Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Wystawa, która koi

Są takie wystawy, gdzie wszystko zdaje się ze sobą idealnie współgrać. Harmonia osiągana jest adekwatnością tego, co oglądamy, do miejsca, w którym to robimy. Nie jest definiowana przez scenograficzną aranżację przestrzeni, ale właśnie jakąś nie do końca pojmowalną zgodność. Tego rodzaju ekspozycją jest z pewnością wystawa Jerzy Nowosielski. Ikona i abstrakcja w Muzeum Archidiecezjalnym, która upamiętnia 100. rocznicę urodzin artysty.

Czerwony obraz w ramce, widnieją na nim krótkie kolorowe linie - pociągnięcia pędzli, przypominające rany. Są czerwone, niebieskie, zielone, żółte. - grafika artykułu
fot. Grzegorz Dembiński

Nazwiska tego wielkiego polskiego twórcy właściwie nie trzeba przedstawiać. Śmiało można powiedzieć, że Jerzy Nowosielski wszedł do panteonu polskich artystów o ugruntowanej pozycji. Zmarły w 2011 roku twórca pozostawił po sobie dorobek, który do dziś stanowi przedmiot dyskusji krytyków i historyków sztuki; zachwytów wielbicieli jego talentu; przytyków antagonistów wskazujących na jego rozdarcie między tym, co piękne, wzniosłe i duchowe, a tym, czego w taki sposób w żadnym wypadku opisać nie można; a w końcu również kolekcjonerów, którzy wciąż żądni są jego dzieł w swoich zbiorach. Gdybyśmy skupili się na udziale w tym wielogłosie, skądinąd ważnym, być może przepadlibyśmy gdzieś w dywagacjach. I chociaż znaleźć się powinno gdzieś dla nich miejsce, po drodze może umknąć niewerbalny przekaz płynący z samych obrazów. Oczywiście wiele zawsze zależy od kształtu wystawy i pomysłu na nią. W przypadku ekspozycji w Muzeum Archidiecezjalnym zadbano o to, by widzowie mogli w spokoju kontemplować dzieła jednego z największych i najwybitniejszych współczesnych pisarzy ikon.

Dzięki wspomnianemu na początku idealnemu współgraniu wszystkich elementów wystawy, możliwe jest skupienie uwagi na istocie rzeczy. Wchodząc do pierwszego pomieszczenia, w którym zgromadzono obrazy mistrza, mamy wrażenie wkraczania do innego świata. Tutaj rządzi skromność i nieuciążliwa powaga, dzięki której odbiorcy mogą poczuć się uczestnikami mistycznego i ważnego wydarzenia, w którym udział jest niezwykle istotny. Widz nie jest przy tym nakierowywany na przeintelektualizowane przemyślenia, ale wprawiany w nastrój wręcz kontemplacyjny, powiązany z tematyką dzieł. Co ważne, nie dotyczy to jednak tylko ikon Jerzego Nowosielskiego, ale również przeplatanych z nimi abstrakcji, które jak sądzę nie tylko w takim zestawieniu miałyby niezwykłą siłę oddziaływania.

Każdy obraz jest dowodem na to, jak blisko abstrakcji do duchowych doznań: tych, które najpierw odczuwane są przez tworzącego malarza, a później oglądającego efekty jego pracy widza. Takie zestawienia robią wrażenie, jednocześnie dając możliwość otwarcia się na sztukę nieprzedstawieniową. Motyw oswajania z abstrakcją jest - jak mi się wydaje - bardzo ważny. Brak zrozumienia dla tego typu twórczości i poczucie, że jest ona oderwana od tego, co człowiekowi rzeczywiście bliskie, towarzyszy bowiem wielu odbiorcom sztuki, którzy pewnie i bezpiecznie czują się tylko w obliczu dzieł przybierających kształty znane im z rzeczywistości.

W tym przypadku pokazano, że zarówno ikony, które opierają się na bardzo konkretnych wizerunkach, jak i obrazy abstrakcyjne, mają wspólne źródło. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że ikony są w takim samym stopniu abstrakcyjne pod względem ujmowania w przedstawieniową formę niewyobrażalnego, jak abstrakcja może być odbierana jako najbardziej czytelna próba ujęcia w ramy rzeczy niepojmowalnych. Jerzy Nowosielski wspominał zresztą, że jeszcze jako człowiek wątpiący w istnienie Boga, tworząc pierwsze w swoim dorobku naprawdę istotne obrazy abstrakcyjne, miał wrażenie, że właśnie takie malarstwo stanowi dla niego kanał łączący go tak jako artystę, jak i człowieka z tym, co wymyka się racjonalności i związane jest z duchowością.

Abstrakcje wydają się być zresztą tworzone podobnie jak ikona - z pewnego rodzaju rygoryzmem. Nie tyle ograniczającym, co raczej wskazującym, że artysta czuł się odpowiedzialny za każdy gest utrwalany na powierzchni obrazu. Nie ma tutaj nonszalancji czy przypadku. Nawet kolor zdaje się być od początku do końca tworzony z przyjętą wcześniej koncepcją - metodycznie i skrupulatnie. Każdy element kompozycji ma swoje miejsce i współgra z pozostałymi. Badacze sztuki Nowosielskiego zwracają zresztą uwagę na fakt, że uprawiane przez niego malarstwo abstrakcyjne nosi znamiona malarstwa ikonicznego. Na wystawie o tym nie przeczytamy, tego rodzaju naukowe rozmyślania zostały sprowadzone do niezbędnego minimum. W Muzeum Archidiecezjalnym możemy tego po prostu doświadczać.

Wybierając się na wystawę Nowosielskiego, zastanawiałam się, na ile wszystko, co dotąd zostało powiedziane i napisane na temat sztuki tego artysty i jego samego, powinno mieć wpływ na to, jak odbierane są prace, które bezpośrednio związane są z wiarą i jasno określonym systemem wartości. Nawiązuję tutaj do faktu, że w innych pracach Nowosielskiego pojawiają się chociażby kontrowersyjne wątki sadomasochistyczne, które są dla niektórych pretekstem do tego, by wytykać artyście hipokryzję i podważać duchowy wymiar jego twórczości. Przyznam, że najlepszą odpowiedzią na moje pytania było zwyczajne poddanie się sile oddziaływania zaprezentowanych na wystawie dzieł. Jest w nich bowiem coś bardzo kojącego. Warunki stworzone na ekspozycji również pozwalają się wyciszyć. Jeśli więc nawet Nowosielski, jak najpewniej większość z nas, walczył ze swoimi demonami, jeśli jego natura, jak natura każdego, była skomplikowana i dwie siły nieustannie mierzyły się ze sobą, to obrazy, które obejrzeć można na wystawie Jerzy Nowosielski. Ikona i abstrakcja, powstać musiały w tych najlepszych i zapewne najpiękniejszych momentach, niepozostawiających wątpliwości co do tego, która z tych sił wychodziła na prowadzenie.

Justyna Żarczyńska

  • wystawa Jerzy Nowosielski. Ikona i abstrakcja
  • Muzeum Archidiecezjalne
  • czynna do 16.10

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023