Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

ŚWIAT W 3D. Wszystko zaczęło się na strychu

- Na ciemnym strychu starej willi znalazłem cztery dziwne, dwuobiektywowe aparaty, kilkadziesiąt szklanych, podwójnych zdjęć i wielką drewnianą szafę z okularami do patrzenia. (...) Wtedy to połknąłem bakcyla 3D, zaraziłem się wirusem "stereo" i chory jestem do dzisiejszego dnia - mówi Tomasz Bielawski*, największy kolekcjoner stereofotografii w Polsce.

. - grafika artykułu
Stereoskop stołowy, 1900 r., fot. 3d-muzeum.pl

Fotografia stereoskopowa to niezbyt popularna technika robienia zdjęć w dzisiejszych czasach. Jednak jest Pan obecnie właścicielem największej kolekcji zdjęć stereo. Czy ta fascynacja zrodziła się w dzieciństwie czy znacznie później?

Wszystko zaczęło się we Wrocławiu, w wilii brata mojej babci, gdzieś w latach siedemdziesiątych XX wieku. Na ciemnym strychu starej willi znalazłem cztery dziwne, dwuobiektywowe aparaty, kilkadziesiąt szklanych, podwójnych zdjęć i wielką drewnianą szafę z okularami do patrzenia. Kiedy zapytałem co to jest, brat babci (kazał do siebie mówić wujku!) opowiedział mi historię Adriana Demianowskiego, znanego lwowskiego a potem wrocławskiego profesora psychiatrii, który pasjonował się obrazem stereoskopowym i za pomocą tych sprzętów sam robił i oglądał zdjęcia 3D. Już wtedy interesowałem się fotografią, więc zapytałem grzecznie wujka, czy jest mu to bardzo potrzebne. Chyba zauważył, że sprzęty i opowieść zrobiły na mnie wielkie wrażenie... bo bez gadania podarował mi te wszystkie "graty". Wtedy to połknąłem bakcyla 3D, zaraziłem się wirusem "stereo" i chory jestem do dzisiejszego dnia. Od tamtej pory systematycznie powiększałem kolekcję, na początku dzięki hojności moich rodziców a potem już z własnych, ciężko zapracowanych "zasobów".

Oprócz stereofotografii, kolekcjonuje Pan również stare aparaty oraz obiekty związane z fotografią. Wszystko to możemy zobaczyć w Wirtualnym Muzeum (link pod tekstem). Z jakich nabytków jest Pan najbardziej dumny?

Przygarniam wszystko, co w mniejszym lub większym stopniu związane jest z obrazowaniem 3D. Stare i nowe aparaty fotograficzne, rozmaite sprzęty do robienia zdjęć (przystawki, obiektywy, nasadki), stereoskopy, gadżety rozmaitej maści, płci i pochodzenia i oczywiście wspomniane wcześniej zdjęcia trójwymiarowe, zrobione w różnych technikach.

Kiedy ktoś zadaje mi pytanie, który aparat czy stereoskop cenię sobie najbardziej, zawsze odpowiadam, że traktuję kolekcję jako całość. Niezależnie, czy aparat jest wart pięćdziesiąt złotych czy pięć tysięcy, wszystkie są dla mnie tak samo wartościowe, bo tworzą jedność. Od dwóch lat można je zobaczyć nie tylko u mnie w domu, ale też w wirtualnym Muzeum Trójwymiaru założonym wspólnie z innym "stereopasjonatem", Borysem Wasiukiem. Naszym celem jest pokazanie, że obraz trójwymiarowy to nie wymysł XXI wieku, to nie Avatar Jamesa Camerona, ale ponad 180 lat wspaniałej historii!

Kolekcje zdjęć z Pana zbiorów pojawiały się na licznych wystawach w Polsce (Przebłyski wolności w Fotoplastykonie Poznańskim, Namibijskie kontrasty w Fotoplastikonie Warszawskim, Trzy wymiary Namibii w Kamienicy Warszawskiej, Nasze Polskie ZOO w Cafe Marcinek i inne). Z iloma obiektami współpracuje Pan na co dzień?

