Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Cichy zaduch

"Nigdy nie myślałam o celowym przeniesieniu swoich emocji do moich prac, a już broń boże pokazaniu «prawdziwych emocji» ludzi, którzy są przed moim obiektywem. Wręcz przeciwnie, bardziej interesuje mnie sztuczność niż naturalność i inscenizacja niż sytuacje zastane" - odpowiada na pytanie zadane przez Adama Mazura na łamach "Dwutygodnika" Joanna Piotrowska. Fotografie artystki można oglądać w galerii Fundacji Czas Kobiet w ramach wystawy Kochasz ty dom co ciszą swą.

Trzy czarno-białe fotografie wiszące na białej ścianie galerii w ramkach. - grafika artykułu
fot. Klaudia Strzyżewska

Na ekspozycję składają się prace artystki z cyklu Shelters (2016-2017) oraz Frowst (2013-2014). Joanna Piotrowska od zawsze pracuje z pamięcią i rodzinnymi historiami. W fotograficznych opowieściach portretuje kontrast pomiędzy tym co komfortowe, a tym co mroczne, nieodkryte. Wchodzi przy tym w dyskusję z konwencją fotografii dokumentalnej i reportażowej, ale swojej roli choreografki nie ogranicza wyłącznie do treści - wręcz przeciwnie. Wpisuje widza nie tylko w sam proces oglądania swoich prac, ale także ich doświadczania, wykorzystując przy tym zabiegi banalne, lecz niebywale skuteczne. Chodzi tu przede wszystkim o sposób prezentacji zdjęć: zabawę skalą i kolorem. Pokazuje świat fikcyjny, sztuczny, ale znajdujący się o krok od rzeczywistości.

Kiedy kilka lat temu Piotrowska przygotowywała się do rodzinnej sesji fotograficznej przeglądając stare albumy, natknęła się na zdjęcie, na którym wraz z rodzeństwem bawiła się w "bazie". Zaproponowała powtórzenie tej sytuacji z przeszłości i zaczęła zastanawiać się nad jej dwuznacznością: z jednej strony budowanie bazy było czymś przyjemnym, beztroskim, odbywającym się w domowej bezpiecznej przestrzeni; z drugiej zaś sam proces budowania dziecięcej bazy, która często rozumiana jest w kategoriach schronienia, to także czynność zakładająca pewną izolację.

Fotografie z cyklu Shelters przedstawiają tytułowe schrony, które w tym przypadku są budowane przez dorosłych. Wraz ze schronami na zdjęciach znajdują się autorzy i autorki konstrukcji. Widzimy rodzinę z dziećmi w bazie znajdującej się na balkonie - to obrazek, który zdaje się portretować doskonale nam znaną codzienność. Kolejne fotografie wzbudzają już więcej wątpliwości: jedna z nich przedstawia kobietę siedzącą w bazie zrobionej z koca rozciągniętego pomiędzy oparciem krzesła i znajdującym się na półce biblioteczki pojemnikiem. Na podłodze leży poduszka i kolejny koc, a portretowana osoba spogląda poza obiektyw kamery - nie sposób stwierdzić, czy dopiero się obudziła, czy właśnie zamierza udać się na drzemkę. Sylwetka dorosłej kobiety wygląda jednak nienaturalnie w obliczu zbudowanego z koca schronienia, które wydaje się być dla niej za małe. Jeżeli wspomniana baza ma być przestrzenią izolacji, to w tym przypadku nie spełnia swojej funkcji.

Podobnie dzieje się w przypadku jeszcze innej fotografii, na której dostrzegamy prowizoryczną bazę zbudowaną w oparciu o biurko. Konstrukcja ta nie pozwala na jakąkolwiek izolację, nie jest też miejscem schronienia - częściowo pod, a częściowo poza biurkiem leży kobieta. Biurko pokryto ażurowym kocem, na blacie znajduje się gigantyczny fikus, który przykuwa wzrok i odwraca uwagę od nieporządku ocierającego się o chaos. Samo umiejscowienie rośliny nie jest naturalne ani uzasadnione, podobnie jak wybór bliżej nieokreślonych materiałów znajdujących się po lewej stronie biurka czy nakrycie prawego głośnika kocem, na którym znajduje się stos książek, a na nim - butelka. Dość abstrakcyjna baza, która kojarzy się z figurą trójkąta wyznaczoną przez wspomnianą wcześniej roślinę, widnieje także na zdjęciu, na którym dostrzegamy instalację wzniesioną na podstawie statywu znajdującego się na biurku i zlokalizowanej obok lampy. Meble nakryto dodatkowo kocami, ale doskonale widać, że jest to przestrzeń otwarta. Pod biurkiem leży kobieta, wsparta o prawe ramię - ta poza wydaje się tak przypadkowa, jak opisywana konstrukcja.

