Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Historia polskiego zacofania

- Kiedy kobieta zaczynała służbę zdana była wyłącznie na łaskę i niełaskę państwa. Nie mogła wychodzić z domu bez pytania - wyjaśniała na antenie Radia Książki Joanna Kuciel-Frydryszak. Autorka "Służących do wszystkiego" w najbliższy poniedziałek będzie gościem CK Zamek.

. - grafika artykułu
Joanna Kuciel-Frydryszak, fot. M. Pflegel

Kilka miesięcy temu nakładem wydawnictwa Marginesy ukazała się kolejna książka Joanny Kuciel-Frydryszak, autorki słynnych już powieści biograficznych o Antonim Słonimskim i Kazimierze Iłłakowiczównie. "Służące do wszystkiego" to z kolei tytuł w całości poświęcony kobietom pracującym jako służące w Polsce w pierwszej połowie XX wieku. - Dziewczyna od wszystkiego oznaczała dziewczynę, która prała, gotowała, robiła zakupy, często opiekowała się dziećmi, robiła w domu literalnie wszystko - wyjaśniała autorka na antenie Radia Książki. 

Służące, czyli "białe niewolnice", jak nazywali je od początku XX wieku zaangażowani publicyści zawsze były tłem. Nie mówiło się o ich życiu, codziennym funkcjonowaniu. Kobiety te w zasadzie nie miały żadnych praw pracowniczych, choć często zaczynały służyć mając zaledwie piętnaście lat. - Służące to była kategoria gorszego sortu, mówiąc dzisiejszym językiem. Ktoś gorszy, nie mający tęsknot, potrzeb - opowiadała Kuciel-Frydryszak w audycji Michała Nogasia, zaznaczając jednocześnie, jak bardzo dla niej przykrą lekturą były podręczniki dla służących pisane przez inteligentki. Bo dowiedziała się z nich m.in. o tym, że po roku pracy taka kobieta była w stanie kupić sobie np. płaszcz albo kołdrę. I że to nic złego, bo służąca przecież niczego innego nie potrzebowała. - Żyły skromnie, bo pochodziły z bardzo biednych rodzin. Przyjeżdżały bose, niemal gołe. Zdarzały się takie służące, które zakochiwały się w miastach, kinie, odkrywały dla siebie literaturę i chciały się rozwijać. Ale myślę, że jednakowoż to była mniejszość. I większość realizowała swoje potrzeby w salkach katechetycznych - mówiła.

Autorka zabiera czytelników nie na salony, ale do zamieszkiwanych przez służące wnęk kuchennych. Podglądamy je przy pracy, towarzyszymy w trakcie tzw. wychodnego. Ale niestety czasem przyglądamy się również jak służące są molestowane albo zmuszane do oddania własnych, często nieślubnych dzieci. - Służba oznaczała stan całkowitego podporządkowania - tłumaczyła na antenie. - Podczas kwerendy ich niektóre problemy mnie zdumiały [...] Wielokrotnie wstrząsał mną materiał, do którego dotarłam - przyznała. Pomimo tego jednak starała się, by tych emocji w lekturze nie było widać.

Kuciel-Frydryszak podczas pracy nad książką szukała rodzin, w których były służące albo takich, które je zatrudniały. Świadectw takich jednak nie znalazła wiele. - Jedna z takich osób przekazała mi arcyciekawą historię o siostrze swojej babci - wspominała. Kiedy jednak dowiedziała się, jaki tytuł będzie miała książka, chciała wycofać zgodę na publikację swoich wspomnień, bo wyobraziła sobie, że "służące do wszystkiego" świadczyły również usługi seksualne, co z resztą jak zaznacza autorka często nie mijało się z prawdą. - Koniec końców udało mi się ją przekonać i udowodnić, że one właśnie tak się nazywały - "służące do wszystkiego".

Zdaniem pierwszych czytelników i recenzentów książka ta jest lekturą obowiązkową, gdyż stanowi "przyczynek do historii polskiego zacofania", pokazuje świat, który wówczas bez służących nie mógłby istnieć...

Monika Nawrocka-Leśnik

  • Spotkanie z Joanną Kuciel- Frydryszak, autorką książki "Służące do wszystkiego"
  • CK Zamek, Scena Nowa
  • 10.12, g. 18
  • prowadzenie: Agnieszka Gajewska
  • wstęp wolny

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018