Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Jaka piękna katastrofa!

 - Nie chcę być konkretny, jeśli chodzi o znaczenie każdej pracy - w szerszym ujęciu ta wystawa, te obrazy wynikają z pytań, które zadaję sobie sam i zadaję światu, w którym dziś żyjemy - mówi David LaChapelle, którego prace do 10 grudnia oglądać można w Galerii na Dziedzińcu Starego Browaru. Wystawa zatytułowana "David LaChapelle: Songs For The World", pozbawiona długich objaśnień dotyczących poszczególnych prac czy cykli pozwala skonfrontować się z czystą i typową dla LaChapelle'a wizualnością, która odpowiadać ma jego specyficznemu widzeniu świata. Jaki ten świat w istocie jest?

. - grafika artykułu
"A New World", 2017, © David La Chapelle

Intensywny kolor, przepych, dbałość o szczegóły, posługiwanie się motywami znanymi z kultury niskiej przy równoczesnym nawiązywaniu do kultury wysokiej - tak w skrócie scharakteryzować można twórczość LaChapelle'a, którego kariera nabrała rozpędu na początku  lat 80. u boku Andy'ego Warhola. To właśnie Warhol wziął go pod swoje skrzydła i zaproponował pracę fotografa w Interview Magazine. Andy, czołowy przedstawiciel pop-artu, który w swojej twórczości nawiązywał do ery masowej konsumpcji i reklamy, za pomocą której na piedestał niczym bóstwo wynieść można powszechnie znane i popularne produkty, jak chociażby puszkę Coca Coli czy zupę pomidorową Campbell, sam stał się - jak również portretowane przez niego gwiazdy kina, muzyki czy polityki, ikoną kultury popularnej - celebrytą i przedsiębiorcą, który zatarł granicę między sztuką wysoką a tym co pop. Jego uczeń, dziś człowiek sukcesu, przed którego obiektywem stanąć chcą największe sławy show biznesu kojarzone przez nas z okładek popularnych magazynów i stron brukowców, również świetnie radzi sobie w tym pop-światku. I trzeba przyznać, że jego prace, bez względu na to jak oceniamy ten świat, naprawdę robią wrażenie.

Sceny wirujących w kolorowych chmurach samolotów na fotografiach z serii Aristocracy są nadzwyczaj przyjemne dla oka. Dopiero po chwili, przyglądając się zdjęciom dłużej, zaczynamy rozumieć, że samoloty pasażerskie wirują w wyniku wypadku, a to co traktowaliśmy jako wielobarwną chmurę, jest w rzeczywistości dymem wydostającym się z tych wielkich maszyn. Estetyczny wymiar tej kompozycji spłatał nam więc figla. Podobnie zresztą jak w przypadku zawieszonej na wprost wejścia do pomieszczenia pracy pt. Land Scape Emerald City, gdzie z oddali faktycznie zdaje nam się, że widzimy miasto spowite niesamowitym, zielono-pomarańczowym światłem przypominającym zorzę polarną. Kiedy podchodzimy bliżej, żeby przyjrzeć się szczegółom tego miasta usytuowanego na wyspie, okazuje się, że jest to raczej wielka rafineria, a nie miejsce, gdzie ktokolwiek chciałby mieszkać. Co więcej - poszczególne elementy przemysłowego krajobrazu okazują się zbudowane z odpadów, a więc czegoś wcześniej kupionego, następnie zużytego, a potem przetworzonego. W tych pracach, a jest ich na wystawie więcej i wszystkie utrzymane są w podobnej stylistyce, uderza piękno tego, co tak naprawdę zatruwa środowisko i niszczy przyrodę. Ulegamy magii estetyki i wizualnej atrakcyjności, której temu skądinąd przemysłowemu krajobrazowi nie można odmówić. I musimy zadać sobie pytanie, czy fotografia bardziej krytykuje brutalną ingerencję człowieka w naturę, czy też twórca zdjęcia pochyla się nad pięknem świadectwa tej ingerencji?

Czy rozwiewa te wątpliwości praca Gas Shell, przedstawiająca ukrytą wśród bujnej, zielonej i egzotycznej roślinności stację benzynową, która nijak pasuje do otaczających warunków? Zdjęcie krzyczy o niedopasowaniu do siebie symbolu nowoczesności i czegoś pierwotnego. O dziwo jednak jedno i drugie współistnieje jakoś ze sobą w tej niesamowitej, wykreowanej rzeczywistości.

Ciekawe są te prace artysty, gdzie pokazuje upadek świata bądź człowieka lub jednego i drugiego. Z jednej strony mamy przedstawienie mitologicznego Ikara we współczesnej odsłonie (Icarus) leżącego z połamanymi skrzydłami, a z drugiej górę zniszczonego, starego i już bezużytecznego sprzętu komputerowego, która jest miejscem jego upadku. Czy Ikar jest symbolem człowieka zbyt mocno wierzącego w postęp techniczny, który kiedyś doprowadzi do katastrofy? A może ta mityczna postać i zużyty sprzęt są symbolem przeżytku, który trafić powinien na jedno z wielkich wysypisk śmieci?

Interesujące są wizje katastrof i końca świata autorstwa LaChapelle'a. Na Showtime at the Apocalypse widzimy znaną na całym świecie rodzinę Kardashianów, która ze swojego nazwiska uczyniła znaną markę, i której wszyscy członkowie na swoim koncie mają zarówno miliony dolarów, jak i skandale. Sprzedaż prywatności w programie telewizyjnym i mediach społecznościowych okazała się nadzwyczaj opłacalna. Nawet tytułowa apokalipsa jest dla nich pretekstem do zrobienia pełnego blichtru przedstawienia. W Seismic Schift w przestrzeni galerii lub muzeum mieszają się ze sobą artefakty takie, jak model ciała człowieka, w którym widzieć możemy symbol dążenia do samopoznania, rekin w akwarium, nowoczesne obrazy, potłuczone w wyniku klęski żywiołowej drogie samochody oraz kolorowe, dmuchane zabawki. I jak się okazuje, choć obraz ma w sobie dużo z groteski, wszystkie te elementy mówią coś o człowieku.

La Chapelle przetwarza motywy znane z malarstwa, jak chociażby narodziny Wenus (Rebirth of Venus) czy Wenus i Mars (Rape of Africa). Do dawnej sztuki odwołuje się też w przedstawieniach martwych natur z kwiatami, które bardzo przypominają obrazy mistrzów, gdyby nie umieszczenie w tych przedstawieniach współczesnych przedmiotów. Przestrzenie galerii i muzeów często są sceną katastrofy jak np. w After the Deluge: Museum, gdzie woda zagraża trwałości dzieł, a tym samym trwałości wielowiekowej kultury i tradycji, której nikt nie spieszy się uratować.

David LaChapelle korzysta ze wszystkich przywilejów, jakie oferuje mu świat sław - cieszy się popularnością, uznaniem, możliwościami i pieniędzmi. Tworzy kolorowe obrazy, które zwyczajnie chce się oglądać, choć balansuje na granicy kiczu i tradycji, kpiny i moralizatorstwa. Wciela się w rolę Kasandry, która wieszczy, jak mógłby wyglądać koniec świata, gdyby nadszedł właśnie dzisiaj i ukazuje prawdę o współczesnym świecie: kolorowym, dającym szansę na sukces, ale równocześnie jednak nieco komicznym, pełnym sprzeczności i...przerażającym.

Justyna Żarczyńska

  • "David LaChapelle: Songs For The World"
  • Galeria na Dziedzińcu Sztuki Starego Browaru
  • wystawa czynna do 10.12 w g. 12-20
  • bilety: 20 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018