Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Wszystkie sny świata

To był piękny wieczór. W Wielką Środę, u progu Triduum Paschalnego zaśpiewał w Poznaniu legendarny korsykański zespół wokalny A Filetta. Znakomity koncert zakończył się owacją na stojąco.

. - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

Sześciu, w większości niemłodych już mężczyzn, śpiewających a capella i wykonujących utwory odwołujące się do tradycji muzycznych Korsyki. Czy to może być atrakcyjne? O tak! Poznańska publiczność przekonała się o tym już po raz drugi. W środę w Sali Wielkiej CK Zamek słynny Jean-Claude Acquaviva wraz ze swym zespołem znów oczarował słuchaczy. To był wieczór pięknej muzyki, ale też poezji; zanurzenia w tradycji, ale też opowieści bardzo ważnej tu i teraz.

Z małej wyspy

Jedną z najwspanialszych cech A Filetty jest swoista naturalność śpiewania tworzących ją artystów. Jakże dalekie to od estradowych popisów wielu bardziej i mniej znanych wokalnych zespołów, które atakują publiczność całym arsenałem chwytów, stosują ekwilibrystyczne sztuczki, by zachwycić technicznym kunsztem lub zaskakującym (jakże często czerpiącym z kanonu pop music) repertuarem. Niczego takiego nie ma w śpiewaniu, w scenicznym byciu Korsykańczyków.

Są na tyle świadomi swoich umiejętności, które zresztą słychać w każdym utworze, że nie muszą ich przesadnie eksponować, popisywać się nimi. Są na to zbyt doświadczeni, zbyt mądrzy. Ich interesuje coś innego. Interesuje ich przekaz, komunikat, opowieść, które są czytelne nawet mimo bariery językowej. No i przecież nie przypadkiem ponad trzy dekady wspólnego, zespołowego życia spędzili na budowaniu nici łączącej ich z wielką, przepiękną tradycją korsykańskiej polifonii. I nie przypadkiem dopisują do niej swoje własne rozdziały. Tak, że owa najszlachetniejsza tradycja łączy się z muzyką współczesną, tematy świeckie z religijnymi, klasyczne, dawne utwory z własnymi kompozycjami. To są właśnie zręby owej własnej, oryginalnej wypowiedzi, opowieści, ich stylu.

Minimalizowanie

Oczywiście, w dzisiejszych czasach, dzięki dobrodziejstwom internetu możemy w każdej chwili obcować z dowolną muzyką. Trudniej obcować z twórczością A Filetty pochodzącą z płyt, bowiem - delikatnie mówiąc - specyfika polskiego rynku fonograficznego sprawia, że są tu prawie niedostępne. Tak czy owak, w tym przypadku bezpośredni kontakt z żywą muzyką, zaśpiewaną na scenie, jest nie do zastąpienia. Publiczność niemal czuje przepływ energii między sceną a słuchaczami, między samymi muzykami. Pięknie było obserwować ich niezwykłe skupienie, a zarazem współpracę i wzajemne zaufanie. Pięknie było widzieć niemal jak ta muzyka rodzi się między nimi, płynąc z ich gardeł.

Charakterystyczne też, że nie wszystkie utwory są wykonywane w tym samym ustawieniu scenicznym. Artyści zamieniają się miejscami, albo też niektórzy z nich na poszczególne utwory odchodzą poza wokalny krąg. I choć nominalnie zespół jest sekstetem, to w kilku utworach brzmiał jako kwartet, a nawet trio. To też dowód swoistego zaufania do muzyki. Jeśli z kompozycji wynika konieczność wykorzystania trzech wokalistów, to nieporozumieniem byłoby wykorzystywanie ich większej ilości. Minimalizowanie środków i nie epatowanie jakimikolwiek scenicznymi gadżetami, kontrowersjami - to ujmujące cechy zespołu.

Nie należymy do nikogo...

