Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

Kultura jest kroplówką

- Podzielę się moją osobistą refleksją. Pandemia pokazała, że musimy wejść w technologię naszych dzieci, które są bardziej nowoczesne od nas. One były przygotowane na ten wirtualny świat i to my musieliśmy, robiąc "zaaresztowaną" wystawę, bardzo szybko je dogonić i przygotować oprowadzanie wirtualne - mówi Przemysław Terlecki*, dyrektor Wielkopolskiego Muzeum Niepodległości.

. - grafika artykułu
fot. Rafał Felcenloben

Marzec 2020 roku, w którym w Polsce ogłoszono pandemię, był dla Ciebie momentem szczególnym. Tydzień wcześniej zostałeś dyrektorem Muzeum. Przyszedłeś z pomysłami, nowościami, pełen energii, a nagle wszystko zablokowano.

Powiem uczciwie: pierwsze dni były straszne. Byliśmy sparaliżowani strachem. Oglądaliśmy w telewizji materiały z Włoch, z placami zastawionymi trumnami. Schowaliśmy się wszyscy do swoich norek i nikt nie wiedział, co się wydarzy. Lęk był pierwszym wyzwaniem. Szybko jednak trzeba było zmierzyć się z rzeczywistością. Był lockdown, ale instytucji nie można było całkowicie zamknąć. Moim ustawowym obowiązkiem jest dbanie o budynki i eksponaty, ale przede wszystkim o ludzi. Nie mogę zamknąć obiektów i puścić ich do domów, bo po trzech tygodniach zastanę - jak mawia szef naszego oddziału w Forcie VII, Grzegorz Kucharczyk - "pieczarkarnię". Część pracowników musiała normalnie funkcjonować: dozorować budynki, wietrzyć, włączać osuszacze, przygotowywać zaplanowane wcześniej wystawy. Trzeba było o nich zadbać: kupić maseczki, płyny do dezynfekcji i inne środki. Pojawiło się drugie wyzwanie, czyli pieniądze. Nikt tego nie planował, a ceny na środki ochrony rosły. Bardzo pomogło nam Miasto i inne instytucje, bo zaczęliśmy ściślej współpracować, a niektóre zakupy robiliśmy wspólnie. I trzecie wyzwanie: przepisy, które się szybko zmieniały i były niespójne, oraz wszystkie procedury związane z BHP. Z tak ekstremalną sytuacją nie mieliśmy nigdy wcześniej do czynienia  i wszystko trzeba było wypracować.

Dodałabym czwarte wyzwanie: utrzymanie kontaktu z odbiorcami.

Szybko stało się jasne, że tradycyjnie byliśmy przygotowani na odbiorcę, którego zapraszamy i on do nas przychodzi. A tymczasem to my musieliśmy wyjść do pochowanych w domach ludzi, a naszą ofertę przygotować na "na wynos" i zapewnić, by była pełnowartościowa. Uświadomiłem sobie, że nie mamy narzędzi do pracy zdalnej, choćby laptopów. Są wspaniałe eksponaty i ludzie, którzy pięknie opowiadają, ale nie mamy czym ich nagrywać. Na szczęście pracują tu ludzie z pasją i w ruch poszły prywatne smartfony. Okazało się, że np. Noc Muzeów można zrobić telefonem komórkowym i ona ma kilka tysięcy odsłon - nie mniejszą publiczność niż w realu. Był to produkt zastępczy, ale trzeba było się ratować. Stopniowo pracownicy Muzeum nabierali nowych kompetencji. Mieliśmy wówczas dwie ważne wystawy, które "zaaresztowano". Były realizowane z dotacji zewnętrznych, m.in. z Ministerstwa Kultury, i mieliśmy obawy, czy będziemy mogli je pokazywać po pierwotnie ustalonych terminach. Wykonaliśmy mnóstwo pracy związanej z formalnościami, bo szkoda nam było ludzi, którzy się przy nich napracowali, oraz publiczności, dla której je zrobiliśmy.

I jak sobie z tym poradziliście?

