Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Historia, której nie ma

Przez całe wakacje w witrynie Rodríguez Gallery będzie można zobaczyć instalację Agnieszki Grodzińskiej Summer Bankrupt. Artystka odwołuje się do konwencji tworzenia witryn sklepowych - układów form czy obiektów ustawianych na widoku w celach komercyjno-promocyjnych, a często będących przy tym intrygującymi dioramami. Te działania, dawniej wykonywane najczęściej przez zatrudnionych przez sklepy artystów, obecnie wydają się coraz bardziej marginalne. W przypadku większych galerii handlowych czy sieci sklepów przybierają formy sztywnych i narzuconych odgórnie schematów wystawowych, wyznaczanych przez centrale korporacji.

. - grafika artykułu
Wirtyna "Summer Bankrupt", fot. Agnieszka Grodzińska

Wiele z osób, które przechodzą ulicą Wodną i nie zachodzą do Rodríguez Gallery (i być może nie mają częstego kontaktu ze sztukami wizualnymi) ogląda mimo wszystko znajdujące się tam ekspozycje poprzez szklaną witrynę. Zauważyli to właściciele galerii, Agata i Carlos Rodriguez, inicjując najnowszy projekt galeri, pracę, która jest raczej "wystawką" - wyjściem w kierunku takiej publiczności. Działanie ma stanowić przystanek na drodze niespodziewającej się go publiczności.

- Pomysł na tego typu działanie rodził się w naszych głowach już od jakiegoś czasu. Nie miał też nic wspólnego z wirusem ani pandemią. Rodríguez Gallery to przestrzeń z dużą witryną, która jest zlokalizowana od strony ulicy Wodnej. W czasie wakacji - sezonu dla galerii raczej martwego - ta witryna zazwyczaj była pusta. Stwierdziliśmy, że dobrze byłoby jednak przez ten czas wykorzystać nasze okno. Taki pomysł miała też Agnieszka Grodzińska, artystka z którą współpracujemy, i stąd oczywiste było dla nas, by przy pierwszej akcji tego typu w naszej galerii zaprosić ją do współpracy - tłumaczy Agata Rodríguez-Jędrusiak.

Podglądanie

Trzeba przyznać, że dla Rodríguez Gallery witryna to przestrzeń bardzo charakterystyczna i ważna, bo zawsze w bardzo świadomy, przemyślany sposób wykorzystywana ekspozycyjnie. I jeśli ten aspekt galerii - spoglądanie na jej przestrzeń poprzez to, co widać z perspektywy ulicy - był dla przypadkowych przechodniów zapewne jedynym punktem widzenia na znajdujące się za szybą ekspozycje, to dla stałych bywalców galerii był wręcz uderzający. Wystawy poprzez witrynę "zapraszały" do odwiedzin; bądź w formie przesłon "odmawiały" ich oglądania, "utrudniały" podglądactwo, zmuszały do wejścia.

W przypadku ostatniej wystawy w Rodríguez Gallery sprzed pandemii - fascynujących, poruszających, a nawet wstrząsających Operacji Stefana Wojneckiego - szyby szczelnie pokrywała jedna z jego archiwalnych fotografii, przedstawiająca poznański widok miejski z lat 70. Forma wielkoformatowej fototapety przywodzić mogła na myśl wyklejone witryny sklepów spożywczych, mięsnych, rzeźnickich, a że wystawa dotyczyła dokumentacji operacji na sercu, to takie skojarzenie wprowadzało do niej dodatkowe napięcie. W tamtej sytuacji imitacyjność formy maskowała artystyczny charakter galerii, wpuszczała ją z powrotem w ciąg sklepów usługowych, przez co można było wręcz przegapić jej obecność na ulicy Wodnej.

Oczekiwanie na każdą nową wystawę w Rodríguez Gallery stawało się więc zarazem oczekiwaniem na to, czym nas przywita i zaskoczy sama witryna. Agnieszka Grodzińska chciała wykorzystać aspekt podglądania galerii przez przechodniów. Instalacja Summer Bankrupt w zasadzie symbolicznie odwraca kierunek podglądania, bo jej tłem jest kurtyna z białego materiału z wyciętymi, wypalonymi w niej otworami przypominającymi rozstaw oczu. Mogą przywodzić kaptury członków KKK, kominiarki komandosów czy innych osób ukrywających swoją tożsamość, nasuwają na myśl, że tym razem to Galeria ukrywa swoją przestrzeń i to ona nas "podgląda".

