Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

Potrzeba reakcji na sprawy

- Wspólnie z kolektywem Łaski wpadłyśmy na pomysł utworzenia kalendarza #dekoltdlabialorusi - połączenia wszystkiego, co najlepsze i najgorsze w internecie - dekoltów i kotków - mówi Jana Shostak*, aktywistka i performerka, laureatka tegorocznego Paszportu "Polityki".

. - grafika artykułu
Jana Shostak, fot. Jakub Jasiukiewicz

Stała się Pani ikoną sprawy białoruskiej w Polsce, otrzymała też Pani - jako Białorusinka, Paszport "Polityki" dla młodej artystki w kategorii sztuki wizualne. Pani krzyk dotarł aż do Parlamentu Europejskiego, jednak największe wrażenie zrobiła Pani suknia na gali wręczenia Paszportów "Polityki". Skąd pomysł na tak porażające memento dla Białorusi?

Wszystko zaczęło się, gdy kalendarz #dekoltdlabialorusi, który zrobiliśmy w celu zbiórki na rzecz rodzin więźniów politycznych, pokazałam matce więźnia politycznego, która zaczęła wysyłać zdjęcia poszczególnych nazwisk do innych krewnych więźniów politycznych, jakich znała. Okazało się, że dla nich jest to bardzo ważnie i wzruszające, że za granicą ktoś pamięta o poszczególnych nazwiskach. Wtedy zdałam sobie sprawę z wagi gestów symbolicznych.

Zaczęłam się zastanawiać, jak na gali Paszportów "Polityki" - a nie wiedziałam jeszcze wtedy, czy otrzymam nagrodę i czy będę mieć choć minutę uwagi mediów i publiczności - zwrócić  uwagę swoją obecnością na sprawę więźniów politycznych w Białorusi. I tak pojawił się pomysł na suknię-pomnik, na której umieszczone będą portrety więźniów. Po gali dostałam wzruszające wiadomości od rodzin więźniów, którzy prosili o przesłanie zdjęcia sukni w całości, by móc odnaleźć swego bliskiego.

Trudno rozdzielić politykę od sztuki w Pani działaniach artystycznych. Skąd pomysł na dziewczyny z kalendarza Cycki i kotki?

Pomysł wziął się z hejtu, mowy nienawiści, jaki dostałam ze względu na swój własny dekolt. Po akcji Minuta krzyku dla Białorusi, podczas której byłam pod ambasadą w biało-czerwono-białej sukience, doznałam dużej fali hejtu za to, że nie noszę stanika pod sukienką. Właśnie dlatego postanowiłam użyć mechanizmów obecnych w mediach, by utrzymać uwagę świata na sprawie Białorusi.

Zamieściłam wtedy na dekolcie symbol 56%, czyli tyle, ile procent eksportu drewna z Białorusi trafia do Polski. Potem było zaproszenie innych kobiet, by umieściły na dekoltach nazwy 16 polskich firm, które współpracują z reżimem Łukaszenki. Wspólnie z kolektywem Łaski wpadłyśmy na pomysł utworzenia kalendarza #dekoltdlabialorusi - połączenia wszystkiego, co najlepsze i najgorsze w internecie - dekoltów i kotków. Kalendarz składa się z dwóch części - z jednej strony odważne zdjęcia kobiet z dekoltami i kotkami, a z drugiej z aktualną listą więźniów politycznych reżimu Łukaszenki i z sentencjami wyroków, najczęściej absurdalnych. Sam zakup kalendarza to cegiełka na pomoc dla rodzin represjonowanych. Możecie go nabyć online na Kulturalnysklep.pl. W taki sposób mowę nienawiści przekułam na coś dobrego.

Urodziła się Pani w Grodnie na Białorusi, ale licencjat - Kraków, magisterka - Warszawa, teraz doktorat na poznańskim Uniwersytecie Artystycznym. Co jest tematem doktoratu, skąd pomysł na Poznań?

