W tym roku mija pięć lat od założenia Mikro Domu Kultury. Jak przez ten czas zmieniło się Wasze podejście do tego miejsca?
Mateusz Nowacki: Na początku tworzenia Lotaryńskiej 6 myśleliśmy o tym miejscu, jako czymś tymczasowym. Zależało nam na tym, aby przestrzeń miejskiego nieużytku odzyskać na rzecz bezpłatnych działań sąsiedzkich i artystycznych dla mieszkańców naramowickiego fyrtla, gdzie brakowało domu kultury. Po kilku miesiącach naszej obecności okazało się, że staliśmy się ważną i potrzebną częścią lokalnego mikrokosmosu. W pewnym momencie zaczęliśmy działać jako "mikroinstytucja".
Co sprawiło, że przestaliście myśleć o Mikro Domu Kultury jako rozwiązaniu tymczasowym?
Joanna Pańczak: Po pierwsze, Lotaryńska 6 odpowiedziała na potrzebę dostępu do bezpłatnych działań animacyjnych i kulturalnych wśród mieszkańców Naramowic. Zaintrygowała odkrywaniem historii osiedla ogródkowego z 1933 roku i innych naramowickich perełek, pierwszym ogrodem społecznościowym w dzielnicy, Rezerwatem Dzikich Zabaw, mikro koncertami jazzowymi, wspólnym gotowaniem, Ekoteką. Zaczęło nas odwiedzać coraz więcej osób, a wraz z nimi przyszły nowe pomysły, oczekiwania, ale też przywiązanie do miejsca. I tak nasz mały domek z bujnym ogrodem stał się trwałym elementem naramowickiego krajobrazu. Po drugie, wraz z procesem społecznego oswajania Lotaryńskiej zmieniała się nasza wizja jako inicjatorek i opiekunów miejsca. Poczuliśmy się odpowiedzialni za społeczność, która się tu zawiązała. Zobaczyliśmy potrzebę regularnych działań, inwestycji w infrastrukturę, remontu pustostanu - wszystko to wymaga nakładów finansowych, wiele pracy z miejscem. Dlatego od kilku lat zdobywamy granty z Ministerstwa Kultury, Narodowego Centrum Kultury i Urzędu Miasta Poznania. Po trzecie, rozwijamy się też jako twórczynie i organizatorzy kultury uspołecznionej. Śledzimy nowe idee, poznajemy niezwykłe artystki, animatorów, badaczki. Tworzymy strategie i programy. A Lotaryńska 6 to idealne miejsce na ich realizację. Pomysłów mamy na kolejne pięć lat!
M.N.: Nasza optyka patrzenia na Lotaryńską zmieniała się stopniowo, wraz z procesami zachodzącymi na terenie naramowickiego osiedla i włączaniem się mieszkańców w nasze działania. Mimo że formalnie nieruchomość przy ul. Lotaryńskiej wciąż ma status pustostanu, to jednak tymczasowość zastąpiliśmy "kruchą stałością". Od wielu miesięcy staramy się np. pozyskać środki finansowe na remont, a tak naprawdę powstanie niemal od zera łazienki, ale dzisiaj jest to wspólna robota, w której wspiera nas całkiem sporo osób. Dla mnie to jest najważniejsze - zmiana z perspektywy "do it yourself" (zrób to sam) w "do it together" (zróbmy to razem).
J.P.: Po drodze pojawiały się różne wyzwania, które pozwalały nam poczuć, że nie jesteśmy sami. Na przykład kwestia dostępu do bieżącej wody, bez której działaliśmy dwa sezony. Zdarzały się dni, kiedy podjeżdżała cysterna, a my skrzykiwaliśmy załogę ogrodu społecznościowego, by wspólnie gromadzić tę wodę w baniakach. Innym przykładem był remont w pierwszym roku naszej działalności. Bardzo zaangażował się w niego pan Staszek i ówczesna rada osiedla. Dla mnie punktem zapalnym do przejścia z tymczasowości do bycia u siebie jest przede wszystkim tworzenie coraz trwalszych relacji. Z wieloma mieszkańcami i mieszkankami znamy się z imienia, witamy jak znajomi i ucinamy pogawędkę.
