"Kiedy pracownicy próbują założyć związek zawodowy lub dołączyć do niego, tracą pracę. W ten sposób chcą nas uciszyć" - mówi Alexandra, pracownica przemysłu odzieżowego w Rumunii.
"Ładne dziewczyny w fabryce są zawsze nękane przez menadżerów - mężczyzn. Podrywają je, proszą do swoich biur, szepczą im do ucha, dotykają ich talii, ramion, szyi, pośladków, piersi, przekupują je pieniędzmi grożą im utratą pracy, aby uprawiały z nimi seks" - relacjonuje Liuxia, pracownica przemysłu odzieżowego w Chinach.
"Urodziłam dwoje dzieci, zanim owdowiałam, kiedy mój mąż zginął w pożarze w fabryce, w której oboje pracowaliśmy. Nie dostałam urlopu macierzyńskiego w czasie ciąży ani odszkodowania za śmierć męża" - dodaje Farzana, pracownica przemysłu odzieżowego w Bangladeszu.
To tylko trzy głosy, które mówią do nas ze zdjęć Susanne Friedel wiszących na ścianach. Na wystawie znajdziecie ich jeszcze kilka. A poza nią? Kilkaset tysięcy? Kilka milionów?
To aż trzy głosy. Każdy z nich należy do prawdziwej kobiety, ze wszystkimi jej emocjami, nadziejami, lękami, z jej zmęczeniem, bólem, nadzieją na lepsze jutro. Patrzę na ich twarze i myślę o tym, jak niesprawiedliwy bywa świat. Jak bardzo żadna z nas nie miała wpływu na to, gdzie się urodziła i w jakiej rzeczywistości przyszło jej żyć.
Ukryte albo zreperowane
Przechodzę do następnej sali. Zatrzymuje mnie obraz, na którym kilkanaście kobiet w czerwonych uniformach siedzi przy maszynach do szycia. Włosy każdej z nich schowane są pod czepkiem, twarze mniej lub bardziej przysłonięte maseczką. Choć ten konkretny kadr pochodzi z jednej z chińskich fabryk, podobnych miejsc jest wiele. Bangladesz, Indie, Honduras, Rumunia. Setki tysięcy kobiet, mężczyzn i dzieci, setki tysięcy godzin przepracowanych w nieludzkich warunkach za wynagrodzenie niepozwalające zaspokoić minimalnych potrzeb. Obraz Anne Peschken i Marka Pisarsky'ego, wykonany techniką recyklingu, wykorzystuje pocięte płótna "niechcianych" dzieł pokryte na nowo farbą olejną i splecione na kształt siatki. Z bliska - fascynuje struktura, z daleka - przeraża anonimowość. Efekt pikseli, wykorzystywany przecież tylko wtedy, kiedy coś musi zostać ukryte, odbieram jako metaforę całego przemysłu fast fashion. Refleksja nad nim jest jedną z największych wartości płynących z wystawy Łataj! Ceruj! Długie życie ubrań.
Długie i drugie życie ubrań zobaczyłam także w zacerowanych swetrach Małgorzaty Markiewicz, które powstały we współpracy z Fundacją Razem Pamoja, finansującą stypendia naukowe i wspierającą edukację dzieci ze slumsów Mathare w Nairobi. Każdy ze swetrów został pieczołowicie naprawiony, a wykonane japońską techniką boro hafty zdają się łączyć znacznie więcej niż tylko postrzępione brzegi materiału. Według kobiet ze Spółdzielni Ushirika, które pomagały artystce w tym projekcie, cerowanie to reperowanie życiowych dziur, które daje szansę na lepszą przyszłość. Dosłownie i w przenośni.
Siła wspólnoty
Siostry Małgorzaty Migry-Tas po raz kolejny podczas tej wystawy zwróciły moją uwagę na wspólnotowość, siłę płynącą ze zjednoczenia i wspólnego działania w imię większego dobra. Na jej obrazie uwiecznione zostały cztery kobiety, tytułowe siostry, w trakcie szycia na maszynie, rozwieszania prania i plecenia warkoczy ze ścinków materiału. Każda z tych czynności była częścią projektu, w którego realizacji przedstawione bohaterki wspierały artystkę - więcej o nim będziecie mogli przeczytać w opisie dzieła, ja natomiast chciałabym się zatrzymać przy wspomnianej już sile zgromadzenia. Wspólnoty, której stałą częścią wcale nie tak dawno temu było wspólne szycie, dzierganie, darcie. Choć każda z kobiet mogła robić to osobno, razem było lepiej i szybciej. Napędzając się nawzajem do działania, tworzyły coś znacznie większego od siebie samych i przekazywały to dalej, co znów prowadzi nas do wielości znaczeń, jakie kryje w sobie drugi obieg. Ile z nich zdecydujemy się odkryć - zależy wyłącznie od nas.
