Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Kto nie lubi plakatu?

Aktualna wystawa w Galerii na Dziedzińcu zatytułowana Plakat wisi, której kuratorem jest Wojciech Piotr Onak, obejmuje dorobek polskich plakacistów od okresu powojennego do współczesności. Czego można się po niej spodziewać? Historii plakatu czy raczej swobodnej, cieszącej oczy prezentacji?

, - grafika artykułu
Henryk Tomaszewski i Julian Pałka, 1962, fot. materiały organizatorów

Czy plakat jako rodzaj artystycznego wyrazu może się nie podobać? To pierwsze pytanie, jakie przeszło mi przez myśl, kiedy znalazłam się na wystawie obejmującej zarówno parter galerii, jak i kolejne piętra budynku. To pytanie niemalże retoryczne, bo o ile można mieć ambiwalentny lub nawet negatywny stosunek do konkretnego obrazu, o tyle wydaje się, że nikt nie podważy twierdzenia, że plakat jako gatunek sam w sobie ma moc i wiernych fanów - nie tylko wśród osób zaznajomionych z jego historią, dziejami Polskiej Szkoły Plakatu czy sztuką w ogóle, ale również tzw. zwykłych ludzi, którzy lubią nacieszyć oczy interesującą wizualizacją. W mojej opinii niewiele jest osób, które zakwalifikować można jako odporne na urok sztuki plakatowej, pozostającej bardzo blisko sfery codziennego życia.

Plakat artystyczny ma w sobie coś z "naszego" świata, odnosi się przecież do tego, co dzieje się wokół, a jednocześnie stanowi bardzo odrębny, wyróżniający się element, żyjący własnym życiem. Nie bez powodu ceniono go w czasach PRL-u jako formę, która nadawała koloru szarej, wręcz ponurej rzeczywistości odbudowującego się po wojnie państwa. Od początku było jasne, że plakat w przeciwieństwie do malarstwa przeznaczony jest nie do oglądania w galeriach czy muzeach, ale właśnie na ulicach - scenerii codzienności. Zdjęto z niego ciężar bycia czymś elitarnym, zarezerwowanym dla wybranych.

Plakat artystyczny pozostaje jednak daleko od natarczywej, produkowanej na masową skalę reklamy, choć z reklamą wizualną ma przecież bardzo dużo wspólnego. Bywa blisko nachalnej propagandy politycznej - jest specyficznym przekaźnikiem informacji i zachętą do przyjmowania określonych postaw. W przypadku plakatów promujących filmy, spektakle oraz wydarzenia kulturalne wszelkiej maści - stoi na pograniczu wielkiej sztuki i rozrywki.

Wystawa Plakat wisi generuje przemyślenia. To prezentacja, która w gruncie rzeczy nie może się nie udać i nie może się nie podobać. Wybór padł na godnych reprezentantów tej dziedziny twórczości. Wystarczy spojrzeć na nazwiska. Jak wspomniałam, plakaty oglądać można na trzech kondygnacjach. W gruncie rzeczy nic nie stoi na przeszkodzie, by zacząć od samej góry i przez pierwsze piętro ruszyć na parter wystawy. Najpewniej jednak większość widzów po zakupie biletu skieruje swoje kroki do sali na parterze. Obejrzeć tu można powstałe w ostatnich latach plakaty współczesnych artystów. Wielu z nich dobrze znają miłośnicy atrakcyjnego designu. W niektórych rządzi plama, w innych linia. Jedne przesycone są kolorami, inne są pod tym względem bardzo oszczędne.

Sama tematyka szeroka - twórcy komentują sytuację w kraju i na świecie, projektują plakaty filmów, sztuk teatralnych i festiwali. Wszystkie te zagadnienia i wątki przeplatają się ze sobą. Wyjątkiem są Robotnicy Wojciecha Fangora z 1955. Co tutaj robią? Wyeksponowane dzieło to rodzaj odniesienia. To starszy brat, który przypomina "podlotkom", że nie byli pierwsi.

Idźmy dalej. Ekspozycja na pierwszym piętrze poświęcona jest - jak informują napisy - propagandzie i solidarności, zarówno tej pisanej małą, jak i wielką literą. Po lewej stronie zgromadzono powojenne plakaty propagandowe. Piętnujące Zachód, gloryfikujące ZSRR i promujące jedność oraz pracę jako metody na podźwignięcie kraju z ruiny, w jaką popadł między 1939 a 1945 rokiem. Interesujący może się jednak wydawać fakt, że dzisiaj patrzymy na nie inaczej - nie tyle jako na narzędzia indoktrynacji, ale raczej jak na relikt przeszłości, który w dodatku pod względem wizualnym jest całkiem intrygujący.

Lekcja historii kontynuowana jest w drugiej części pomieszczenia, gdzie wiszą plakaty związane z działalnością "Solidarności" i upamiętnianiem kolejnych rocznic Poznańskiego Czerwca. To oczywiste, że z historycznego punktu widzenia to przeciwwaga dla plakatów hołdujących komunistycznym ideałom. Jest to jedyny moment na wystawie, kiedy dochodzi do drastycznego porównania. "Solidarność" była wyrazem społecznej niezgody na reguły powojennego systemu, co jednak ważne, to przeciwstawienie da się zauważyć także w warstwie wizualnej. Plakaty solidarnościowe są znacznie prostsze w formie. Tworzący je artyści operowali częściej wymownym znakiem aniżeli rozbudowanymi kompozycjami narracyjnymi. W wielu przypadkach przypominają pośpiesznie robione afisze rozwieszane później na ulicach miast.

Sala na trzecim piętrze to swoisty miszmasz - jest dużo, jest kolorowo, jest różnorodnie. Feeria barw i kolorów uderza w odbiorcę z impetem, a ten może swobodnie dryfować spojrzeniem między obrazami i zwyczajnie pozachwycać się tym, jak kreatywni byli ich autorzy. Wiszą tu przede wszystkim plakaty z lat 60. i 70., promujące widowiska, kinowe i teatralne hity i wiele innych "dóbr", na które chciano zwrócić uwagę odbiorców.

Gdyby podsumować wrażenia z wystawy, należałoby podkreślić, że nawet jeśli barwne kombinacje wydają się nieco chaotyczne, w żaden sposób nie odbiera to przyjemności oglądania. W jakimś sensie odtworzono układy właściwe dla ulicznych przestrzeni - swobodne i różnorodne. Równocześnie takie zakomponowanie ekspozycji pozwala spojrzeć na polski plakat jak na wielki, uniwersalny twór. A artyści tworzący go na przestrzeni lat - nawet ci, których dzielą od siebie dekady - to mimo wszystko zwarta grupa, która właśnie w plakacie zobaczyła możliwości dla swojej niczym niekrępowanej ekspresji.

Justyna Żarczyńska

  • Wystawa Plakat wisi
  • Galeria na Dziedzińcu, Stary Browar
  • czynna do 28.02

@ Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022