Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Czuję, więc jestem

"Carmina burana" to spektakl zrealizowany przez Przestrzeń Działań Otwartych. Twórcy postanowili zinterpretować dzieło Carla Orffa za pomocą gestów i ruchu, by oddać hołd dawnym bogom słowiańskim.

. - grafika artykułu
fot. Maciej Kaczyński

Grupa Przestrzeń Działań Otwartych zrzesza osoby o niepełnosprawności ruchowej i intelektualnej z osobami sprawnymi, artystami, amatorami i terapeutami w jeden twórczy kolektyw. Ich celem jest wspólne, artystyczne działanie, a także przeciwstawianie się stereotypom oraz ograniczeniom, które krzywdzą osoby z niepełnosprawnościami.

Piątkowy spektakl był pierwszą częścią cyklu teatralnego "Carmina burana". Tytuł ten to jawne nawiązanie do kantaty niemieckiego kompozytora Carla Orffa, którego dzieło zostało wykorzystane w przedstawieniu grupy PDO. Monumentalna muzyka budzi dziś niezbyt pochlebne skojarzenia, bowiem dzieło zostało stworzone w epoce nazistowskiej propagandy. W 1937 roku Orff dokonał wyboru części tekstów ze średniowiecznego zbioru pieśni pt. "Carmina burana" (Codex buranus), których treść odnosi się do biesiadno-erotycznych praktyk tamtego okresu.

Zakładam, że grupa PDO jest świadoma historycznych oraz kulturalnych losów "Carminy burany". Jednakże nie podejmuje z nimi dialogu, przez co ich inscenizacja nie jest dziełem polemicznym czy rozliczeniowym. Fabuła spektaklu zostaje odarta z nazistowskiego brzemienia, jakie kompozycja nosi od lat czterdziestych XX wieku. Twórcy koncentrują swoją uwagę wyłącznie na idei przyświecającej Orffowi, a więc odniesieniom do średniowiecznych treści z XIII-wiecznego manuskryptu. Można wręcz powiedzieć, że rezygnując z "historycznych naleciałości", jakimi naziści zabrudzili "Carminę buranę".

Reżyserka spektaklu - Luiza Szumiło-Walczak wpadła na pomysł połączenia XIII-wiecznych treści z nawiązaniami do mitologii słowiańskiej, przez co przedstawienie nabrało lokalnego kolorytu. Koncepcja ta została zrealizowana głównie na poziomie wizualnym, bowiem odniesienia do mitów potraktowano umownie. Na początku spektaklu wspomniano o najważniejszych bogach oraz pochodzeniu człowieka według dawnych wierzeń, lecz fabuła nie wymagała wiedzy z tej dziedziny. Uważam takie rozwiązanie za dobre, bo kontekst mitologiczny jawił się jako ciekawe ubarwienie prezentowanych treści, nie narzucając przy tym jednoznacznego odczytania poszczególnych scen. Wieloznaczność i otwartość na interpretacyjną swobodę widza jest ogromną wartością tej inscenizacji. Postaci nie posiadają imion, nie znamy też ich historii, dzięki czemu możemy sami decydować o tym, co treści przedstawiane na scenie oznaczają dla nas.

Bohaterki i bohaterowie głównie tańczą lub poruszają się w rytmicznych układach, które dobrze dopasowano do brzmienia utworów z "Carminy burany". Muzyka towarzyszy aktorom oraz aktorkom niemal cały czas, budując napięcie, a także prowokując do ruchowej interpretacji, które owocowały bardzo zgrabnymi scenami miłosnymi, uwodzicielskimi lub mistycznymi.

Spektakl zachwyca wizualnie. Niezwykła wrażliwość na barwy oraz grę światła i cienia zostały wyeksponowane zarówno w scenografii, kostiumach, jak i kompozycji działań przestrzennych. Mnie w szczególności zachwyciły stroje zaprojektowane przez Adrianę Siebyłę. Luźne, lniane ubrania w ciepłych tonacjach kolorystycznych mieniły się w świetle reflektorów. Niektóre postaci miały na sobie naszyjniki z tajemniczymi, białymi symbolami, które odnosiły się do znaków uznawanych przez dawnych Słowian za święte. Pojawiła się też rusałka czy bogini Wiosny, która na imponujących rozmiarów skrzydłach miała zamontowane figurki ptaków oraz kwiaty.

Scenografia spektaklu również warta jest skomentowania. Jej autorka - Agnieszka Krauze-Kulas otrzymała wyróżnienie w Konkursie o Nagrodę Scenograficzną im. Jerzego Moskala, a jej projekt został również zaprezentowany na Praskim Quadriennale Scenografii. Scenografia była skromna, złożona z konstrukcji przypominającej sieci o dużych oczkach w białym kolorze. Aktorzy i aktorki owijali się nimi, okrążali je, wchodzili pod nie. W pewnym momencie wiszący element został ukształtowany w walcowatą formę, przypominającą drzewo. Mógł być to szczególnie istotny w mitologii słowiańskiej dąb albo Yggdrasil - Drzewo Świata będące axis mundi w nordyckich wierzeniach.

Za motto spektaklu można uznać frazę wypowiedzianą w pierwszej części spektaklu: "Czuję, więc jestem". Wypowiadając te słowa, głos z offu odnosił się do prasłowiańskiej postawy życiowej, która według twórców przedstawienia wynika z głębokiego przywiązania do natury. Okazuje się jednak, że zdanie to pasuje także do formalnych aspektów spektaklu. Ruch sceniczny, który dominuje tu nad słowem, wywoływać ma określone wrażenia, pobudzać uczucia. Warstwa tekstowa stanowi uzupełnienie dla gestu i ruchu, dlatego pojawiała się wyłącznie w momentach przejść między scenami, jako głos z offu. Recytowane fragmenty z "Carminy burany" oraz wiersz autorstwa jednego z aktorów opisywały nadejście i piękno wiosny, a także - dla kontrastu - nieustępliwe nadejście śmierci. Wyczekuję kolejnej części przedstawienia, która zobrazuje kolejne pory roku.

Julia Niedziejko

  • "Carmina burana" (cz. 1) zespołu Przestrzeń Działań Otwartych
  • CK Zamek
  • 24.10

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019