Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Trzy piętra - trzy pokolenia. Instalatorzy w Starym Browarze

To nie pierwszy przypadek, gdy wystawa w Art Stations Foundation przyciąga na swój wernisaż tłum odbiorców. Mieszkańcy Poznania już od jakiegoś czasu mogą obserwować takie zjawisko. Instytucja ta wysuwa się na prowadzenie w dobie kryzysu poznańskiej sztuki współczesnej. 

Fot. Bartek Buśko dla Art Stations Foundation - grafika artykułu
Fot. Bartek Buśko dla Art Stations Foundation

Kryzys, spowodowany brakiem dogodnych warunków dla sztuki, objawił się już wyprowadzką kilku galerii, migracją kadry Uniwersytetu Artystycznego, ale przede wszystkim aferą wokół Galerii Miejskiej Arsenał. To właśnie ta ostatnia sprawa - Arsenał zagrożony jeszcze niedawno niebytem, nadal trwa w dziwnym, odrętwiałym zawieszeniu - pozwoliła Art Stations przejąć rolę głównego propagatora sztuki współczesnej w mieście. Szczęśliwie, zespół odpowiedzialny za niezwykle bogaty i aktywny program galerii pracuje rzetelnie, przybliżając nam z każdą wystawą coraz to inne prace oraz artystów. Natomiast zapraszani do współpracy kuratorzy stają się gwarantem różnorodności, ale też i obiektywności dydaktycznej organizowanych w galerii wystaw. Zwracam uwagę na stronę dydaktyczną dlatego, że Instalatorzy taką wystawą w pewnym sensie się stają.

Schody

Zmagając się z ironicznym określeniem "Poznańskiej Szkoły Instalacji", kurator, Mateusz Bieczyński, podjął próbę stworzenia wystawy prezentującej w miarę obiektywny przekrój poznańskiej sztuki określanej mianem "instalacji" właśnie. Ekspozycję podzielono na trzy działy według kryterium wieku twórców. Nie oznacza to jednak, że prace występują chronologicznie. Artystów podzielono na trzy pokolenia, którym kurator przyporządkował odpowiednio piętra galerii. I tak na parterze możemy oglądać dzieła najstarszych mistrzów. Niewielkie obiekty Jana Berdyszaka stoją wyraźnie w kontrze do pozostałych realizacji. Prace te bardziej rzeźbiarskie w niewielkim stopniu współgrają z przestrzenią sali. Inaczej sprawa ma się z instalacjami Jarosława Kozłowskiego i Izabelli Gustowskiej, których charakter pozwala aranżacyjnie dominować. Trochę osobno, w holu, stoi zrekonstruowana instalacja Antoniego Mikołajczyka. Pracy towarzyszy film dokumentalny Józefa Robakowskiego, w którym sam Mikołajczyk opowiada o swoich realizacjach.

Piętro

Z holu schody prowadzą nas na I piętro, gdzie mamy okazję poznać następne pokolenie "instalatorów". Przybliżone nam zostają dzieła byłych członków grupy Koło Klipsa - Mariusza Kruka i Piotra Kurki oraz realizacje Agaty Michowskiej i Andrzeja Pepłońskiego. W tej sali dostrzec możemy różnicę między pokoleniami już w samym procesie pracy artystów. Chociaż realizacja Pepłońskiego jest jeszcze w duchu bliższa sztuce koncepcji, to zawarty w niej ładunek emocjonalny zdecydowanie umieszcza ją na tym piętrze. Przewrócony rower z kręcącym się przednim kołem to traktat o śmierci, ale i nieustannym ruchu. To jednak rzucone obok na zgniecionej kartce kategoryczne stwierdzenie o końcu powoduje u niektórych widzów oburzenie. Pozostałe realizacje to opowieści pełne rozmaitych sensów. Każda z nich snuje historię, mniej lub bardziej jawną dla widza, jednak zawsze rozbudowaną i wystawioną na jeszcze bardziej różnorodne interpretacje. Proces staje się tu odwrotny niż w pracach z epoki "pierwszego piętra". Tutaj, zamiast redukować przedstawienie do samej idei, wykorzystuje się ją jako impuls do dalszej pracy.

