Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

W poszukiwaniu straconego filmu

Na płycie "Ostatni dzień" nostalgicznemu brzmieniu George Dorn Screams towarzyszy klimat starego polskiego kina. Grupa wystąpi we wtorek w Blue Note.

George Dorn Screams. Fot. mat. org. - grafika artykułu
George Dorn Screams. Fot. mat. org.

Pierwsze wydawnictwo bydgoskiego zespołu pt. "Snow lowers are dancing" z 2006 roku było objawieniem i powiewem świeżości na polskiej scenie gitarowej alternatywy, choć paradoksalnie George Dorn Screams w swoim debiucie korzystali z motywów już ogranych przez twórców mieszczących się w stylistyce post-rocka. Tym co zadecydowało o sukcesie albumu, był wyrazisty charakter, który grupa nadała swojemu brzmieniu. Był to jeden z niewielu przypadków w polskiej muzyce ostatnich lat, gdy konwencja nie wysunęła się na pierwszy plan, ale posłużyła jako tworzywo do budowania własnego stylu.

"Snow lowers are dancing" zawierała dziewięć świetnie zaaranżowanych utworów, zbudowanych wokół rozmytych, przesterowanych gitar i pulsującej sekcji rytmicznej, w które delikatnie wtapiał się głos Magdy Powalisz. Emocjonalną siłą debiutu było umiejętne zestawienie chłodnej melancholii i surowości zawartej w brzmieniu instrumentów. Między innymi dzięki temu połączeniu George Dorn Screams zostali docenieni przez krytykę i zdobyli sobie spore grono fanów. Pierwsza płyta zespołu to chyba do dziś najlepszy polski album post-rockowy.

By nagrać swój kolejny long play, George Dorn Screams wyjechali do Dallas, gdzie pod okiem Johna Congeltona "O'Malley's Bar" zyskało swój ostateczny kształt. Pod względem brzmienia jest to zdecydowanie najlepsze dokonanie grupy, czego przyczyną w dużej mierze były komfortowe warunki świetnie wyposażonego studia nagraniowego i wiedza, które zapewnił zespołowi Congelton. Choć pod względem produkcji dużo lepszy, "O'Malley's Bar" paradoksalnie nie utrzymał siły debiutu, choć do samych kompozycji trudno mieć jakieś zarzuty.

Mimo niezwykle cennego doświadczenia, jakim dla bydgoskich muzyków musiało być nagrywanie płyty w tak świetnych warunkach, George Dorn Screams stracili nieco impet. Gdy trzy lata temu pojawił się ich trzeci album, wokół zespołu było już dosyć cicho. Jak się jednak okazało, na "Go cry on somebody else's shoulder" grupa pokazała się z nieco innej, udanej strony, oszczędniej niż w przypadku debiutu, korzystając z materii dźwiękowej.

W tym roku George Dorn Screams powracają z nowym materiałem i nowym perkusistą - Marcinem Karnowskim. Widmo rozpadu, które w pewnym momencie zawisło nad zespołem, zostało zażegnane, czego dowodem stał się mini album "Ostatni dzień". Nie tylko tytuł wydawnictwa, ale także nazwy pozostałych utworów odnoszą się do polskiego kina lat 50 i 60. Płyta ma przez to nostalgiczny klimat. Po raz pierwszy Magda Powalisz śpiewa tu po polsku. Teksty Emilii Walczak sprawiają, że ten ryzykowny ruch można przyjąć bezboleśnie. Co więcej muzyka bydgoskiego zespołu zyskała dzięki temu nieco inny wymiar, którego warto doświadczyć podczas występu na żywo.

Tomasz Czerniawski

  • koncert George Dorn Screams
  • 18.03, g. 20
  • Blue Note (ul. Kościuszki 79)
  • bilety: 20 zł