Potęga muzykowania A Filetty nie przekłada się na bardzo głośne, ekspresyjne, dynamiczne śpiewanie. Można nawet powiedzieć, ze wręcz przeciwnie. Artyści lubują się w niuansach, delikatnościach, subtelnych współbrzmieniach. Ta formalna strona występu wynika też z głębokich przemyśleń, z wielkiej świadomości artystów, ze starannie kreowanego klimatu wieczoru.

Muzyka, którą proponują, jest i duchowa, i intelektualna, i bardzo liryczna w swej istocie. Świetnie współgrały z nią pełniące funkcję zapowiedzi krótkie refleksje Jean-Claude'a Acquavivy, tłumaczone na język polski. Były one wizjonerskie, poetyckie, metaforyczne, powściągliwe w odrobinę sceptycznym czy zdystansowanym zachwycie wobec świata. Artysta przywoływał głosy poetów Fernando Pessoi i Rene Chara. Te refleksje dawały niezwykły kontekst śpiewaniu zespołu. Acquaviva twierdził, że "życie to jedna z tych batalii, z których człowiek nie wychodzi ani jako zwycięzca, ani jako zwyciężony, lecz moralnie wzbogacony". Mówił o współczesnym artyście, który "wątpi, ponieważ tworzy, lub być może tworzy, ponieważ wątpi". Wspominał wreszcie o przekonaniu swoim i kolegów, że "lepiej pragnąć być tym, czego się broni, niż chcieć za wszelką cenę bronić tego, czym się jest".

I jeszcze dwa zacytowane przez niego teksty wspomnianych poetów, które bardzo naznaczyły klimat tego wieczoru: "Nie jestem niczym / Nigdy niczym nie będę / Nie mogę chcieć być niczym / Jednak noszę w sobie wszystkie sny świata" (Fernando Pessoa). I drugi: "Nie należymy do nikogo, poza złotym punktem tej lampy, nieznanej nam, niedostępnej nam, która podtrzymuje odwagę i ciszę" (René Char). W kontekście takich słów, takiego pojmowania świata, takiego rozumienia emocji - jakie rodzą się między artystą a słuchaczem, między człowiekiem a człowiekiem - również muzyka zespołu nabiera innych znaczeń. Staje się niemal intymnym wyznaniem.

Z mikrofonami

Dość dobrze pamiętam koncert zespołu sprzed czterech lat, który odbył się w czasie festiwalu Ethno Port w kościele Wszystkich Świętych na Grobli. Nie zapomniałem swojego  ówczesnego zachwytu i dlatego też miałem obawę albo niepewność, jak ta muzyka "zmieści się" w przestrzeni Sali Wielkiej Zamku. Na ile ta przestrzeń będzie dla niej przyjazna. Na szczęście okazało się, że całość zabrzmiała znakomicie. Chyba trochę pomógł fakt, że artyści wystąpili formalnie nie na podwyższeniu sceny, bo sceny tym razem nie było, a dzięki temu całość miała bardziej kameralny wymiar. Może to paradoksalne, ale pomogły też mikrofony. Paradoksalne, bo wspomniana naturalność zespołu rymowałaby się ze śpiewaniem bez mikrofonowego wzmocnienia. Z drugiej strony owa ulotność i subtelność fraz wyśpiewywanych przez artystów domagały się wręcz odpowiedniego wzmocnienia głosów. Dzięki temu wzmocnieniu całość zabrzmiała tak dobrze, tak wyraziście.

To był pierwszy z cyklu wiosennych koncertów przypominających gwiazdy poprzednich edycji Ethno Portu. Przed nami jeszcze występy Ibrahima Maaloufa (18 kwietnia) i zespołu L'Jazz Car (15 maja).

Tomasz Janas

Dziękuję CK Zamek za udostępnienie tekstów prezentowanych podczas koncertu przez Jean-Claude'a Acquavivę.

  • A Filetta
  • Sala Wielka CK Zamek
  • 1.04