Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

GRANDA. ADHD Bondy, czyli jak oszczędziłam czytelników

W drugim dniu Poznańskiego Festiwalu Kryminału Granda, miłośnicy "powieści z dreszczykiem", spotkali się z dziennikarką, a przede wszystkim autorką bestsellerowych książek takich, jak "Okularnik" czy "Pochłaniacz" - Katarzyną Bondą.

. - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

Pytaniem, które nurtowało, zarówno prowadzącego spotkanie, Michała Larka, jak i zgromadzonych fanów było to, jak wygląda warsztat pisarki, "jak Bonda pisze"? Autorka z dużym dystansem i humorem, ale też skrupulatnością opowiadała, jak to się dzieje, że jej książki powstają. Podstawowym założeniem jest zasada jednej książki. Bonda nie rozmienia na drobne swojego talentu pisarskiego: - Zawsze pracuję nad jednym kryminałem. Przed rozpoczęciem następnej powieści muszę "zwlec" z siebie poprzednią. Muszę się wyciszyć, dojść do siebie. Co jest do mnie bardzo niepodobne, bo podejrzewam siebie o ADHD. Na chwilę przed rozpoczęciem następnej książki muszę zdobyć spokój. Moment pisania odkładam tak długo, jak to tylko możliwe. Jestem mistrzynią przelewania z pustego w próżne - mówiła.

Niezwykle ważnym zajęciem, który buduje szkielet danej powieści jest zebranie "masy krytycznej". To ta czynność najczęściej trwa najdłużej. Bonda analizuje akta, wertuje dokumentacje, zapełnia po sufit swoje mieszkanie stosami papierów i specjalistycznej lektury, spotyka się z ekspertami, których porady są niezwykle ważne, jeżeli nie niezbędne w tworzeniu kryminału. Stara się jak najgłębiej zrozumieć historię ludzi, którzy w jakiś sposób pomogą stworzyć jej bohatera. Wspomniała przy tym historię, jak próbowała stworzyć obraz suchej alkoholiczki Saszy Załuskiej w Pochłaniaczu. - Postanowiłam pójść na mityngi AA i towarzyszyć im w procesie Dwunastu Kroków, słuchać zwierzeń ludzi, czasami całkiem nieprawdopodobnych i tragicznych - opowiadała. Warsztat pisarki jest zapewne pochodną jej wcześniejszego zajęcia - przypomina rzemieślniczą pracę reportażysty.

Bonda wielokrotnie podkreślała, że nie chce, aby jej powieści wpisywały się w schematyczny układ trup - śledztwo - zabójca. - Swoje zadanie pojmuję o wiele głębiej. Pragnę odtwarzać rzeczywistość, tworzyć swoich bohaterów i ich środowisko z dbałością o detale - podkreślała.

Prowadzący spotkanie zadał autorce Florystek pytanie o to, czym jest dla niej pisanie literatury. Znalezienie na nie odpowiedzi nie było wcale takie proste. Po namyśle, pisarka porównała pracę nad powieścią do wtaczania głazu pod górę: - Pisząc, wchodzę w rolę Syzyfa, z tą różnicą, że moja mozolna praca, nie jest bezowocna.

Bonda jest pierwszą pisarką, która wprowadziła i spopularyzowała w swoich książkach postać profilera, których jeszcze dziesięć lat temu traktowano jak jasnowidzów albo jeszcze gorzej, bo jasnowidzom to i tak nie wierzyli. Poproszona o to, aby opowiedziała o swojej przygodzie z "profilowaniem", zaczęła od spotkania z pierwszym polskim profilerem - Bogdanem Lachem, z którym to później stworzyła książkę Zbrodnia niedoskonała. Bardzo trudno było się jej skontaktować z Lachem. Pracownicy Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach próbowali jej wmówić, że nie istnieje ktoś taki jak "profiler". Po zapewnieniu, że nie ruszy się sprzed budynku komendy, dopóki nie porozmawia z Bogdanem Lachem, przyznano, że ktoś taki owszem istnieje, że jest szefem psychologów policyjnych, ale nie warto mu zawracać głowy. Nieustępliwa, wtedy dwudziestokilkulatka, dopięła swego i stanęła oko w oko z najlepszym polskim profilerem tamtego czasu.

Gdy nadszedł czas na pytania publiczności, mikrofon wędrował z rąk do rąk w zawrotnym tempie. Fani mieli wiele pytań do swojej autorki. Jedno z ciekawszych brzmiało tak: - Czy są takie rzeczy, sytuacje, których nie opisałaby pani, z uwagi na ich drastyczność? Bonda odpowiedziała natychmiast: - Nie. Opisywanie okrutnych wydarzeń nie sprawia mi przyjemności, ale są potrzebne, by powieść mogła się toczyć. Przypominam sobie czas, kiedy przygotowywałam się do napisania Okularnika. Akta, po które sięgnęłam zawierały wstrząsające historie. Informacje z roku 1946 były tak nieludzkie, że aż nieprawdopodobne. Jak już wcześniej powiedziałam, nie lubię "barokowego" opisu zbrodni, więc oszczędziłam tego czytelnikowi, pisząc tyle, ile było potrzeba.

Kiedy padło pytanie z sali, kogo pisarka widziałaby w roli reżysera lub aktorów jednej z jej książek, Bonda skwitowała to stwierdzeniem, że najlepsze adaptacje powstają wtedy, gdy ich twórcy kierują się własną intuicją i nie odwzorowują książki jeden do jednego. Ponadto zdradziła, że sprzedała licencję na film i serial na podstawie swojego dzieła. Nie zdradziła jednak, kto zrealizuje jej powieść na szklanym ekranie.

Marta Maciejewska

  • Spotkanie z Katarzyną Bondą "Profilowanie Bondy" w ramach Poznańskiego Festiwalu Kryminału Granda
  • 10.10
  • hala główna dawnego dworca PKP
  • prowadzenie: Michał Larek