Bardzo lubię prezentować zarówno zdjęcia z mojej kolekcji, jak również fotografie zrobione przeze mnie. Mam swoim dorobku ponad pięćdziesiąt wystaw (indywidualnych i grupowych) w Polsce i za granicą. Współpracuję z fotoplastikonami w Warszawie i Poznaniu. Niedługo może zacznie się współpraca z Katowicami, gdzie w Muzeum Śląskim stoi kolejna "drewniana stereoskopowa beczka". Naturalnie jest to współpraca okazjonalna, na zasadzie... "Jak coś Wam potrzeba, to dajcie znać". Mam swój zawód, z którego żyję i póki co, to on przynosi mi dochody. Fotografię stereoskopową traktuję bardziej jako zabawę niż źródło utrzymania. Może na emeryturze poświęcę dla niej więcej czasu. Na razie "amatorsko" udzielam się w Polskim Klubie Stereoskopowym (PKS) i uczestniczę w życiu Międzynarodowego Związku Stereoskopowego (International Stereoscopic Union). Organizuję i prowadzę warsztaty dla dzieci, młodzieży i dorosłych, na których staram się przybliżyć historię obrazowania 3D i techniki jej tworzenia. Póki co, sprawia mi to wielką przyjemność i życzyłbym sobie, żeby taki stan rzeczy trwał jak najdłużej.

Jest Pan jednak nie tylko kolekcjonerem, ale także fotografem w technice 3d. Czym różni się robienie zdjęć w technice stereoskopowej od tradycyjnej?

Fotografia stereoskopowa jest bardzo specyficznym rodzajem fotografii. Najprościej rzecz ujmując - to dwa zdjęcia tego samego obiektu, zrobione z lekkim przesunięciem, czyli tak jak widzą obraz nasze oczy. Inaczej widzi tę samą rzecz oko lewe a inaczej widzi prawe. To przesunięcie, czyli tzw. "paralaksa", to podstawa obrazu przestrzennego. Fotografia trójwymiarowa rządzi się nieco innymi prawami niż fotografia "płaska". Robiąc zdjęcie 3D powinniśmy od razu wiedzieć w jakiej technice będziemy je pokazywać.

Technik mamy dość dużo - od klasycznej stereopary równoległej (kiedy lewe i prawe zdjęcie leżą koło siebie), przez stereoparę krzyżową (obrazy leżą koło siebie, ale są zamienione miejscami), anaglif (obrazek oglądany przez niebiesko-czerwone okulary, choć filtry w okularach mogą być rozmaite), lentikular (obrazy soczewkowe - większość pewnie kojarzy pocztówki z mrugającą japonką) po technologie XX i XXI wieku - metoda migawkowa czy polaryzacyjna. To co w fotografii klasycznej jest "be", w fotografii stereoskopowej jest "cacy". Przykład? Wystające drzewo z tyłu głowy portretowanej osoby w płaskiej fotografii razi. W obrazie trójwymiarowym zwiększa wrażenie przestrzenności. Wieloplanowość obrazu na zwykłym zdjęciu rozprasza, zaś w 3D jest bardzo pożądana!

Bardzo ważne jest odpowiednie dobranie tzw. "bazy" (zakres przesunięcia) oraz ostateczne wyrównanie obrazów. Znam wielu znanych i cenionych fotografów, którzy polegli na obrazowaniu stereoskopowym. Widziałem bardzo dużo fantastycznych ujęć i kadrów, które w obrazowaniu "stereo" okazało się jedną wielką katastrofą.

Ciekawi mnie, jakie tematy porusza Pan w swoich pracach. Czy aparat towarzyszy Panu w życiu codziennym, czy zabiera go Pan raczej na szczególne okazje, wyjazdy?

Aparat 3D (bo takiego używam najczęściej) towarzyszy mi na dobrą sprawę cały czas. Staram się go mieć w samochodzie, w kieszeni czy w torbie. Nigdy nie wiadomo, co i kiedy się zobaczy. Wychodzę z założenia, że wszystko warte jest udokumentowania, dlatego też i tematyka moich zdjęć jest tak rozmaita. Utrwalam w trzech wymiarach właściwie wszystko. Fotografuję wsie, miasta, miasteczka, ciekawe miejsca, dokumentuję wydarzenia, podglądam wszystkie stworzenia małe i duże. Tworzę serie tematyczne (nastrojowe, poważne i żartobliwe). Absolutnie nie czuję się artystą. Po prostu robię to co lubię, a lubię to co robię!

Efekty mojej pracy można zobaczyć w internetowej galerii zdjęć, w której zamieszczam stereopary krzyżowe. Taka forma obrazów umożliwia oglądanie "głębi" bez specjalnych przyrządów. Instrukcja "jak oglądać" znajduje się na stronie. Zapraszam do odwiedzenia!

Rozmawiała Paulina Węgielnik

*Tomasz Bielawski - rocznik 1960, urodzony na warszawskiej Woli, weterynarz z zawodu, fotograf z pasji. Członek Polskiego Klubu Stereofotografii i Międzynarodowego Towarzystwa Stereoskopowego oraz największy kolekcjoner stereofotografii w Polsce.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020