Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

STRATEGIE BUNTU. Wystawa zepsuta od łba

Pełna bezpardonowych zwrotów ekspozycja to w dużej mierze zestaw nieprzyzwoitości, którym nie towarzyszy żaden równoważnik.

. - grafika artykułu
Fot. Michał Ciesielski

O trwającej obecnie w Arsenale wystawie napisano już dużo i pewnie jeszcze więcej się napisze, choć temat jest stosunkowo świeży. Zdaje się, że takiej okazji nie chce przepuścić żadne pismo, które może zmieścić jej recenzję na swoich łamach. Dla tego portalu ukazał się chyba pierwszy i jak na razie jedyny przychylny tekst autorstwa Agnieszki Balewskiej.

Moim celem nie jest polemika z żadnym z tekstów, choć nieraz jeszcze je przywołam, by dać ogląd na sprawę. Nie chcę też oceniać prezentowanych dzieł sztuki jakościowo, bo byłoby to być może wyłącznie przykre lub przysłużyłoby się jak woda na młyn mniej istotnej polemice. Zależy mi na wykazaniu pewnego błędu w rozumowaniu przede wszystkim, ale nie tylko, kuratora wystawy Piotra Bernatowicza.

Pięścią w nos

Tytuł tekstu trawestuję za jednym z plakatów Wojciecha Korkucia, który można na wystawie zobaczyć. Wydaje mi się o tyle trafny, że problem wystawy tkwi już w samej idei. Czytając tekst w minikatalożku dostępnym dla każdego odwiedzającego, spotyka się naraz dwa światy. Pierwszy to elegancka, choć trochę przetykana komunałami, analiza sytuacji, w jakiej znajduje się obecna kultura. Kurator, który jest autorem tego tekstu, proponuje zwrócić uwagę na poważny kryzys wartości oraz na jego nieuniknione konsekwencje. Jest to tekst o ciekawym ukierunkowaniu i nad niejednym z wymienionych problemów być może warto się pochylić. Najbardziej interesującym wątkiem wydaje się problem mentalnej unifikacji, jakiej jesteśmy poddawani. Według kuratora odbywa się ona najoczywistszą i oklepaną drogą poprzez media, rozrywkę oraz działalność firm. Ogólnie rzecz biorąc, winny jest temu jakiś-potwornie-bezwzględny-i-nie-znający-boga system albo spisek. Ciekawiej jednak byłoby doszukiwać się przyczyny w wygodnej życiowo autocenzurze, której poddajemy się sami.

Niestety kurator nie idzie tym tropem, bo w tekście zmienia tor na problem tożsamości narodowej, a dalej przechodzi do opisu prezentowanych artystów i ich prac. To tutaj pojawia się pierwszy poważny problem. Sam opis prac, mimo że znacznie mniej dosadny niż one same, niweczy starania poprzedniej części tekstu, by skłonić nas do minimalnej refleksji nad problematyką tytułowego "buntu". Dobrane na obronę postawionej tezy prace pasują tu jak pięść do nosa. Są dosadne brutalne, chaotyczne, a i dla niejednego widza pewnie obraźliwe. Już na wstępie marnuje się okazję do obrony wartości.

Według Marka Wasilewskiego, redaktora "Czasu kultury", wystawie daleko do intelektualnego przekazu. Delikatnie rzecz ujmując, pełna bezpardonowych zwrotów ekspozycja to w dużej mierze zestaw nieprzyzwoitości, którym nie towarzyszy żaden równoważnik dla ich niskiego poziomu kulturalnego wypowiedzi. Problem zatem tkwi w doborze nośnika przekazu, jakim jest zestawienie dzieł. Można powiedzieć: "Buntujemy się, a buntując dobieramy środki, jakich używają ci, z którymi walczymy". Moim zdaniem jednak sama idea walki lub buntu w tym obszarze jest absolutną pomyłką.

Strategii nigdy nie było

Drugim i zdecydowanie ważniejszym błędem w samym założeniu wystawy jest jej tytuł. Strategia to planowanie daleko w przód, mające nie zawsze bezpośrednimi działaniami pozwolić osiągnąć odległy, ale wyraźny cel. Sztuka prezentowana na wystawie jest sztuką ewidentnie reakcyjną. Trudno postrzegać ją w ramach jakiejkolwiek strategii. Jest to bardziej wykaz postaw, w tym wypadku głównie ideologicznych i politycznych, które tylko w uporze trwania mogą przysłużyć się faktycznie jakiemuś większemu celowi. Ładnie ten zbiór postaw ocenił Kamil Babacz w recenzji dla "Głosu Wielkopolskiego", nazywając go "pakietem konserwatywnych histerii". Stosując za kuratorem terminologię wojskową - wystawa jest bardziej działaniem taktycznym, ale to i tak raczej ruch samobójczy.

Ujmując rzecz strategicznie: kurator i artyści, stawiając się po określonej przez nich samych stronie barykady, popełniają błąd. Zaczynają walkę, którą muszą przegrać. Określają dla siebie samych wroga, który tym wyróżnikiem może stać się tylko silniejszy. Przykładem niech będzie mnogość krytycznych tekstów o tej wystawie. Wróg staje się silniejszy w obszarze publicystyki społeczno-politycznej, ale nie w obszarze sztuki. Sztuka nie jest polem walki. Nie jest nawet polem dla polemiki. Czym innym jest krytyka i inne miejsca dla podobnych analiz teoretycznych. Sztuka istnieje w obszarze umownym, zawieszona w bezkierunkowości.

Jak to przedstawił Arthur C. Danto w książce "Po końcu sztuki", ta dziedzina dawno przekroczyła próg historyczności. Sztuka sama zepchnęła się bardziej do roli pola dla filozofii, a w najdalszym razie komentatorki rzeczywistości. Nie ma już mocy sprawczej. Atakując tzw. sztukę krytyczną, twórcy "Strategii buntu" powtarzają jej zasadniczy błąd. Działają w obszarze, w którym ich wypowiedzi odnieść mogą jak najmniej odczuwalny skutek. Szkoda, że na takich wojnach cierpi jakość sztuki. To w takiej radykalizacji niepotrzebnych sztuce postaw tkwi prawdziwy problem spłycania rzeczywistości i spadku jakości kultury oraz zbiorowego chodzenia na intelektualne skróty.

Michał Ciesielski

  • wystawa "Strategie buntu"
  • Galeria Miejska Arsenał
  • kurator: Piotr Bernatowicz
  • czynna do 11.10
  • wstęp wolny