W tym roku odbędzie się już 14. edycja Short Waves Festival. Jaki był najtrudniejszy moment w jego historii?
Takich chwil było sporo. Organizatorem festiwalu jest Fundacja Edukacji Kulturalnej AdArte i niepewność jest częścią jej funkcjonowania. Pojawia się np., gdy czekamy na wyniki konkursów dotacyjnych, bo były lata, w których dotacja była mniejsza niż zakładaliśmy. Zdarzały się problemy strukturalne, kiedy wymienialiśmy niemal cały zespół. Najtrudniejszym doświadczeniem była 12. edycja festiwalu, którą musieliśmy odwołać na tydzień przed rozpoczęciem, z powodu pandemii. Nie byliśmy w tej sytuacji jedyni, ale proszę wyobrazić sobie kilkudziesięcioosobowy zespół, który ciężko pracował przez wiele miesięcy i nagle słyszy, że festiwalu nie będzie i mamy dwa dni na decyzję, co dalej.
To bardzo trudne. Zanim jednak zapytam, co postanowiliście, proszę powiedzieć, na czym polega Państwa codzienna praca. Festiwal jest przecież tylko i aż kulminacją całorocznych wysiłków.
Fundacja działa cały rok w sposób sieciowy, bo współpracujemy z wieloma instytucjami i organizacjami. Mamy stałą siedzibę, którą wynajmujemy na preferencyjnych warunkach w CK Zamek. Źródłem naszego utrzymania są dotacje Miasta Poznań, Samorządu Województwa Wielkopolskiego, Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, a od dwóch lat również dotacje unijne. Fundusze te i mnogość projektów, które prowadzimy, pozwalają na utrzymanie biura i zespołu, którego skład i struktura się zmieniają. Zespół stały to 6 pracowników, ale w czasie festiwalu jego liczebność wzrasta do 50 osób. Fundacja przygotowuje festiwal, ale realizuje też inne projekty. Prowadzimy np. Klub Krótkiego Kina w Kinie Pałacowym. Mamy projekty edukacyjne takie jak Filmowe Miasto i działamy szkoląc nauczycieli we współpracy z Ośrodkiem Doskonalenia Nauczycieli. Zajmowaliśmy się także dystrybucją filmów, ale pandemia to ukróciła.
Wróćmy do lockdownu w marcu 2020. Jak była Państwa decyzja?
To był czas ogromnej niepewności. Musieliśmy zdecydować, czy wydarzenie odwołujemy, czy przenosimy na inny termin. Festiwal to kilkadziesiąt wydarzeń odbywających się w kilkunastu miejscach, z udziałem kilkuset gości z Polski i Europy. Trzeba było to omówić z donatorami, sponsorami i partnerami, m.in. Miastem Poznań. Byliśmy uprzywilejowani, bo wszyscy zgodzili się na zmianę terminu. Z drugiej strony ponieśliśmy już część kosztów. Niektóre z nich były nie do odzyskania, np. koszy kampanii promocyjnej i druku programów. Przeniesienie festiwalu na sierpień - bo to był nowy termin - oznaczało, że musimy wygenerować nowe środki. Był to bardzo trudny rok.
Ale festiwal stacjonarny to tylko jedna strona Państwa działań, prawda?
Przeniesienie festiwalu na sierpień nie oznaczało, że mamy gotowy jego program. Nie było wiadomo, jak długo potrwa lockdown, co będzie możliwe, a co nie. Zespół był zmęczony i musieliśmy pracować w domach, ze względu na obostrzenia. Zaczęliśmy myśleć o przygotowaniu planu B na wypadek gdyby Festiwal nie mógł się odbyć. Do pracy nad wariantem online byliśmy przygotowani, bo umieliśmy pracować zdalnie i mieliśmy niezbędne do tego narzędzia, takie jak wideokomunikatory. Nie była to nowość i myśmy nawet dzielili się z innymi wiedzą na ten temat. Pomysł na festiwal online zbiegł się z zaplanowaną inwestycją w specjalistyczne oprogramowanie do zarządzania festiwalem filmowym. Zostało one stworzone przez dewelopera z Holandii przy wsparciu kilkunastu europejskich festiwali. Gdy wybuchła pandemia, festiwale z niego korzystające postanowiły wzbogacić je o nakładkę, która pozwala na realizację wydarzeń filmowych online. To był impuls do działania, a krótko przed tym dołączyliśmy do grona festiwali (z Niemiec, Holandii i Austrii), które stworzyły sieć European Short Film Network i wraz z nimi z sukcesem ubiegaliśmy się o unijne środki na stworzenie wspólną platformę festiwalową. Dzięki wymianie wiedzy i doświadczeń rozpoczęliśmy działania online w sierpniu 2020, a w 2021 roku otrzymaliśmy unijne wsparcie na rozwój projektu.
Z wielkiego nieszczęścia narodziło się coś dobrego...
Tak, ale chcę podkreślić, że my w marcu w zasadzie wydaliśmy budżet, a musieliśmy zrobić festiwal, ale też podjąć inwestycje i zatrudnić nowe osoby. To był wielki wysiłek. Martwiłam się, czy damy sobie radę i czy nasze działania spotkają się z przychylnością publiczności. Festiwal odbył się zgodnie z planem, choć z mniejszą frekwencją, spowodowaną chociażby ograniczeniami sanitarnymi. Było to pierwsze duże wydarzenie tamtego lata i mieliśmy obawy, czy festiwal nie będzie miejscem transmisji wirusa. Odetchnęliśmy, gdy minęły 2 tygodnie i nie zgłosił się nikt zarażony.