Witrynowa "reklama" dla czegoś, czego nie ma, a mogłoby być

- To bardziej wystawka niż wystawa. Dobrym słowem ją określającym byłoby display: coś, co jest prezentowane, a zarazem rozgrywane na widoku. Chodziło mi o to, aby pokazać swoje działanie artystyczne z obiektami tym razem w przestrzeni okna, igrając z kontekstem tego miejsca jako witryny sklepowej. W przypadku Rodríguez Gallery, zazwyczaj przez okno wystawowe można zobaczyć to, co jest w środku, czyli w ten sposób "dobra sprzedażowe" są niejako prezentowane. Z kolei w przypadku Summer Bankrupt to nie jest kwestia wystawy, produktu, a raczej samej sytuacji kontekstualnej, stwarzania historii, której nie ma. Mogłaby być, ale się nie zdarza w takich miejscach, jak witryna - tłumaczy artystka.

Spomiędzy kurtyny wygląda czarny kobiecy manekin. ("Nigdy nie zbierałam tego typu rzeczy, jest mi też zupełnie dalekie wykorzystywanie ich w swojej sztuce. Odnosi się to raczej do dziecięcej ciekawości, rozpoznania sztucznych ciał czy figur modelowych stworzonych do prezentacji czegoś, bezosobowych, choć posiadających twarz i jakąś materialność"). Figura nosi czapeczkę z daszkiem, pytającą przechodzące osoby o ocenę ich seksualnej aktywności: "Czy miałeś dobry seks? Uśmiechnij się! Zażyłem/Zażyłam Viagrę". Dodatkowo w oknie zwieszone są dwie prostokątne kratownice, przypominające swoją formą typowe, pomocnicze "podobrazie" dla wystaw witrynkowych: można przecież zaczepić różne kapelusze, czy inne obiekty. W przypadku Summer Bankrupt to drobne, kolorowe, sensualne formy z wosku. Ciepłe, czerwone kafle na parapecie stają się tłem dla form przekształconych przez artystkę - techniczne fragmenty z metalu i gumy ("moje skojarzenie szło w stronę wystaw, które prezentują przedmioty będące dla nas zupełnie estetycznie obojętne, jak np. rury ociepleniowe, grzejniki, klimatyzatory... Takich sklepów jest bardzo dużo na Garbarach. Pytanie, jak firma, która sprzedaje coś tak nieatrakcyjnego jak klimatyzatory, powinna zrobić witrynę, abyśmy my przechodząc powiedzieli: «och, jakie to jest ładne, muszę to mieć!»").

-  Jestem osobą mającą fiksację na punkcie oglądania wystaw sklepowych. Zazwyczaj przywożę masę takich zdjęć z miejsc, do których podróżuję. Dawne kraje postkomunistyczne jak Węgry, Czechy, Słowacja mają specyficzny, niemalże bezkosztowy sposób handmade na te wystawki, kraje azjatyckie czy Stany lubują się natomiast w błyszczących powierzchniach i migotliwych światłach wystaw. W swoim archiwum mam też mnóstwo zdjęć zaobserwowanych tam zadziwiających rozwiązań. Podczas rezydencji w Budapeszcie moja wystawa była inspirowana takimi displayami, samo studio również posiadało ogromne, choć zakratowane okna z przestrzenią do prezentacji. Pamiętam szczególnie jedną, w której właściciel wykonał kamienie z papieru, mieszając je potem z prawdziwymi. Wiele z takich miejsc jest opuszczonych, przedmioty zapomniane leżą tam od lat, zakurzone i "zmumifikowane". Mnie zawsze pociągało to, aby szkicować pomysły wychodzące od oryginalnych rozwiązań, które nie zawsze są uświadomione czy zaplanowane, a następnie rozwijać je w swoje układy - mówi.

