Wszystkie te stworzone w latach 2012-2023 fotografie łączy jedno: balansowanie między dokumentacyjnymi funkcjami a aktem kreacji, co wiąże się z reżyserowaniem scen. Pierwszy etap związany jest z pamięcią, osobistymi doświadczeniami wyniesionymi z przeszłości, drugi z próbą ich odtworzenia za pomocą obrazów, w których inscenizowaniu brały udział osoby bliskie artyście. Wszystko to nadaje całości wymiar interesującego eksperymentu.
Artysta wraca do zdarzeń, które utkwiły w jego wspomnieniach jako fragmentaryczne obrazy. W procesie twórczym czai się osobiste, bardzo intymne doświadczenie fotografującego, na nowo interpretowane i rekonstruowane. Ustawienie w kadrze poszczególnych elementów to niewątpliwe działanie artystyczne, a jednocześnie ważne, jednostkowe doświadczenie - próba uratowania pamięci od niepamiętania. Uchronienie choćby szczątków wspomnień przed ich całkowitym rozpłynięciem się w niebycie, a tym samym wysiłek ocalenia samego siebie jako części większej całości, którą jest nadająca tożsamość grupa społeczna - w tym wypadku rodzina.
W tekście towarzyszącym wystawie i napisanym przez siostrę autora, Małgorzatę Widomską, pada zdanie, które rzuca światło na taką interpretację postawy artystycznej Bugalskiego: "Mój brat często się martwił, że nie pamięta. W naszym społeczeństwie słaba pamięć bywa tematem drwin, zazwyczaj utrudnia wykonanie zadań i spłyca grupowe więzi. W rzeczywistości dla zapominającego, jest przyczyną nieredukowanego pęknięcia w centrum tożsamości, pojemną otchłanią, która zasysa, pozbawione jasnego klucza, obrazy".
W sposobie działania twórcy uwidacznia się jednak jeszcze inna ważna rzecz, a mianowicie relacja z fotografowanymi. Bugalski mógł wybrać do rekonstruowanych scen niezwiązane z nim osoby. Obrazy kadrowane są w taki sposób, że widzowie nie mogą ani poznać, ani rozpoznać członków jego rodziny. Wizerunki ograniczone są do minimum - zapewne istotnego, jednak pozostawiającego duży margines nierozpoznawalności, który chroni osoby pokazane na zdjęciach przed ciekawskimi spojrzeniami odbiorców. Podkreśla to bardzo intymny charakter relacji między fotografującym a fotografowanymi. Jest to także oznaka specyficznego znaczenia pamięci jako elementu budującego tożsamość indywidualną, i zbiorową, co za tym idzie zarezerwowaną dla nielicznych. W kontekście tego nietypowego eksperymentu, jakiemu poddani zostają członkowie rodziny Michała Bugalskiego, ujawnia się również jeszcze jeden wątek: udział w zdarzeniach, które stają się wspomnieniami, i ich znaczenia dla wszystkich, którzy w nich uczestniczą, także dla świadków czy, inaczej mówiąc, obserwatorów.
Szczególnie wyczulone na zawarty w konkretnych wydarzeniach ładunek emocjonalny wydają się dzieci. Wszyscy nosimy w sobie doświadczenia przeszłości i jednocześnie jesteśmy twórcami tych, które pozostają we wspomnieniach ich świadków. Oprócz pytania o to, co zapamiętujemy i dlaczego, pojawia się więc również inne pytanie: jak jesteśmy zapamiętywani? Wyobrażam sobie, jak niezwykłym przeżyciem musiało być dla bliskich wzięcie udziału w twórczym procesie, który zakłada ich aktywny udział. Refleksja na temat tego, dlaczego będziemy pokazani tak, a nie inaczej, najpewniej towarzyszyła każdej osobie uczestniczącej w rekonstrukcjach. Poza kadrem i poza pracą nad zdjęciami, toczyć się mogły (choć oczywiście nie musiały) dyskusje o rodzinnych więziach, relacjach i zależnościach.
Dla obserwatorów wgląd w odtwarzane po latach zdarzenia jest pozorny. Wielu rzeczy możemy się jedynie domyślać. Inne będziemy sobie dopowiadali, filtrując je przez własne wspomnienia i doświadczenia związane z pamięcią. Atrakcyjne wizualnie obrazy, wycinki rzeczywistości, wzbudzają w nas emocje, co - jak się wydaje - wynika właśnie z faktu, że prowokują do sięgnięcia w głąb własnej pamięci. Fotografie nie stanowią domkniętej historii, nie umożliwiają widzom rekonstruowania zawartych w nich opowieści w sposób ostateczny i domknięty. Zatrzymany w kadrze uścisk, splecione w tańcu dłonie, fragment podłogi, postać stojąca w drzwiach, część policzka, czyjeś rzeczy pozostawione na krzesłach, drobne gesty - wszystkie one tworzą specyficzną atmosferę niedostępności, która jednocześnie zachęca do autorefleksji.
Kadry Bugajskiego w swojej niejednoznaczności i oderwaniu od całości odpowiadają charakterowi pamięci - ona nigdy nie ujmuje rzeczy w pełni, nie pozostawia dokładnego rysunku ani nie przypomina pełnometrażowego filmu, który w dowolnej chwili możemy odtworzyć, by móc dokładnie przeanalizować jej wpływ na nas wtedy, dzisiaj i w przyszłości. Pełna jest niedomówień, ale też nacechowana spektrum rozmaitych emocji. I zdaje się, że przy całej niekompletności wspomnień, a nawet ich wybiórczości, to właśnie one stanowią jej trzon.
Justyna Żarczyńska
- Wystawa Królestwo Michała Bugalskiego
- CK Zamek
- czynna do 26.05
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024