Jak scharakteryzowalibyście społeczność Mikro Domu Kultury?
J.P.: Na pewno jako bardzo różnorodną, za co ją uwielbiam. Społeczność naramowicka jest podzielona na tę, która pamięta czasy Państwowego Gospodarstwa Ogrodniczego, kombinatu ogrodniczego, który przez kilkadziesiąt lat działał na Naramowicach, i tę, która, ze względu na zamknięcie PGO i rozbudowę deweloperską pod koniec lat 90., znalazła tu swoje miejsce do życia. Sami mieszkańcy i mieszkanki często mówią o sobie jako o nowych i starych Naramowicach. Mikro Dom Kultury odwiedzają i starzy, i nowi. Ci pierwsi czują się u nas dobrze ze względu na panujący tutaj mikroklimat, a drudzy mają możliwość zapoznania się z archiwum społecznym dzielnicy, w której mieszkają. Mam poczucie, że granica między starym a nowym się u nas zaciera. Społeczność Mikro Domu Kultury cechuje też międzypokoleniowość, międzykulturowość i międzygatunkowość. Na warsztaty wpadają m.in. mamy seniorki z dorosłymi córkami, tatusiowie z dzieciakami, przyjaciółki-sąsiadki i opiekunki z psami. Odwiedzają nas naramowiccy Francuzi, Ukrainki, Polacy i Amerykanie. Lotaryńska 6 łączy światy.
M.N.: Zgadzam się z Joanną i chyba nie odważę się nakreślić charakterystyki naszej społeczności, bo jest ona naprawdę zróżnicowana. I to jest turbo fajne! Nie ukrywamy, że zwłaszcza cieszą nas spotkania z naszymi naramowickimi sąsiadami, ale coraz częściej Lotaryńską 6 odwiedzają osoby z innych poznańskich fyrtli, nawet tych, które są daleko od nas. Dla nas jest to sygnał, że nasza praca i to, w jaki sposób działamy, ma sens, a spotkania międzydzielnicowe są świetną okazją do opowiedzenia przepotężnej i arcyciekawej historii naramowickiej ośki. W ubiegłym roku obchodziliśmy 90-lecie unikatowego osiedla Opieki Społecznej, na terenie którego mamy swoją siedzibę. Zachęcamy do przeczytania książeczki napisanej z tej okazji przez artystkę Weronikę Zalewską.
Dopytam o kolejne pomysły. Co planujecie na 2024 rok?
M.N.: W tym roku istotną częścią programu będzie praca na naramowickiej tożsamości. Zależy nam na tym, aby zastanowić się nad "prz_szłościami" dzielnicy w obliczu zmian zachodzących w tkance osiedla.
J.P.: Słowo "prz_szłości" jest celowym niedopowiedzeniem, bo ta naramowicka tożsamość wymaga trochę wynalezienia na nowo. Chcemy zaprosić do kolejnego etapu kruszenia granicy między starymi a nowymi Naramowicami.
W jaki sposób będziecie kruszyć tę granicę?
M.N.: Tworząc m.in. naramowicką ilustrowankę, która będzie zawierać symbole osiedla istotne dla jego mieszkańców i mieszkanek. Symbole te zostaną wspólnie z nimi zaprojektowane, a następnie będzie można je uzupełniać.
J.P.: Ta zabawa z przeszłością i przyszłością oraz wytwarzaniem tożsamości polega na puszczeniu wodzy fantazji. Symbole Naramowic nie muszą być tymi, które spotykamy w przestrzeni publicznej, ale mogą wynikać z naszych doświadczeń, np. sensorycznych. Chcemy, żeby powstawały one podczas sąsiedzkich rozmów. Zaprosiliśmy naramowicką graficzkę, Iwonę Kazię Kalitan-Młodkowską, do poprowadzenia warsztatów, których uczestnicy i uczestniczki będą wyobrażać sobie, co mogłoby stać się nowym symbolem Naramowic. Z nich powstanie książeczka.