Najmłodsi

Ostatnie piętro to sala najmłodszych artystów. Wchodząc, stąpamy po wadze Katarzyny Krakowiak, która sumuje masę wszystkich gości tej ostatniej części ekspozycji. Wspólna waga odbiorców sztuki uświadamia, że dużo bliżej nam do jednolitej masy niż do elitarnej indywidualności. Przypomina nam, gdzie jest nasze - odbiorców - miejsce. Jest to w pewnym sensie idealna ilustracja dla całości ekspozycji ostatniego piętra. To, co wyróżnia ostatnie pokolenie z wystawy (znajdziemy tu jeszcze instalacje Macieja Kuraka, Moniki Sosnowskiej oraz Wojciecha Bąkowskiego), to przede wszystkim elokwencja. Młodsi artyści demonstrują swoją siłę jako kreatorzy przekazu. Tutaj każda praca jest dopowiedziana. Widać wyraźnie ducha czasów, które od artysty wymagają absolutnego ujawniania koncepcji. Artysta musi się tu jawić jako ktoś, kto potrafi rzeczywistość widzieć, oceniać i komentować z dystansem.

Re Konstrukcja

Na szczególną uwagę zasługuje odtworzona na podstawie zdjęć i przekazów praca Mikołajczyka Konstrukcja z 1973 roku. Artysta ten jest trochę już zapomniany, a przecież śmiało można określić go mianem jednego z czołowych przedstawicieli sztuki instalacji w Polsce. Warto zaznaczyć, że jego twórczość często obracała się wokół rozważań samej przestrzeni. Był też niekwestionowanym mistrzem światła, które zaprzęgał do tworzenia swoich prac. Nowa Konstrukcja, tak jak jej poprzednia wersja zrealizowana w Muzeum Sztuki w Łodzi, została umiejscowiona w holu. Pomieszczenie bez ścian, lecz obudowane drzwiami, jest dziwnym, tylko fizycznie realnym tworem. Ani forma, ani umiejscowienie obiektu nie pozwala mu się wkomponować aranżacyjnie w przestrzeń galerii tak, jak dzieje się to z innymi pracami. Jest to jednak oznaka doskonałej znajomości i opanowania języka sztuki przez tego artystę.

Kurator = instalator

Z szerszej perspektywy patrząc na wystawę, można dojść do kilku wniosków. Ciekawy wydaje się aspekt ponownego sytuowania instalacji w przestrzeniach dla nich nowych. Kurator przy pracy z tak trudnym medium staje się poniekąd współtwórcą przekazu dzieł. Praca nad aranżacją dała też efekty, które być może nie były zamierzone przez twórców. Na drugim piętrze treść prac, użyte materiały oraz słabe oświetlenie sprawiają, że atmosfera w sali jest ciężka. Ponadto umiejscowienie w narożniku instalacji Pepłońskiego pozwala jej wyraźnie dominować nad przestrzenią, w której reszta dzieł przyporządkowana jest bardziej do ścian. Na ostatnim piętrze monodram-gra 2,5 m atmosfery artystycznej Kuraka. Praca-gadżet jest w ciągłym ruchu. Nie tylko, hałasując, utrudnia odbiór delikatnej, dźwiękowej pracy Bąkowskiego, to jeszcze bez ustanku odrywa widza od potencjalnej głębszej kontemplacji innych dzieł. Wady te, ale w pewnym sensie i zalety, uzmysławiają, że sztuka instalacji jest sztuką miejsca. Chociaż brakuje mi więcej dzieł site-specific oraz prac jeszcze wielu innych poznańskich artystów, to dobór oraz sposób prezentacji dzieł można spokojnie potraktować jako rzetelne wprowadzenie do tematu. Wystawa stanowi kapitalny przekrój przez ewolucję sztuki instalacji i wraz ze wspomnianymi wcześniej cechami edukuje widzów zarówno tych mniej, jak i bardziej wtajemniczonych.

Michał Ciesielski

  • "Instalatorzy"
  • Galeria Art Stations
  • 29.05-31.10.2014
  • wernisaż: 29.05, g. 19
  • wstęp wolny