Podzielę się moją osobistą refleksją. Pandemia pokazała, że musimy wejść w technologię naszych dzieci, które są bardziej nowoczesne od nas. One były przygotowane na ten wirtualny świat i to my musieliśmy, robiąc "zaaresztowaną" wystawę, bardzo szybko je dogonić i przygotować oprowadzanie wirtualne. Takie rzeczy robiły do tej pory najbardziej zaawansowane i najbogatsze muzea. Szczęśliwie firmy, które tym się profesjonalnie zajmują, zaproponowały rozsądne ceny, a nasi partnerzy: Instytut Pamięci Narodowej, Fundacja Zakłady Kórnickie, Miasto Poznań, wsparli nas finansowo, żebyśmy ciekawe projekty przekładali na język wirtualny i docierali do gości nie tylko z Wielkopolski. Stworzyliśmy pełnowartościową ofertę muzealną, z której mogli skorzystać mieszkańcy Gdańska, Przemyśla czy Rzeszowa.

I jaki był odbiór tej wirtualnej oferty?

Nadzwyczaj dobry. Świadczyły o tym liczne lajki i pozytywne sygnały. W tej całej biedzie to było dobre doświadczenie. Pomyśleliśmy, że mamy publiczność również w odległych zakątkach kraju i warto pokazać naszą działalność przez szkiełko smartfona, bo może za jakiś czas ci ludzie do nas przyjadą. Dobrym doświadczeniem była też solidarność publiczności. Mieliśmy głosy, że trzymają za nas kciuki. Bałem się, że kultura zostanie uznana za niepotrzebną, bo ważniejsze są szpitale, szkoły, domy pomocy, i że możemy się zamknąć na amen. Głos publiczności był ważny, bo straciliśmy kontakt z żywym człowiekiem, więc jej reakcje na każde nasze wydarzenie online były bezcenne. Dotarło do mnie, że kultura może być w tym traumatycznym czasie ratującą życie kroplówką. W telewizji były prawdziwe kroplówki i respiratory, ale okazało się, że bez kultury też nie można żyć i to, co dajemy odizolowanym ludziom, jest kroplówką, bo daje im nadzieję na powrót do normalności. Z perspektywy czasu myślę, że covid jest straszny, ale wyzwolił w nas inną energię i inne myślenie o dostępności kultury. Zrozumieliśmy, że są dwa równoległe byty. Realny, bardzo potrzebny, bo buduje relacje, i wirtualny, który - gdy jest najwyższej jakości - też spełnia ważną funkcję. Dziś każde wydarzenie w Muzeum ma komponent online: wirtualny spacer, oprowadzanie czy opowiedzenie. Problemem są pieniądze, żeby to sfinansować, dlatego jestem rzecznikiem tych, którzy domagają się pieniędzy na kulturę. Nie wolno o niej zapominać, zwłaszcza w takim okresie, i nie wolno na niej oszczędzać, bo ona jest kroplówką.

Lockdownów było kilka. Co Muzeum w ich wyniku straciło?

Dla publiczności zostaliśmy zamknięci trzy razy. Łącznie na około pół roku. Straciliśmy przychody ze sprzedaży biletów - kilkaset tysięcy złotych. W okresach poluzowania nie mogliśmy przyjmować wszystkich chętnych, bo są limity. Rekompensujemy to i ułatwiamy odwiedzającym życie przez internetową sprzedaż biletów, której przed pandemią nie było. Nie wolno było prowadzić działalności edukacyjnej, lekcji muzealnych dla grup młodzieży. Odwołane lub ograniczone zostały duże imprezy, m.in. Noc Muzeów czy Dni Twierdzy Poznań, które są hitami, co oznaczało straty wizerunkowe i frekwencyjne. Zakłócony został kalendarz wydarzeń cyklicznych, np. na 3 maja 2020 roku nie mogliśmy zrobić majówki. Trudności napotkały takie akcje jak "Światełko dla Czerwca '56", kiedy idziemy, zwłaszcza z młodzieżą, na groby bohaterów Czerwca. Nie mogliśmy tego zrobić, więc poprosiliśmy młodzież, by poszli sami, w maskach, zapalili znicze i przesłali nam zdjęcia. Podobna sytuacja była z akcją "Zapal znicz pamięci", kiedy wspominamy ofiary hitlerowskich zbrodni w Forcie VII. W październiku ubiegłego roku pójść mogły tylko 3-4 osoby w maskach. Brakowało nam tego bycia razem w trudnych momentach. W tym roku było już zdecydowanie lepiej.

I właśnie w tym roku udało się doprowadzić do ogłoszenia świętem państwowym 27 grudnia, dnia wybuchu powstania wielkopolskiego.