M.N.: W planach mamy też warsztaty ceramiczne z Nami Studio, podczas których ulepimy pamiątkowe talerze, nawiązujące do tych, które kiedyś były wypuszczane z okazji różnych zakładowych jubileuszy. Prace powstałe zarówno podczas tegorocznych warsztatów, jak i w poprzednich latach chcielibyśmy pokazać na wystawie w obiekcie, który zachował się na terenie osiedla i jest znakiem dawnych Naramowic, a przede wszystkim kombinatu, czyli w izbie pamięci. To położona na malutkiej wysepce, otoczona wodą rotunda, o której wiele osób nie wie. Chcemy w ten sposób nawiązać do historii PGO, ponieważ obchodzimy 60-lecie jego powstania.
J.P.: Powstanie też naramowicki hymn, skomponowany kolektywnie pod opieką artystyczną Kacpra Krupy i Andrzeja Koniecznego. Nowością będą półkolonie dla dorosłych, oczywiście z przymrużeniem oka. Będzie to trzydniowy turnus fotograficzno-malarski, który poprowadzą Katarzyna Wąsowska i Olga Strizhniova - fotografka oraz artystka wizualna i animatorka. Przyjrzymy się życiu Naramowic dziś i spróbujemy utrwalić dla przyszłych pokoleń codzienne rytuały ich mieszkanek i mieszkańców.
M.N.: Następną część naszych działań nazwaliśmy Naramowickie kultury natury. W ich ramach będziemy rozwijać społecznościowy ogród permakulturowy. W tym roku udało nam się uzyskać zgodę na użytkowanie sąsiedniej działki, co pozwoli na większą liczbę grządek i poszerzenie, już i tak niemałej, bo liczącej 35 osób, grządkowej wspólnoty. Oprócz tego będziemy kontynuować cykl Ekoteki, który cieszył się w ubiegłym roku sporym zainteresowaniem. Składa się on ze spacerów i spotkań wokół szeroko rozumianej ekologii. W tym roku Lotaryńską 6 odwiedzą m.in. Dariusz Gzyra i Elwira Sztetner, którzy porozmawiają z Piotrem Juskowiakiem o publikacji Śmiałość i empatia, przyjdzie do nas Bartosz Panek ze swoim reportażem o pegeerach, a Maria Krześlak-Kandziora przepyta pisarza i poetę Staszka Łubieńskiego. Nie zabraknie również sąsiedzkich spacerów przyrodniczych. Już w maju wyruszymy z Szymonem Konarskim na spacer śladami naramowickich owadów.
J.P.: Drugą nogą Lotaryńskiej 6 jest Centrum Inicjatyw Lokalnych. Ideą CIL-u jest to, żeby inspirować i wspierać osoby mieszkające na Naramowicach w działaniach na rzecz swojego osiedla czy społeczności sąsiedzkiej. W zeszłym roku powstały m.in. chór sąsiedzki Słyszę Głosy i dziewczyński, międzykulturowy kolektyw Barwne Życie. Na ten sezon chór przygotowuje kolejny koncert, a kolektyw wymianki ciuchów i różne warsztaty. Wiosną wznowimy też spotkania Klubu dla Seniora. Mieszkanki i mieszkańców Naramek zachęcamy do zgłaszania nowych inicjatyw sąsiedzkich, które możemy wesprzeć finansowo i organizacyjnie.
W tym roku rozpoczynacie trzyletnią działalność programową, której towarzyszy hasło Centrum Dobra Wspólnego. Co dokładnie kryje się za tą nazwą?
