"Porzućcie wszelką nadzieję, ci, którzy to czytacie: od początku do końca będą to uwagi pełne obrzydliwej pychy, nieznośnego zarozumialstwa i dogmatycznej pewności własnych racji. Jakże ma być inaczej, skoro są to uwagi tłumacza o pracy innych tłumaczy i własnej? Gdyby ktoś wsiadł w pociągu do przedziału zajmowanego przez pięciu koszykarzy z drużyny narodowej i zaczął poddawać krytyce ich dryblowanie oraz strzały z dystansu, nadmieniając przy okazji, że jemu samemu na podwórku przy garażu te rzeczy wychodzą lepiej, zostałby nawet przez najcierpliwszych słuchaczy uznany za nachalnego pyszałka bez krzty wychowania i taktu. Tłumaczowi natomiast nie wiedzieć czemu wydaje się rzeczą całkiem na miejscu, że dokonał czternastego już w historii przekładu na język polski np. sonetu Szekspira: tak jakby samo podjęcie się tej pracy nie było zadufanym wkroczeniem - bez zaproszenia - w grono trzynastu tłumaczy poprzednich".
Obrzydliwa pycha i nieznośne zarozumialstwo to nie wymysły efektownego Małego, lecz maksymalistycznego Manifestu translatologicznego - zarzuca się je tłumaczom od dawna, a najzacieklejszy spór dotyczący tłumaczy sprowadzał się zwykle do tego, czy w ogóle powinni się pokazywać. Ich obecność w tekstach nie zawsze była oczywista - wymagano bowiem, żeby tłumacz był niczym lustro lub czysta szyba, przez które można oglądać autorski oryginał.
Przekładowy Poznań
W Poznaniu na szczęście tłumacze nigdy nie musieli być niewidzialni, zwłaszcza gdy w latach 60. kierownikiem katedry Teorii Literatury i Komparatystyki Literackiej UAM został Jerzy Ziomek, a wokół niego zgromadzili się badacze zainteresowani przekładem artystycznym - między innymi naukowiec, poeta i tłumacz, Edward Balcerzan. Strukturalistyczne podejście Balcerzana wywarło znaczący wpływ na ówczesny stan badań nad istotą tłumaczeń i przyczyniło się do powstania tak zwanej "szkoły poznańskiej", której najsłynniejszym przedstawicielem okazał się inny naukowiec, poeta i tłumacz - Stanisław Barańczak.
Barańczak-tłumacz to postać kontrowersyjna - z pewnością nie da się go nie zauważyć w przekładanych tekstach, które czasem umieszczał nawet w tomikach własnych wierszy. Sięgał po teksty wybitne i formalnie skomplikowane - Edgara Allana Poego, Emily Dickinson, Seamusa Heaneya - a na każdym odciskał swój poetycki i translatorski ślad. Równie dobrze czuł się w zabawnych angielskich rymowankach, jak i... piosenkach Beatlesów - najbardziej znane są jednak jego przekłady Williama Shakespeare'a. Nie sposób upierać się przy niewidzialności tłumacza, gdy niemal codziennie z desek polskich teatrów padają słowa nie Shakespeare'a, lecz Barańczaka właśnie.
Nowości wśród klasyków
Edward Balcerzan wprowadził do badań nad przekładem pojęcie serii translatorskiej - są to niezwykle ciekawe przypadki, kiedy mamy do wyboru dwa, trzy albo nawet dwanaście przekładów jednego obcego tekstu do wyboru. Kolejny przekład w serii to zwykle wyzwanie i sprawdzian dla tłumacza - warto zauważyć, że w ostatnich latach powstało w Poznaniu kilka takich odważnych, nowych wydań klasyków. Na pewno zaskakującym wydarzeniem był nowy przekład Don Kichota Cervantesa w wykonaniu Wojciecha Charchalisa (wydany przez Rebis, tom I w 2014 roku, tom II w 2016 roku) - zdecydowanie dowcipniejszy od dwóch poprzednich (Boyégo z 1932 roku oraz Czernych z 1955 r.), a ponadto opatrzony obszernymi przypisami tłumacza, które bywają ciekawsze od samego tekstu. Współczesne przekłady nie są przecież żadną uzurpacją, często wynikają z pragmatycznych potrzeb, bo język tłumaczeń szybko się starzeje. Między innymi taka motywacja przyświecała Elizie Pieciul-Karmińskiej, która opublikowała nowy przekład pełnego zbioru baśni braci Grimm (Media Rodzina, 2010). Trzeba przyznać, że świat literatury dziecięcej jest szczególnie bogaty w serie przekładowe - może dlatego, że język dzieci i nasze podejście do ich edukacji zmieniają się najszybciej? Największym chyba zainteresowaniem tłumaczy cieszy się Alicja w Krainie Czarów Carolla - da się wskazać przynajmniej trzynaście jej przekładów i wciąż powstają kolejne. Jeden z nich, unowocześniony na potrzeby młodych czytelników, wydała w 2012 roku w wydawnictwie Vesper obecna prorektor UAM Bogumiła Kaniewska.
Współczesne przekłady to jednak nie tylko odkurzanie starych klasyków, ale także literackie odkrycia, które po polsku ukazują się po raz pierwszy - jak Depesze Michaela Herra (2016, Karakter) w przekładzie Krzysztofa Majera, nominowane do dedykowanej tłumaczom nagrody im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego, Nagrody Literackiej Gdynia i uhonorowane nagrodą "Literatury na Świecie".
Jak spotkać tłumacza?
Trzeba przyznać, że nagradzanie tłumaczy to zjawisko nieczęste, ich nazwiska padają najczęściej, kiedy w czytanych tekstach coś nam się nie podoba lub zgrzyta - wtedy chętnie za przeszkody w lekturze obwiniamy przekład. Na szczęście dzisiaj tłumacze, nawet jeśli muszą się z czegoś tłumaczyć, nie są osamotnieni. W Poznaniu skupiają się nie tylko wokół uniwersytetu - choć w dawnej katedrze Ziomka, obecnie kierowanej przez Ewę Kraskowską, studenci wciąż zdobywają tłumaczeniowe szlify na specjalizacji przekładowej. W 2010 roku w Warszawie powstało Stowarzyszenie Tłumaczy Literatury, które wspiera i promuje polskich tłumaczy - w Poznaniu kształtuje się właśnie jego wielkopolski oddział. By dowiedzieć się więcej o zawodzie tłumacza (również jeżeli marzy nam się taka praca i szukamy praktycznych wskazówek), najlepiej zacząć właśnie od strony: www.stl.org.pl.
Warto też rozmawiać o przekładzie i tłumaczach, bo jak napisał we wstępie do książki Wte i wewte. Z tłumaczami o przekładach Jerzy Jarniewicz: "Tłumacze nie sadowią się poza literaturą, nie siedzą na jej progu, ale ją na wszystkich poziomach współtworzą". Kilka spotkań z tłumaczami odbyło się już w ramach Czytnika w Teatrze Nowym - m.in. z Kingą Piotrowiak-Junkiert, Justyną Czechowską i Krzysztofem Majerem.
Anna Tomczyk
*W kolejnych tygodniach na łamach Kulturypoznan.pl publikować będziemy rozmowy z poznańskimi tłumaczami, w których zdradzają tajniki zawodu oraz opowiadają o swoich literackich fascynacjach.
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018