A jak wyglądało zainteresowanie wersją online?
Było duże. W sieci organizowaliśmy też Klub Krótkiego Kina oraz Filmowe Miasto. To była satysfakcja, ale tak naprawdę poczuliśmy ją w kolejnym roku. Doceniło nas Miasto, bo otrzymaliśmy wyższą dotację, co było tym bardziej cenne, że nie był to łatwy finansowo rok dla kultury.
Co jeszcze zdarzyło się w 2021 roku?
Festiwal stacjonarny odbył się w czerwcu. Korzystając z unijnej dotacji, którą otrzymała wspomniana europejska sieć festiwali, zorganizowaliśmy 7-dniową edycję w sieci oraz trzymiesięczną platformę This is Short zaprogramowaną z pozostałymi festiwalami. Ona zmieniła nasze podejście do działań w internecie, bo przenoszenie do niego wiernej kopii festiwalu stacjonarnego nie do końca się sprawdziło. Nie każdy film dobrze ogląda się w domu. Nie każdy powinien być dostępny online ze względu np. na politykę premier. Trzeba też dbać o lokalną publiczność. Dlatego w 2021 roku okroiliśmy ofertę online do wyselekcjonowanych działań i wydarzeń branżowych. Rozwinęliśmy współpracę międzynarodową i będziemy ją kontynuować, bo otrzymaliśmy dwuletnią unijną dotację na promocję kina europejskiego. Dołączyliśmy do grona najbardziej prestiżowych europejskich festiwali, z czego się cieszę, bo niewiele polskich festiwali otrzymuje takie środki i myślę, że myśmy naprawdę dobrze wykorzystali ten czas.
A jak Pani widzi przyszłość formuły online?
Na początku zainteresowanie nią było olbrzymie, bo nie było alternatywy. Ponadto ona jest zawsze atrakcyjna dla tych, którzy nie mogą lub nie chcą podróżować. Natomiast teraz widzę, że publiczność online poszerzyła się o odbiorców europejskich, ale lokalni widzowie chętniej wybierali wersję stacjonarną. Kontynuujemy prezentacje w internecie, ale festiwal jest z natury wydarzeniem offline. Serce festiwalu bije w Poznaniu i nic nie zastąpi spotkania reżysera z publicznością i oglądania filmu na dużym ekranie. Short Waves poszerza doświadczenie kinowe. W naszej pracy fundamentalna jest praca z miejscem. Organizujemy projekcje, ale mamy propozycje, jak Random House Cinema, czyli pokazy w domach, które zamieniliśmy na Random Garden Cinema, czyli w ogródkach. Robimy też instalacje, prowadzimy działania performatywne i edukacyjne, których nie da się przenieść do internetu. Festiwal to cała sieć współpracujących ze sobą podmiotów. Rezygnując z festiwalu stacjonarnego, wiele z tych podmiotów "zostawiamy na lodzie". Przykładem mogą być kina, w których odbywają się projekcje. Może ich wynajęcie to nie są dla nich wielkie pieniądze, ale są. Trzeba być solidarnym. Teraz intensywnie pracujemy nad kolejną edycją, która odbędzie się w dniach 14-19 czerwca. Mamy nadzieję, że nic nie stanie na przeszkodzie jej realizacji.
Na koniec pozwolę sobie zapytać Panią, jak widzi Pani wpływ pandemii na całą Państwa branżę?
Przede wszystkim ona miała ogromnie negatywny wpływ finansowy, choćby z racji zamkniętych kin. Sytuacja do dziś nie wróciła do stanu sprzed pandemii. Mniej filmów wyprodukowano, bo zamknięte były plany filmowe. Pandemia pojawiła się jako znaczący temat kinowy. Wielu twórców niemal natychmiast chwyciło za kamery i zaczęły powstawać np. wideodzienniki czasu pandemii. Festiwale filmowe stosunkowo dobrze sobie poradziły, również z uwagi na to, że doświadczenie kinowe można w miarę łatwo odtworzyć w warunkach domowych. Bardzo ucierpiała edukacja filmowa. Odnoszę też wrażenie, że wszechobecność kina w sieci bardzo mocno wpłynęła na to, co i jak oglądamy. Paradoksalnie zwróciła uwagę odbiorców na atrakcyjność krótkiego metrażu, bo tego typu filmy lepiej ogląda się na komputerach, czy smartfonach. Wiele festiwalów prezentujących kino pełnometrażowe dostrzegło potencjał krótkich form i poszerzyło swoje sekcje krótkometrażowe. Nowa normalność to największe doświadczenie naszych czasów. Nie było dotychczas tego typu globalnego wydarzenia o tej skali. Ono zmieniło reguły gry i tak naprawdę trzeba się adaptować, wyciągać z nowej rzeczywistości to, co najlepsze oraz kultywować współpracę i wzajemne wspieranie się. To jedyna droga by jakoś funkcjonować.
Rozmawiała Katarzyna Kamińska
*Emilia Mazik - urodzona w Tarnowskich Górach na Śląsku, studiowała filozofię i zarządzanie kulturą na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, od 2018 roku dyrektorka Short Waves Festival.
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022