Dyzmatronic to dość nietypowa grupa na poznańskiej scenie muzycznej. Grają coś, co sami nazywają "trup hopem", a czemu najbliżej do mieszanki cold wave, minimalu i muzyki eksperymentalnej. Sami piszą teksty, z których większość zaskakuje sposobem patrzenia na rzeczywistość. Jest w tym wszystkim sporo poczucia humoru, dystansu i trafiania w samo sedno. W "Singlu" śpiewają o miejskich samotnikach krążących nocami od klubu do klubu niczym ćmy barowe Bukowskiego, w "Bajce" o utraconym dzieciństwie, do którego nie ma już powrotu. W "Bieli" wykorzystali fragmenty książki "Imperium" Ryszarda Kapuścińskiego, w "Ładnie wyglądam" śmieją się z wszechobecnego kultu idealnego ciała.
Prywatnie są po prostu kumplami, którzy świetnie się bawią i dogadują w punkt, jeśli chodzi o gusta muzyczne. Maciej "Maciora" Balcewicz odpowiada za teksty, Artur "Sosen" Klimaszewski za ich oprawę muzyczną. Obaj doskonale się przy tym uzupełniają, okraszając to, co grają, niebanalnym przebiegiem koncertów, na których jeszcze bardziej uwydatniają absurd i nonsens rodem z filmów o przygodach Nikodema Dyzmy.