Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

BLISCY NIEZNAJOMI. Więcej brudu

Wałbrzyska realizacja "Na Boga!" Jarosława Murawskiego w reżyserii Marcina Libera to jeden z bardziej oczekiwanych akcentów tegorocznej edycji Bliskich Nieznajomych.

"Na Boga!" w reż. Marcina Libera, fot. B. J. Sowa - grafika artykułu
"Na Boga!" w reż. Marcina Libera, fot. B. J. Sowa

Poznańska publiczność miała okazję zobaczyć ten spektakl w środę, drugiego dnia festiwalu, w tym roku odbywającego się pod hasłem Kain i Abel. Fabuła przedstawienia zostaje wyjawiona już przed wejściem do teatru, a społeczno-polityczne konteksty w niej zawarte wydają się rzeczywiście bardzo przystawać do idiomu.

Trójdzielna kompozycja zaczyna się od sporu o ludową tradycję wodzenia Judasza, czyli coroczną procesję z paleniem kukły, odbywającą się w Wielki Piątek, w jednym ze śląskich miasteczek. Poprzez aferę z IPN-owskimi teczkami i lokalnym księdzem w roli głównej, następuje przejście do drugiej części, w której to nad światem rządy sprawuje Judasz. W ramach akcji PR-owej zorganizowany zostaje, zakończony atakiem bombowym, sąd nad Bogiem. W ostatnim akcie, po śmierci Boga i monumentalnym pogrzebie, panuje zbiorowa żałoba, dochodzi do linczów i masowych samoukrzyżowań, a zmartwychwstały Bóg Ojciec odmawia dalszej specjalnej opieki nad narodem polskim, jednocześnie odcinając się od ciągle silnie obecnych tradycji romantycznych.

Opowiem ci o wszystkich twoich problemach

Napisany imponującym trzynastozgłoskowcem tekst Jarosława Murawskiego przepełniony jest odwołaniami do wydarzeń z życia publicznego, kontekstami politycznymi, refleksjami socjologicznymi czy ploteczkami z teatralnego światka.W scenografii - odsyłającej nas pod krzyż na Krakowskim Przedmieściu, ale także kojarzącej się z każdym innym religijnym zgrupowaniem, takim jak Lednica czy pielgrzymki wokół śmierci i kanonizacji Jana Pawła II - znajdziemy odniesienia do antysemityzmu czy cenzury, wątki antyklerykalne, postapokaliptyczne wizje świata pozbawionego Boga, krytykę polskiego serialowego konsumpcjonizmu biedniejszej klasy średniej, Femen i obecność kobiet w strukturach Kościoła oraz wiele innych, trapiących polską ludność, kwestii.

Krytyczny potencjał niektórych mocnych stwierdzeń zawartych w tekście zostaje zneutralizowany poprzez osadzenie ich w przyjemnym, niedokuczliwie zabawnym towarzystwie. Krótkie, ale intrygujące wrzutki, opisujące chociażby Powstanie Warszawskie jako zbiorowe harakiri czy wytykające zależność lewackich ruchów od liberałów, giną w masie innych passusów. Wszystko podane zostaje w miłej, lekkostrawnej formie. Tekst jest zawłaszczający, publicystyczny, zbyt przepełniony i powierzchowny, nie zostawia przestrzeni i nie daje widzowi miejsca na refleksję. Być może wyczuł to nawet reżyser, który próbował stworzyć z widzem trochę interakcji, stosując jednak chyba zbyt proste chwyty, które nie przebiły się przez monolityczną strukturę tekstu.

Nawet zapowiadane od początku głosowanie nie wpływa w jakikolwiek sposób na przebieg spektaklu. Wymarzone byłoby tu pewne przełamanie prymatu słowa pisanego, odczytanie dramatu trochę w poprzek, zatrzymanie się, pogłębienie.

Strona prawa, strona lewa i media

Racje obu stron barykady, a raczej metalowych barierek, zostają tutaj zróżnicowane i uzasadnione. Żaden z punktów widzenia nie zostaje też oszczędzony - błędy, nieścisłości, głupotę, manipulacje, konformizm czy łaknienie zysku autor tekstu konsekwentnie wytyka każdemu z uczestników konfliktu, jednocześnie pokazując, jak odmienne okoliczności doprowadziły poszczególne postaci na tę bądź drugą stronę barierek, a przekonania i powody, które nimi kierują, nie są niejednorodne.

Mimo widocznej w tekście przychylności Murawskiego do jednej z opcji, mimo pociągu do pewnego uatrakcyjniania i upraszczania, strony sporu nie zostają podzielone stereotypizującą, grubą kreską na białą i czarną. Świadczyć mogą o tym reakcje widzów, które zespół przywoływał podczas spotkania po spektaklu. Rozciągają się one od dostrzegania tylko antyklerykalnego wymiaru przedstawienia po pełne wiary okrzyki "Jezu, ufam Tobie".

Najciekawsze wydają się jednak te momenty, które oprócz oddawania racji stron konfliktu, pokazują, jak funkcjonuje przekaz medialny i jak sprzężony jest z ideologią. Zahaczamy tu zarówno o problem manipulacji faktami historycznymi, jak też przesuwania akcentów na kozły ofiarne tak, by skupić na nich uwagę publiczną, a sedno sprawy pozostawiając w ukryciu. Także działanie instytucji teatru nie zostaje tu zostawione w spokoju, pojawiają się wątki cenzury i autocenzury, aspekt statusu aktora, walka o granty, zależności publicznego teatru od organów władzy.

Nie ma flaków, nie ma życia

Największy potencjał tkwi chyba w scenie sądu nad Bogiem, to tu właśnie zaczyna się gra z emocjami widza, podpuszczanie go i sprawdzanie jego reakcji. Jan Paweł II i Kardynał Wyszyński zostają oskarżeni o zbrodnie. To najmocniej działający moment, najbardziej problematyczny, prowokuje do refleksji. Wymienianie wszelkich przewin Kościoła w jednym ciągu - współpracę z władzami komunistycznymi, ludobójstwa, ciche sprzyjanie wrogowi - przeraża, wywołuje nienawiść i jednocześnie pokazuje, jak łatwo stworzyć oskarżycielską opowieść, zmanipulować widza, wstrząsnąć nim i przekonać go do swoich racji, stosując proste zabiegi, grając na emocjach.

Ten jeden ciekawy kompozycyjnie moment wykracza poza bezpieczne ramy, nie jest wygładzony. Spektaklowi przydałoby się więcej brudu, niepewności, trochę taniego szoku, coś co poruszy, odrzuci bądź zaintryguje, przekroczy ramę sceny, wyrwie widza z pluszowego fotela i pójdzie razem z nim do domu. Nawet masowe ukrzyżowanie z polskimi flagami w tle nie ma takiej mocy działania, raczej jest po prostu ładnie podanym, ogranym motywem.

Dziwi, że w atmosferze wrzenia, jakiego obecnie doświadczamy, spektakl ten, mimo tak newralgicznej tematyki, nie spotkał się z żadnym protestem - widocznie nikt nie wyczuwa w nim życia, nie traktuje jako zagrożenie.

Zuza Kubiak

  • "Na Boga!", reż. Marcin Liber, Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu
  • spektakl prezentowany w ramach festiwalu Bliscy Nieznajomi. Kain i Abel
  • 28.05