11 czerwca, w gronie współpracujących na co dzień instytucji, całkiem  oddolnie i spontanicznie zaprosiliśmy dziennikarzy i przedstawiliśmy propozycję, by powalczyć o święto narodowe, bo po 103 latach od wybuchu powstania należy się to powstańcom i wszystkim, którzy dbają i czczą  jego pamięć. Inicjatywa pokazała, że są historie, które nas łączą. W kilka wakacyjnych miesięcy zebraliśmy blisko 10 tysięcy podpisów popierających projekt, głosy spływały zewsząd, nie tylko z Wielkopolski. Pod inicjatywą podpisali się m.in. prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak, marszałkowie województw wielkopolskiego i lubuskiego oraz arcybiskup Stanisław Gądecki, wojewoda wielkopolski, a także prawie sto samorządów, dzieci i wnuki powstańców, wśród nich Jerzy Gogołkiewicz, wnuk gen. Stanisława Taczaka. Projekt został przedstawiony 6 września prezydentowi Andrzejowi Dudzie i to on skierował inicjatywę ustawodawczą do Sejmu i Senatu. Obie izby uchwaliły święto narodowe przez aklamację. To jest fantastyczne. Mamy to święto!

Czas więc na kolejny krok...

Dbanie o pamięć powstania wielkopolskiego oraz budowa jego nowoczesnego, atrakcyjnego muzeum to moje zobowiązanie. Mamy lokalizację muzeum, mamy pozwolenie na budowę i projekt budynku, a za moment scenariusz wystawy. Mamy deklaracje finasowania za strony Ministerstwa Kultury i Miasta, teraz czekamy na decyzje dotyczące realnego montażu finansowego i harmonogramu budowy. To Muzeum należy się Wielkopolanom, należy się Polakom, którym chcemy dać nowy, wspólny kod - kod zwycięstwa, tak rzadkiego w naszej historii. Mamy mnóstwo pomysłów. Chciałbym np., żeby przed muzeum stanął wóz Drzymały, do którego można będzie wejść bezpłatnie i w którym odbiorca usłyszy opowieść o powstaniu w pigułce. Jeśli go zaciekawi, kupi bilet i wyruszy w kilkugodzinną podróż. Chciałbym wybudować kawałek dworca, na który co pół godziny wjedzie pociąg wiozący I.J. Paderewskiego - i tak będzie zaczynało się zwiedzanie. To ma być muzeum narracyjne dla wszystkich, a dziś nadal realną datą zakończenia budowy jest rok 2025, bo klimat wokół powstania jest bardzo dobry.

A teraz mamy przed sobą kolejną rocznicę powstania.

W tym roku miasteczko powstańcze stanie przy pomniku Ułana na ul. Ludgardy. Będą powstańcy w mundurach i uzbrojenie, będziemy rozdawać flagi powstania i przypinki z powstańczymi treflami - to prezent od IPN. Na dworzec przyjedzie Paderewski, ludzie bardzo na to liczą, wiemy jak przeżywali w zeszłym roku brak tego wydarzenia. Współpracujemy też z kibicami Lecha. Oni kultywują pamięć powstania i przygotowują rocznicową niespodziankę. W Odwachu będzie wystawa, pokazująca trudną historię. Nawiązuje do pytania, kiedy powstanie się skończyło. Jedną z możliwych dat jest data utworzenia niemieckiego obozu koncentracyjnego w Forcie VII - obozu krwawej zemsty, bo w pierwszej kolejności trafili tam powstańcy wielkopolscy i śląscy. To nie ostatni akord tej tragedii, bo powstańcy wielkopolscy giną też w 1940 roku w Katyniu. To mało znana historia i chcemy ją pokazać. Ale znów wisi nad nami agresywny covid...

Rozmawiała Katarzyna Kamińska

*Przemysław Terlecki - dyrektor Wielkopolskiego Muzeum Niepodległości, wcześniej poznański dziennikarz radiowy i telewizyjny, a także organizator przedsięwzięć związanych z pamięcią historyczną oraz twórca scenariuszy inscenizacji i innych wydarzeń masowych, odpowiadał m.in. za przygotowanie i zorganizowanie obchodów 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości oraz 100. rocznicy wybuchu powstania wielkopolskiego.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021