Ta przypadkowość, nienaturalność, abstrakcyjność znajdują uzasadnienie w pojemnej kategorii estetycznej jaką jest freudowska niesamowitość, którą należy rozumieć jako czynnik wywołujący uczucie strachu czy niepokoju. Niesamowitość znakomicie odzwierciedla to, co widzimy na fotografiach z cyklu Shelters - przestrzenie domowe, a więc doskonale znane, przywołujące własne wspomnienia. Znane, a zarazem obce, w pewien sposób tajemnicze. Tajemnicze są też relacje bohaterów zdjęć z otaczającymi je przedmiotami. Piotrowska określa je jako absurdalne, wskazując na tymczasowość i ulotność budowanych schronień, które mimo wszystko traktujemy jako przedłużenie naszych ciał. Niesamowitość prezentowanych prac jest dodatkowo podkreślana przez czarno-białą estetykę, która kojarzy się z konwencją dokumentu, jest też przez to bardziej wyrazista, surowa. Artystka gra także skalą, raz zmusza widza do przybliżenia się do fotografii, innym razem do oddalenia. Podkreśla, że "jest coś interesującego w tym, jak sfotografowane ludzkie ciało zmienia się przez rozmiar odbitki - raz jest monumentalne jak komunistyczny posąg, innym razem malutkie, intymne, prawie że karykaturalne. Czasami ten sam obraz niesie w sobie przeciwne jakości (...)".

Zastanawiając się nad niuansami prac artystki, nie sposób pominąć kontekstu, w jakim osadza je przestrzeń ekspozycji, ale nie tylko. Sam proces budowania schronienia w przestrzeni domowej, która to schronienie powinna dawać, jest conajmniej zastanawiający. Jak zaznacza kuratorka wystawy, Julia Stachura: "Piotrowska przygląda się bohaterkom we wnętrzach domowych, broniących się przed niewidzialną siłą. Kobiety uwikłane w hierarchie władzy oraz systemy rodzinnych zależności poszukują bezpieczeństwa w strukturach aranżowanych z przedmiotów codziennego użytku. Tytuł wystawy czerpie inspirację z wiersza Marii Konopnickiej Pieśń o domu". Sama artystka wielokrotnie podkreślała, że martwi ją dynamika relacji między członkami rodziny, które nierzadko są opresyjne, budowane na niezdrowej zależności. Ochrona, którą mają dawać widoczne na fotografiach schrony, związana jest nie tylko z kryzysem mieszkaniowym czy uchodźczym, ale przede wszystkim (nie)widoczną przemocą i bezbronnością, która często jej towarzyszy.

Wątek opresyjnych, nienaturalnych relacji rodzinno-partnerskich jest obecny także w drugim cyklu prezentowanym w galerii we fragmentach, mianowicie Frowst (2013-2014). Artystka wciela się tu w rolę choreografki, portretując konkretne sceny z życia rodzinnego, które wywoływały czy też wciąż wywołują u niej dyskomfort. Świadomie wykorzystuje metodę ustawień rodzinnych Berta Hellingera. Niemiecki psychoterapeuta uważał, że obca osoba, która zostanie w sposób symboliczny postawiona na miejscu kogoś z rodziny pacjenta, będzie mieć takie same odczucia, jak osoba, którą "zastępuje" - jest to oczywiście metoda otwarcie krytykowana i odrzucona przez środowisko psychologiczne.

Uchwycone na fotografiach zainscenizowane chwile balansują na granicy tego samego kontrastu, co prace z cyklu Shelters. Pozornie zarówno wnętrza jak i postacie wywołują wrażenie czegoś znanego, ciepłego, bezpiecznego - ale im dłużej przyglądamy się bohaterom zdjęć, tym więcej niepokojących szczegółów zauważamy: nienaturalne pozy, nieobecne spojrzenia, fragmentarycznie ukazane sylwetki. Proces doświadczania tej sztuki staje się wówczas coraz mniej komfortowy, pełen tytułowego zaduchu.

Zaduch, niepokój, zdziwienie, ale i idąca za nimi ciekawość doskonale charakteryzują prace, które zaprezentowano w ramach wystawy. Każde zdjęcie to osobna historia kryjąca w sobie wiele warstw: emocjonalnych, społecznych, politycznych. Fotografie Piotrowskiej są także wyjątkowe w kontekście istnienia samego procesu poprzedzającego wykonanie dzieła - właściwie są to działania performatywne, zdarzenia przypominające spektakl, które finalnie zostaną utrwalone na odbitkach. Biało-czarna, quasi-dokumentalna estetyka pozwala na prowadzenie gry z widzem, komentowanie rzeczywistości w sposób surowy i wyrazisty, ale na pewno nie oczywisty.

Klaudia Strzyżewska

  • Wystawa Joanny Piotrowskiej Kochasz ty dom co ciszą swą
  • Galeria Fundacji Czas Kobiet
  • kuratorka: Julia Stachura
  • czynna do 25.07, g. 9-17

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024