W Zamku otwiera się wystawa o Gaudím i jego twórczości. To dobry moment, żeby spojrzeć uważniej na poznańską architekturę secesji. Fotografujecie ją od lat. Czy Poznań umie dobrze wykorzystać tę część swojego dziedzictwa?
Magdalena Adamczewska: Niespecjalnie. Nasze miasto nie chwali się swoją secesją w jakiś systemowy sposób. Z własnej inicjatywy robią to niektórzy przewodnicy: układają autorskie trasy, które cieszą się dużym zainteresowaniem. Realizacje Gaudíego znacznie różnią się od poznańskiej secesji, choć zdarzają się maszkarony lub inne detale o podobnym wyrazie, np. przy ul. Kwiatowej. Jest zatem co oglądać, porównywać i odkrywać. Ja sama, mimo że dobrze znam fotografowane przez nas domy, wciąż trafiam na przeoczone rzeźby lub szczegóły.
Piotr Walichnowski: Nasza poznańska secesja jest interesująca nie tylko ze względów estetycznych. Rzadko chyba sobie uświadamiamy, że to zabytki autentyczne, niemal nietknięte przez wojnę, w przeciwieństwie do zabudowy staromiejskiej lub np. katedry, będących powojenną rekonstrukcją, a niekiedy konserwatorską kreacją.
M.A.: Turystyczny i tożsamościowy potencjał tej architektury jest ogromny. Stale ktoś nas pyta, gdzie można kupić zilustrowany naszymi fotografiami album o poznańskiej secesji autorstwa prof. Jana Skuratowicza. Nakład dawno wyczerpany, ale mamy dobrą wiadomość: właśnie wyszła nowa edycja!
Powtórka poprzedniej czy wydanie poszerzone?
M.A.: Zaktualizowane. Opublikowane w innym wydawnictwie. Tekst profesora Skuratowicza jest ten sam, ale doszły zdjęcia budynków, które w ostatnich pięciu latach przeszły solidną renowację. Podmieniliśmy też niektóre stare ujęcia. Dołożyliśmy rysunki. Napisałam nowy wstęp.
P.W.: A ja opatrzyłem nowe fotografie rozszerzonymi podpisami opartymi na niemieckich księgach adresowych. W ogóle podczas przygotowań do tej edycji zacząłem mocniej wgłębiać się w mniej oczywiste, prywatne historie związane z dokumentowaną przez nas architekturą. Zarówno te dawne, jak i współczesne, opowiadane nam przez mieszkańców w czasie robienia zdjęć.
M.A.: Bardzo chcielibyśmy je kiedyś lepiej opisać i uzupełnić nimi opowieść o architekturze. Niestety tworzenie książek nie jest zajęciem dochodowym. Mamy na to za mało czasu.
Ale prowadzicie facebookowy profil "Secesja w Poznaniu". Cieszy się powodzeniem. Nie zgłosił się do Was nikt z prośbą o pomoc w stworzeniu np. szlaku poznańskiej secesji?
P.W.: W miarę możliwości bierzemy sprawy we własne ręce. Wykupiliśmy już internetową domenę secesja.poznan.pl i zamierzamy uruchomić tę stronę do końca roku.
Mam nadzieję, że nie pojawiły się głosy, iż poznańska secesja to niemieckie dziedzictwo i lepiej o nim milczeć. Do dziś zdarza mi się słyszeć takie opinie o poniemieckich budynkach projektowanych w innych stylach.
M.A.: Na szczęście nie. Ale też, poza albumem prof. Skuratowicza i naszym, nie wybrzmiewa nigdzie dobitnie, że te budynki to dzieło Niemców, Polaków, Włochów czy Francuzów, którzy na początku XX wieku projektowali lub byli sztukatorami w naszym mieście. To przecież wspaniała opowieść o wcale nie tak oczywistej w Poznaniu wielokulturowości. W ogóle mieliśmy wiele szczęścia, że gwałtowny rozwój miasta nastąpił w czasie budowlanego boomu po 1900 roku. Dzięki temu mamy wiele udanych secesyjnych okazów. Zauważamy również z ulgą, że rośnie świadomość prywatnych właścicieli i inwestorów. W ostatnich latach udało im się odrestaurować dużo kamienic. Obecnie stan poznańskiej secesji jest ogólnie lepszy niż np. dziesięć lat temu.
P.W.: Choć zdarzają się przypadki, gdy remont okazuje się częściową pomyłką. Na jednej z fasad po nieudanej konserwacji rzeźba gryfa zmieniła się w spuchniętego miśka. Czasem zadziwia dobór barw lub zamalowywanie całych elewacji na jeden kolor.
Które secesyjne budynki wymagają natychmiastowej interwencji?
M.A.: Na pewno są to dwie bardzo zniszczone kamienice: przy ul. Mostowej 24 oraz Słowackiego 40. Niedawno przy Mostowej z elewacji odpadła płaskorzeźba sowy.
P.W.: Trzeba uważnie przyjrzeć się stanowi secesji na Wildzie. Jeżyce i Łazarz są już po największej fali remontów. Wilda wciąż na nie czeka.