M.N.: Od powstania Lotaryńskiej 6 nasze działania są zakorzenione w praktykach uwspólniania, które są nastawione na tworzenie solidarnej i zaangażowanej wspólnoty lokalnej. Odzyskanie nieużytku pokazało, że jest to przestrzeń, która dla wielu osób stała się tym, co można określić jako miejskie dobro wspólne. I chodzi nie tylko o to, że dzieją się tam fajne działania warsztatowe, ale przede wszystkim zawiązują się relacje międzyludzkie, buduje się atmosfera sąsiedzkiej wspólnotowości. Stąd w ramach naszej strategii programowej na lata 2024-2026 zaplanowaliśmy kolejne etapy nie tyle uspołecznienia Lotaryńskiej, co jej uwspólnienia, czyli podzielenia się tą przestrzenią z lokalsami i współtworzenia z nimi programu. Mamy świadomość, że to jest proces, dlatego wybraliśmy metodę małych kroków, aby na bieżąco odpowiadać na potrzeby naszych sąsiadów i sąsiadek.
J.P.: Moim zdaniem od pierwszych dni przy Lotaryńskiej 6 tworzymy Centrum Dobra Wspólnego, ale dopiero teraz tak to nazwaliśmy. Poczuliśmy, że bardziej chcemy stawiać akcent na dzielenie się i wspólną naukę. Współtworzenie programu, o którym wspominał Mateusz ma konkretny plan - chcemy założyć społeczną radę programową Centrum Dobra Wspólnego.
M.N.: Ukierunkowanie w stronę praktyk dobra wspólnego jest dla nas też próbą wypracowania nowego sposobu myślenia o tym, jak może przebiegać współpraca na linii NGO - grupy nieformalne - miasto. Staramy się wdrożyć w życie pewien model zarządzania przestrzenią, który włączy mieszkańców i mieszkanki oraz pozwoli podmiotom z różnych części Poznania korzystać z naszych doświadczeń. Chcemy zastanowić się, w jaki sposób myśleć o przestrzeniach, które nie są zerojedynkowe, jak wtedy, kiedy podpisuje się umowę o dzierżawę. W niektórych miastach, zwłaszcza włoskich, istnieją partnerstwa publiczno-wspólnotowe. To ciekawe rozwiązania w kontekście budowania ogrodów społecznościowych i działań na rzecz uspołeczniania miejskich nieużytków. Widzimy, że na Naramowicach jest duża chęć, aby powstawały publiczne skwery, parki itd. Często nie mamy mocy przerobowych i finansowych, aby temu sprostać, ale wyjście poza przestrzeń zawężoną do dwóch działek jest dla nas kusząca.
J.P.: Jako zespół fundacji zbieramy doświadczenia i próbujemy przepisać je na narzędzia, z których mogą korzystać inni. Przez najbliższe trzy lata chcielibyśmy przejść od tego, co dzieje się w obrębie naszych dwóch działek do poziomu międzymiastowego, a nawet międzynarodowego, o ile uda się nam pozyskać zewnętrzne dofinansowanie. Zaczynamy od naszego fyrtla, bo stwierdziliśmy, że najpierw dobrze jest poczuć się bezpiecznie w relacjach z najbliższym otoczeniem, żeby następnie poszerzyć pole widzenia i zaprosić do współpracy osoby spoza dzielnicy i Poznania. Planujemy też dotrzeć do artystów i społeczności z rejonów Francji i Włoch, od których nazwy wzięły ulice na Naramowicach, m.in. Lotaryńska i Burgundzka. Jednocześnie niezwykle istotne są dla nas kwestia adaptacji dzielnic i mniejszych wspólnot do kryzysu klimatycznego, a także rozwój Archiwum Społecznego Naramowic, związanego z zapisywaniem i przetwarzaniem historii mówionej mieszkanek i mieszkańców. Pomysłów nie brakuje, zwłaszcza, że w przyszłym roku jest stulecie Naramowic!
Rozmawiała Magdalena Chomczyk
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024