Witrynki sklepowe w Polsce były już nieraz przejmowane i wykorzystywane przez instytucje kultury i artystów (choćby w Łodzi czy Warszawie), takie działania charakteryzują też często documenta, wystawę sztuki współczesnej odbywającą się co pięć lat w Kassel. - Sytuacje hipotetyczne są bardzo inspirujące dla artystów. W czymś, co jest budynkiem, przestrzenią służącą zazwyczaj do czegoś innego mogą nagle wykreować jakąś nietypową, tymczasową sytuację. Może to wybić z rytmu przechodnia, który idąc ulicą w Poznaniu czy gdziekolwiek indziej, przyzwyczajony jest mijać przestrzenie komercyjne jedne po drugiej. Zatrzymanie - czy też "gapienie się" w okna są tak naprawdę momentami rozpoznania prezentowanych obiektów, ich funkcji i naszego hipotetycznego użycia ich. Chodzi o odnalezienie się w przestrzeni wyobrażonej, oddzielonej od nas szybą - barierą, która może dla być "zdjęta" za odpowiednią cenę. Dlatego dysonans znaczeń utylitarnych wydał mi się w tym przypadku kluczowy - mówi artystka.

Witryny w starym stylu

Jak przyznaje Grodzińska, w Polsce obecnie nie ma witryn sklepowych zaprojektowanych przez artystów. - W latach 50. czy 60. Twórcy zarówno polscy jak i zagraniczni dorabiali zajmując się witrynami. Pracował tak choćby Warhol, niektórzy surrealiści, Yayoi Kusama czy Thomas Demand. Teraz niestety jest to domena raczej bardzo ekskluzywnych firm, choć sama znam wielu twórców, którzy chętniej wykonywaliby taką pracę, zamiast restauracyjnego zmywaka czy grafiki reklamowej. Witryny w starym stylu, na których ekspozycje są eksplozją wyobraźni właścicieli chcących na nich coś zaprezentować - zawsze wydawały mi się jednak bardzo ciekawe. Taki ktoś jest nie tylko sprzedawcą produktu, ale kreatorem, wykorzystującym czasem nawet swoje prywatne zdjęcia czy rzeźby. Kiedy skończyłam studia myślałam, że będzie to dobra praca zarobkowa. Miałam idylliczne wyobrażenie, że artysta wchodzi do sklepu i na witrynie może robić to, co chce - a produkt, który ma być sprzedany, umieszcza w obrębie swojej autorskiej instalacji. Z czasem dowiedziałam się od znajomych set designerów, jak bardzo moje wyobrażenie odbiega od współczesnej rzeczywistości. Sklepy są wysoko zbrandingowane, a merchandising [stosowanie symboli, znaków towarowych - przyp.red.] projektów wystawowych jest odgórny i scentralizowany. Przyjeżdżają manekiny, ciuchy, produkty i dostaje się ścisłą instrukcje, jak ma to razem wyglądać. Nie ma tu miejsca na żadne kombinacje czy nieoczywistość - wspomina artystka.

- W kolejnych latach do takich akcji w witrynie galerii będziemy próbowali zapraszać artystów, z którymi współpracujemy. Zobaczymy, jaki odbiór będzie miało teraz Summer Bankrupt. Mamy nadzieję, że będziemy to kontynuować - zapowiada Rodríguez-Jędrusiak.

Pandemia - tak, jak w przypadku wszystkich innych galerii i instytucji kulturalnych - bardzo mocno wpłynęła na plan działań w Rodríguez Gallery. - Program wystawienniczy na cały rok 2020 będziemy musimy teraz zmieścić w okresie jesiennym, w tym wszystkie działania, które początkowo mieliśmy zaplanowane na wiosnę. Z tego powodu będzie to dla nas bardzo intensywny czas. Oczywiście mamy nadzieję, że wszystko to uda się nam zorganizować. Jeśli jednak będziemy mieli do czynienia z drugą falą pandemii - będzie to bardzo trudne. Trochę działaliśmy online, ale w przypadku założonych przez nas wystaw i w ogóle sztuki współczesnej nie jest to raczej możliwe. Zresztą, planowaliśmy organizację wystaw sztuki zagranicznej, z Hiszpanii i Włoch, co przy zamknięciu granic byłoby już zupełnie niemożliwe. Poza tym wydaje mi się, że sztukę powinno się odbierać jednak na żywo. Również w przypadku zaplanowanych na wiosnę warsztatów dla dzieci uznaliśmy, że lepiej będzie je przenieść na późniejszy termin i zorganizować na żywo, niż starać się prowadzić je w formie online. Mamy nadzieję, że jesienią uda się nam podtrzymać bezpośredni kontakt z publicznością - tłumaczy Agata Rodríguez-Jędrusiak.

Marek S. Bochniarz

  • instalacja Agnieszki Grodzińskiej Summer Bankrupt
  • do oglądania od 10.07
  • witryna Rodríguez Gallery

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020