Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Nie tędy droga?

O opinię na temat jednolitej ceny książki zwróciliśmy się do osób z szeroko pojętego rynku czytelniczego w Poznaniu. Z otrzymanych odpowiedzi wyłania się krytyczny stosunek do takiego rozwiązania.

. - grafika artykułu
fot. Alicja Musiał

Przemysław Garczyński, 3telnik.pl: Jako recenzent, ale przede wszystkim jako czytelnik odnoszę wrażenie, że jednolita cena książki to pomysł nie najlepszy, biorąc pod uwagę obecne polskie realia. Istnieje moim zdaniem bardzo duże prawdopodobieństwo, że konkurencyjne względem stacjonarnych księgarnie internetowe niestety zakończą swój żywot - a są przecież źródłem zaopatrzenia dla większości osób z czytającej mniejszości, nad czym już i tak ubolewamy jako społeczeństwo. To zaś spowoduje duże ryzyko pogłębienia się problemu czytelnictwa w Polsce - odbierze się wielu osobom możliwość czytania nowości książkowych za relatywnie niskie pieniądze, a ceny książek mogą stać się zaporowe. Biblioteki nie będą w stanie obsłużyć wszystkich, czytelnicy zaś mogą być skazani na oczekiwanie kolejne lata na książkę (a raczej na możliwości w portfelu). Myślę, że o wiele mądrzej byłoby skupić się najpierw na promocji czytelnictwa, zachęcaniu do niego, a nie utrudnianiu dostępu tym, którzy już są po właściwej stronie.

Izabela Sadowska, prezes zarządu lubimyczytac.pl: Postulaty w sprawie jednolitej ceny dzielą przedstawicieli branży książki. Przeprowadziłam wiele rozmów z wydawcami i księgarzami, a także czytelnikami, których zdanie w tym przypadku jest marginalizowane. Wysłuchałam argumentów zwolenników i przeciwników i uczestniczyłam w spotkaniach w Senacie oraz MKiDN. Aby wypracować dobre regulacje złych rynkowych praktyk (jeżeli to w ogóle jest możliwe), od początku w prace nad projektem ustawy powinny być zaangażowane wszystkie zainteresowane strony. Twórcy ustawy jednak zapomnieli, że rynek książki w dzisiejszych czasach to nie tylko tradycyjne książki papierowe, biblioteki, księgarnie stacjonarne i targi książki. To także nowe technologie: księgarnie internetowe, e-booki, audiobooki, aplikacje mobilne i serwisy społecznościowe. Świat książki jest złożony i balansuje między tradycją a nowoczesnością. Kiedy słyszę na spotkaniu dotyczącym omawianej ustawy w MKiDN, że "teraz w Polsce okropne amerykańskie roboty Google'a polecają czytelnikom książki w internecie", to zastanawiam się, jaką wartość ma ustawa, której twórcy negują postęp.

Agnieszka Kalus, tłumaczka, recenzentka w czytambolubie.com: Stała cena książki miałaby sens, gdyby po wprowadzeniu tej regulacji ceny książek spadły o ok. 30 procent. Taka jest obecnie różnica miedzy ceną sugerowaną na okładce a tą, za jaką można kupić książkę w dniu premiery w wielu księgarniach internetowych i stacjonarnych. Okazuje się jednak, że nie możemy liczyć na taki gest, bo wydawcy szacują, iż będzie niższa maksymalnie o 10 procent. W związku z tym ceny nowości pójdą ostro w górę. W kraju, który od lat boryka się ze spadkiem czytelnictwa, odgórne sterowanie ceną książki mija się z celem. Wysoka cena nowości książkowej uczyni z niej towar luksusowy i elitarny, co jeszcze bardziej pogłębi kryzys. Ucierpią na tym mniejsze wydawnictwa, których nie stać na drogą reklamę, a także debiutujący pisarze, w których mało kto będzie chciał inwestować, nie mając pewności, czy nakład nie przeleży całego roku w magazynie. Jestem przekonana, że w Polsce nie potrzeba ustawy o stałej cenie książki, lecz rozpisanego na wiele lat, dobrego programu promującego czytelnictwo.