M.A.: Problemem bywa również, choć dziś już znacznie rzadziej, wyprzedawanie oryginalnego wyposażenia kamienic przez lokatorów. Był czas, że na pchlim targu w Starej Rzeźni wciąż trafiało się na klamki, okucia lub okna z secesyjnych domów. Teraz trend jest taki, że niektórzy właściciele odtwarzają oryginalne formy, np. kaloryfery.
Wasze zdjęcia sprzed lat pomagają w tych rekonstrukcjach?
M.A.: Jak dotąd nie, ale służymy materiałem. Udokumentowaliśmy wiele detali w nieco lepszym stanie niż obecny. Choć nawet wyszczerbione secesyjne rzeźby lub ornamenty są bardzo fotogeniczne. W ogóle ta architektura to bardzo wdzięczny temat dla fotografa. Jedyne problemy, które napotykamy, to trudność z objęciem całego budynku w kadrze lub niedoświetlone elewacje po zacienionej stronie ulic.
P.W.: Czasem trzeba czekać kilka miesięcy, żeby na interesującej nas ścianie pojawiło się słońce. A i tak zdarza się nam trochę modyfikować niektóre fotografie, żeby wydobyć walory detali.
W poprzednich edycjach usuwaliście czasem nieestetyczne szyldy lub tabliczki, czyściliście zdjęcia z kabli lub tramwajowych drutów.
P.W.: Nie tworzymy dokumentu. Czasem tak trzeba, zresztą był to zamysł wydawnictwa, które publikowało album po raz pierwszy. Sądzę jednak, że warto utrwalać widoki tej architektury również z całym współczesnym otoczeniem. Przecież na starych zdjęciach najbardziej emocjonują nas artefakty z epoki. O, syrenka! O, takim fiatem jeździłem!
Bardzo ciekawe są też zdjęcia fantazyjnych wnętrz, które pokazujecie w albumie. Do tych przestrzeni przechodzień zazwyczaj nie ma wstępu.
M.A.: Ale też nie ma wielkiego problemu z wejściem i zrobieniem zdjęć. Nie zdarzyło się nam, żeby ktoś nas przegonił z klatki schodowej lub podwórza albo nie wpuścił do środka. No chyba że na Sołaczu. W willowej dzielnicy jest nieco ciężej. W takich przypadkach umawiamy się zresztą z wyprzedzeniem, gdy wiemy, że jakiś budynek skrywa interesujące wyposażenie. Czasem zaczepiają nas na ulicy ludzie i podpowiadają, gdzie czegoś szukać. Pamiętają nas m.in. z akcji "karneciki na jeżyki", podczas której rozdawaliśmy na ulicach zakładki z wizerunkami jeżyckiej secesji.
Macie swoje ulubione kamienice lub detale?
M.A.: Uwielbiam jaszczurki na elewacji domu przy Kilińskiego na Wildzie. Fascynujący jest też drugi rząd kamienic wzdłuż Roosevelta - czyli maleńka uliczka Zacisze. Zachowało się tam mnóstwo oryginalnych witraży. We wnętrzach stale przykuwają naszą uwagę np. ławeczki na półpiętrach lub obszerne zamykane hole, z których dopiero wchodzi się do poszczególnych mieszkań. Bardzo też lubię oglądać elewacje wieczorami lub w nocy. Wiele detali zdaje się wtedy ożywać. Jednego nawet się trochę boję, wygląda jak Drakula. Joanna Jodełka ożywiła zresztą te dekoracje w jednej ze swych książek Ars Dragonia, której nakład również już dawno się wyczerpał.
Ostatnio dokumentujecie też normalne dzienne życie secesyjnych budynków.
M.A.: Tak. Chcemy, żeby wyszedł z tego mały przewodnik po kamienicach, w których działają interesujące usługi lub sklepy, pojawili się ciekawi ludzie lub zupełnie nowi lokatorzy, zamieszkali po niedawnych remontach.
Myśleliście o albumie pokazującym mieszkańców secesyjnych domów w ich mieszkaniach, na ulicach lub podwórzach?
P.W.: Zabiegaliśmy kiedyś nawet o dofinansowanie podobnego projektu z miejskich funduszy. Niestety bez skutku. Ale jak już zarobimy na solidną bułę z masłem i będziemy mieć trochę czasu na hobby, to zapewne zrobimy i to.
Rozmawiał Jakub Głaz
*Magdalena Adamczewska - fotografka z wieloletnim doświadczeniem, ukończyła fotografię na wydziale operatorskim Łódzkiej Szkole Filmowej (PWSFTviT). Reportażu uczyła się również u Krzysztofa Millera - najlepszego polskiego reportera ostatnich dwóch dekad, Wykłada fotografię w School of Deco.
**Piotr Walichnowski - fotograf, projektant, grafik specjalizujący się w 3D. Przez kilka lat kierownik studia graficznego Domu Wydawniczego, gdzie realizował swoje autorskie projekty - w tym publikację z okazji 750-lecia Lokacji Miasta Poznania - płytę o Ostrowie Tumskim wykonaną jako wizualizacje 3D.
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022