Inna perspektywa
Opublikowany pod koniec zeszłego roku raport Oxfamu - międzynarodowej organizacji humanitarnej zajmującej się walką z głodem na świecie i wspierającej kraje rozwijające się - podaje, że najbogatszy 1% ludzkości generuje więcej CO2 niż dwie trzecie ludzkości. To zatem oczywiste, że działania tej mniejszości mają ogromny wpływ na zmiany klimatyczne. Mimo że większość odpowiedzialności spoczywa właśnie na nich, nie powinno zwalniać nas to z działania w takiej skali, jaka jest dla nas osiągalna. Warto zacząć od ekoedukacji i zaobserwowania osób, które w merytoryczny i ciekawy sposób opowiadają nie tylko o teorii, ale przede wszystkim o praktyce less waste. Jak choćby Katarzyna Wągrowska i jej kanał Ograniczam się, a za nią działająca od 2018 roku poznańska Po-Dzielnia, czyli centrum zero waste, którego ideą jest wydłużenie życia przedmiotów, ograniczenie konsumpcjonizmu, promowanie upcyklingu i umiejętności naprawiania rzeczy. W Po-Dzielni regularnie odbywają się także wykłady, warsztaty i wystawy związane z tematem nadprodukcji i inspirujące do dawania rzeczom drugiego życia. Dalej: Marzena Figiel-Strzała i jej opowieści z cyklu Dzieci świata czy Paulina Górska i jej podcasty Lepszy klimat. Wreszcie wszystkie osoby artystyczne, które prezentują swoje prace w Zamku.
Naprawdę mamy kogo słuchać i od kogo czerpać wiedzę, jednak nawet najbardziej charyzmatyczny wyznawca drugiego obiegu nie podejmie za nas decyzji rewizji naszych konsumenckich zwyczajów i nie zacznie wprowadzać choćby i najmniejszych zmian. To my musimy zacząć zadawać sobie pytania, na które odpowiedzi - początkowo zapewne mocno niekomfortowe - doprowadzą nas do spojrzenia na konsumpcjonizm z innej perspektywy. A w następnej kolejności zrozumienia, że nasze często pochopne i bezrefleksyjne działanie pociąga za sobą ogromne konsekwencje. Kompulsywne zakupy na poprawę humoru, ślepe podążanie za trendami motywowane najczęściej podświadomą chęcią "wpasowania się" - to tylko niektóre z zachowań, którym warto się przyjrzeć z bliska, by zobaczyć, co tak naprawdę w sobie kryją i z jakimi realnymi kosztami się wiążą. Nie tylko tymi finansowymi, ale przede wszystkim - etycznymi.
Innej planety nie będzie
Łatajmy. Cerujmy. Dawajmy drugą, trzecią szansę rzeczom, które nie znikną z powierzchni świata tylko dlatego, że postanowimy się ich pozbyć. Słowa to za mało? Sprawdźcie, jak wygląda obecnie pustynia Atakama w Chile, która swoją dzikością i pięknem powinna wzbudzać zachwyt, a dziś wywołuje jedynie smutek i przerażenie. To właśnie na niej składowane są tony wyprodukowanych najniższym finansowym kosztem i nigdy niesprzedanych ubrań. Według szacunków ONZ przemysł modowy odpowiada za 8-10% światowej emisji dwutlenku węgla, a także za 20% całkowitego zużycia wody na świecie i powstanie 8% gazów cieplarnianych. Tylko w 2018 roku branża ta zużyła więcej energii niż transport lotniczy i morski razem wzięte. Mimo tych zatrważających danych produkcja odzieży rośnie, a razem z nią - ilość toksyn i odpadków, które nie nadają się do recyklingu.
Nikt nie wyprodukuje nam nowej planety, kiedy obecna przestanie nadawać się do użytku. Nie kupimy jej na wyprzedaży, nie będziemy mogli pochwalić się nią w social mediach ani wpasować w najnowszy obowiązujący trend. Zadbajmy o tę, którą mamy. Stwórzmy nowe połączenia między nią a nami samymi, między sobą nawzajem. Bądźmy w tym razem z myślą o jutrze, które zasługuje na to, by nadejść. Niech obecność na tej wystawie będzie pierwszym krokiem w stronę drugiego i długiego życia. Warto.
Marta Szostak
- wystawa Łataj! Ceruj! Długie życie ubrań
- kuratorka: Marta Smolińska
- CK Zamek
- czynna do 28.07
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024