerzał, a potem przekraczał granice nie tylko kresek taktowych, ale też samych kompozycji. Tymi żonglował w obłędnie widowiskowy sposób. Jego spektakularny występ nie był jedynie cyrkowym popisem technicznych umiejętności. Ares poszerzył swoim występem perspektywę patrzenia na muzykę Komedy - oswojoną, znaną, przewidywalną. Wziął melodyjne tematy jak swoje, potraktował je czysto instrumentalnie i zrobił tym występem więcej dla muzyki Komedy niż wielu nabożnie pochylających się nad nią jazzmanów. Przekroczenie muzycznych konwenansów było niezwykle oczyszczające, budziło dreszcze ekscytacji, że ta muzyka żyje, że nie jest jedynie odgrywana, nie jest obowiązkowym materiałem do przypomnienia w ramach obchodów rocznicy. Ona brzmi, pulsuje pod skórą, drąży i pozostawia nas w zachwycie, w oczekiwaniu. Żywioł przeszedł przez Poznań, wyburzył tablicę pamiątkową, rozdarł książki wspominkowe, starł kurz ze zdjęć i listów. Komeda wrócił na Aleje Marcinkowskiego. Wciąż jest pionierem.

Aleksandra Kujawiak

  • Nostalgia Festival Poznań: koncert Aresa Chadzinikolau, Komeda: takty i nietakty
  • 14.11

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019