Joanna Opiat- -Bojarska, autorka kryminałów: Jednolita cena książki uderzy we wszystkich: w czytelników, biblioteki, wydawców, autorów i księgarnie, także te małe, którym ma podobno pomóc. Sprawi, że książki zdrożeją, a w efekcie Kowalski albo książki nie kupi, albo - jeśli czyta i kupuje od lat - kupi, ale np. zamiast czterech książek trzy. Ograniczenie popytu sprawi, że spadną zyski księgarń, dystrybutorów i wydawców. Ci ostatni, próbując ograniczyć koszty: będą drukować taniej (na gorszym papierze, z tańszą redakcją itp.), zrezygnują z promocji większości tytułów. Spadnie jakość literatury, co pociągnie za sobą kolejną falę spadku czytelnictwa. Drugim wyjściem dla wydawnictw jest podniesienie ceny książki, tak żeby "wyjść na swoje". Czy kolejna podwyżka nie zabije jednak czytelnictwa? A co, jeśli jednolita cena sprawi, że zmieni się cykl życia książki? Przez pierwszy rok trafiać ona będzie jedynie do największych fanów, a do reszty dopiero wtedy, kiedy będzie można kupić ją taniej? Tylko czy po roku od premiery ktoś jeszcze wyda na nią pieniądze, skoro za darmo i dużo wcześniej będzie mógł ściągnąć ją sobie z pirackich serwisów internetowych?

Paweł Iwański, księgarnia Odnowa: Wydaje mi się, że jestem w mniejszości księgarzy, którzy nie popierają ustawy o jednolitej cenie książki. Bardzo cenię sobie wolność wyboru, co, gdzie i w jaki sposób mogę kupić, a ustawa skutecznie wykończy sklepy internetowe, co zamknie jeden z kanałów sprzedaży książek. Może to spowodować, że nikogo nie namówimy do odwiedzin księgarni stacjonarnej, spowodujemy jedynie wściekłość potencjalnych czytelników i klientów, którzy i tak pozostaną wierni zakupom w sieci. Inną sprawą jest to, komu ta ustawa ma służyć. Skorzystają tylko księgarnie sieciowe w myśl zasady duży może więcej. Już teraz zdarzają się przypadki druku tylko dla sieciówek, więc nie będzie stanowić problemu wymuszanie na wydawcach specjalnego nakładu tylko dla nich i oczywiście w cenie atrakcyjniejszej niż dla normalnych księgarń. W momencie gdy jedną ustawą zniszczy się całą konkurencję internetową, sieciówki niebezpiecznie zbliżą się do pozycji monopolisty na rynku. Jeżeli rząd chce pomagać księgarniom stacjonarnym, to istnieje wiele innych, mądrzejszych sposobów, np. obniżki i dopłaty do czynszu, preferencyjne ceny na prąd itd., które jednocześnie nie ingerują w wolność wyboru obywateli.

Remigiusz Koziński, ksiazkowo.epoznan.pl: O jednolitej cenie książki mogę wypowiedzieć się z punktu widzenia jej odbiorcy - czytelnika. Z jednej strony książka jest towarem jak każdy inny; z drugiej funkcjonuje na bardzo specyficznym rynku. Mamy w jej przypadku do czynienia z niższym podatkiem VAT. Jest jednym z nielicznych dóbr intelektualnych, które możemy w zasadzie za darmo wypożyczać i w pełni z niego korzystać. Na szczęście dla pisarzy i tłumaczy to wypożyczanie zaczyna się wiązać z pewnymi dla nich profitami. Czy książki powinny być sprzedawane w jednolitej cenie? Nie umiem powiedzieć, czy i jaki będzie to miało wpływ na czytelnictwo, rynek wydawniczy i wreszcie uposażenie samych twórców. Boję się ingerencji państwa i urzędników w miejscach, gdzie rządzi ekonomia, ponieważ zwykle wynika z tego coś dobrego dla... urzędników. Z drugiej strony są raczej pozytywne sygnały z wielu rozwiniętych krajów Europy, gdzie różne regulacje cenowe funkcjonują często od wielu dziesiątków lat. Jeśli chodzi o moją opinię - konsumenta, i to nałogowego, rozpowszechnianych drukiem treści - dla mnie dużo ważniejsza od ceny jest dostępność książek, szybkość i jakość przekładów międzynarodowych bestsellerów oraz możliwość ich zakupu w wersji elektronicznej.

Not. Mateusz Malinowski