Gdy zaczynałam studia doktoranckie, Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu był jedyną uczelnią w Polsce z opanowanymi wówczas Intermedialnymi Studiami Doktoranckimi. Wraz z przyjściem nowych władz uczelni sytuacja dramatycznie się zmieniła. Zostało tam tylko kilku wykładowców, którzy są dla mnie ważni pod względem inspiracji i osiągnięć artystycznych. Doktorat zaś to scenariusz do filmu pełnometrażowego o roboczym tytule Miss Polonii (prod. WFDiF, współreżyseria Jakub Jasiukiewicz), który jest kompilacją działań performatywnych, abecadłem opowiadającym o mechanizmie patriarchatu w naszym społeczeństwie, funkcjonującym w rozmaitych środowiskach

Jak to jest być finalistką Miss Polonia, a zarazem performerką z kamerą za kulisami konkursu? Nikt nie bronił wstępu do szatni dziewczyn? Kiedy zobaczymy gotowy film?

Dostępu organizatorzy nie zabraniali, bo film Miss Polonii kręciłam przede wszystkim o sobie i swoim udziale w konkursie piękności Wielkopolski. A tamten świat jest chętny do pokazywania się, do bycia w obiektywie kamery. Oczywiście trzeba mieć też dużo szczęścia, by uzyskać dostęp za kulisy konkursu piękności, ale też umieć podjąć ryzyko które się wiąże z wejściem w ten hermetyczny świat, by sportretować tamto środowisko, które jest odmienne  od znanego nam na co dzień. Ale jak to się mówi: kto nie ryzykuje, nie pije szampana.

Mam nadzieję, że uda się nam wykonać montaż filmu już niedługo, by można było Miss Polonii obejrzeć w kinach jeszcze w tym roku. Na początku premiera była zaplanowana na stulecie konkursów miss na świecie przypadające w 2021 roku, ale z powodu pandemii i mojej aktywistycznej obecności w białoruskiej rewolucji, która zresztą na pewno będzie obecna w filmie, przełożyliśmy premierę.

Jak bardzo uwiera Panią - Białorusinkę język, skąd taka walka o nowe słowa - feminatywy, czy też kategoryczna zamiana słowa imigrant na "nowak", bo  to też obszary Pani aktywności politycznej i artystycznej. Kto Panią nauczył języka polskiego?

Języka polskiego zaczęłam uczyć się intensywnie tak od 15. roku życia. Czytałam wtedy znacznie więcej literatury polskiej niż rosyjskiej czy białoruskiej. Język polski był obecny od zawsze w mojej rodzinie - babcia jest z pogranicza, więc zawsze mieszała wszystkie języki naraz. Może stąd wzięła się u mnie chęć tworzenia nowych słów - remiksów.

Poza tym uważam, że język powinien być żywą tkanką, zmieniać się na potrzeby czasów, w jakich żyjemy, uczuć, jakie chcemy wyrazić, czy zamiany pejoratyzowanych słów. Tak jak w przypadku pracy magisterskiej, gdzie współtworzyłam nową propozycję - zamianę słowa "uchodźca" na słowo "nowak".

Pani ostatni solowy występ, stand-up w teatrze. Widzę tytuł Krzykucha, ale można rzec Szeptucha - czy Pani to wiedźma, która zmienia porządek rzeczy?

Wiele moich działań wynika z potrzeby reakcji na sprawy, które wydawało się już mamy za sobą. Nie czuję się jednak wiedźmą, tą od "wiedzieć", mimo że jestem doktorantką, a raczej realistką, która żąda niemożliwego, że powtórzę hasło kontrkultury z 1968 roku. Być wiedźmą to byłby zaszczyt, ten tytuł może czeka na mnie w przyszłości. Teraz raczej czuję się jak ta "wnuczka tych wiedźm, których nie udało wam się spalić".

Rozmawiał Przemysław Toboła

*Jana Shostak - białoruska aktywistka, artystka intermedialna, nagrodzona Paszportem "Polityki", doktorantka Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022